Nauczyciele mają w ciągu roku trzy miesiące wolne od pracy. Pedagodzy pracujący w przedszkolach i dyrektorzy samorządowych placówek oświatowych znacznie mniej, bo nieco ponad miesiąc. Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje uregulować tę kwestię. Jeśli pomysł resortu wszedłby w życiu, wszyscy nauczycieli mieliby 50 dni urlopu.

Reklama

Pomysł resortu to fikcja?

To jednak nie koniec planowanych zmian. Resort chce też przyznać nauczycielom dni wolne za dłuższe wycieczki szkole. Nie wiadomo, kiedy pedagodzy mieliby odebrać dni wolne, jeżeli przysługiwałyby one tylko w dniach, gdy nie prowadzą zajęć.

Wątpliwości jest więcej. „Załóżmy, że będzie 50 dni roboczych wolnego dla nauczycieli uczących w szkołach. Dziś mamy 45 dni roboczych wakacji, 10 dni roboczych ferii zimowych, nie wspominając już o wolnych dniach dyrektorskich. Czy to znaczy, że nauczyciele po wykorzystaniu tych 50 dni mają przychodzić do placówki i np. porządkować swoje miejsce pracy, a może przełożeni wymuszą na nich wypisanie wniosku urlopowego kosztem krótszych ferii lub wakacji?” – zastanawia się w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Forum-Oświata”.

Jak czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, dyrektorzy placówek uważają, że proponowane przez resort rozwiązanie to fikcja. Ich zdaniem nauczyciele i tak byliby zwalniani do domu, kiedy w szkole nie byłoby uczniów.

A wy uważacie, że to dobry pomysł?

Zobacz także

Zobaczcie też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama