Nauczyciele odwołują lekcje o 6:30 rano. „To po co córka uczyła się do nocy?”
Coraz więcej rodziców zwraca uwagę na problem odwoływania lekcji w ostatniej chwili. Pani Monika napisała do redakcji z prośbą o poruszenie tematu, który frustruje nie tylko uczniów, ale i ich rodziców.

„Nie wiem, jak to jest w innych szkołach, ale u nas to jakaś plaga” – zaczyna swój list pani Monika, mama 11-letniej Zosi. „Córka do północy powtarzało materiał z historii, bo nauczyciel zapowiedział sprawdzian. Wstaje zmęczona, szykuje się do szkoły, a o 6:30 rano dostajemy wiadomość w dzienniku, że lekcja się nie odbędzie. Bo nauczyciel jest chory, bo coś wypadło, bo nie ma zastępstwa. Ja wszystko rozumiem, ale dlaczego tak późno?”.
„O 6:30 dostajemy wiadomość, że lekcja się nie odbędzie”
Rodzice, tacy jak pani Monika, czują się coraz bardziej bezradni wobec sytuacji, w której plan lekcji przestaje mieć znaczenie. Dzieci spędzają wieczory na nauce, rezygnują z odpoczynku, a rano dowiadują się, że ich wysiłek poszedł na marne.
„To zwyczajnie demotywujące” – pisze kobieta. „Zosia coraz częściej mówi, że nie ma sensu się uczyć na bieżąco, bo i tak nie wiadomo, co się wydarzy”.
Zmęczenie i chaos wśród uczniów
Z punktu widzenia ucznia taki brak stabilności to nie tylko rozczarowanie, ale też duży stres. W jednej chwili okazuje się, że plan dnia zmienia się całkowicie – jedne lekcje wypadają, inne zostają przesunięte, a czasem uczniowie spędzają godziny w szkole bez zajęć.
„Dzieci siedzą w świetlicy, bo ktoś nie przyszedł. Czasami jedna klasa ma wolne, a inna przychodzi normalnie. Dla nas, rodziców, to też problem, bo nie zawsze da się nagle zorganizować opiekę” – tłumaczy pani Monika.
Psychologowie szkolni podkreślają, że uczniowie potrzebują przewidywalności. Stały rytm dnia i pewność, że ich wysiłek przyniesie efekt, pomagają im utrzymać motywację. Jeśli uczeń kilkakrotnie doświadczy sytuacji, w której przygotowuje się na próżno, może zrezygnować z nauki albo odkładać wszystko na ostatnią chwilę.

Potrzebny szacunek dla czasu ucznia i rodzica
Pani Monika nie oczekuje niemożliwego. W liście napisała, że rozumie choroby i nagłe sytuacje, ale apeluje o zdrowy rozsądek. „Niech szkoły wprowadzą jakieś minimum – np. że informacja o odwołaniu zajęć musi się pojawić wieczorem dnia poprzedniego. Dzieci też mają prawo do odpoczynku i planowania dnia” – podkreśla.
Rodzice zwracają uwagę, że brak szacunku dla czasu ucznia to problem systemowy. W epoce dzienników elektronicznych i błyskawicznej komunikacji trudno usprawiedliwić przekazywanie informacji w ostatniej chwili. „Szkoła wymaga od uczniów punktualności i przygotowania, ale sama często tego nie dotrzymuje” – pisze autorka listu.
Jak mówi, chodzi nie tylko o stres czy naukę, ale o wychowanie do odpowiedzialności. „Jeśli uczymy dzieci, że warto dotrzymywać słowa, to sami, jako dorośli, powinniśmy dawać przykład. Zosia naprawdę stara się, ale ile razy można tłumaczyć, że znów nic z tego nie wyszło?”.
Redakcja otrzymuje coraz więcej podobnych listów. Rodzice podkreślają, że szkoła powinna być miejscem, które uczy systematyczności, a nie przypadkowości. Każdy, kto kiedykolwiek widział dziecko uczące się do późna, by rano dowiedzieć się, że lekcja odwołana, zrozumie frustrację pani Moniki. W gruncie rzeczy nie chodzi tylko o jeden sprawdzian, ale o poczucie, że ktoś nie traktuje ich wysiłku poważnie.
Zobacz też: Myślisz, że dziecko „pyskuje”? Ono tymi 3 zdaniami woła o ratunek i miłość