Dzieciaki, które znają się od urodzenia, dogadują się między sobą równie dobrze jak my, dorośli. I uwielbiają się spotykać. Zwłaszcza w sylwestra – bo wtedy robimy wszystko, by niczego nie zabrakło. Ani naszych ulubionych planszówek, muzyki, chili con carne, kiełbasek i ziemniaków z ogniska… Ani grzańca, szampana i innych alkoholi.

Reklama

Tak, pijemy alkohol przy dzieciach

Jak wyglądają nasze sylwestry? Zjeżdżamy się do Maćków jeszcze przed południem (niektórzy nawet dzień wcześniej) i wspólnie przygotowujemy jedzenie. Wcześniej ustalamy menu i kto co przywiezie, ale rzadko są to gotowe dania. Zresztą obowiązkowym punktem programu jest ognisko (z kiełbaskami, ziemniakami, kociołkiem) i chili con carne, więc przygotowujemy główne przystawki. Oczywiście każdy przywozi to, co lubi – nie tylko do jedzenia, ale i do picia. I oczywiście, że nie jest to wyłącznie woda mineralna, cola i soki. Prócz szampana nie brakuje whisky, czystej wódki, win (białych i czerwonych) i piwa.

Przez ostatnie dziewięć sylwestrów alkoholu nie piły wyłącznie dziewczyny, które były akurat w ciąży lub karmiły piersią. Ale wiecie co? Bywały sylwestry, że żadna z nas nie była w ciąży i nie karmiła piersią, więc pili wszyscy. Mimo to nigdy nikt nie upił się tak, by miał się czego wstydzić. Tak, żeby bełkotać, chwiać się na nogach, wymiotować. Powtarzam: nikt i nigdy. Nawet kiedy nie było jeszcze dzieci. Kto nie wierzy, że można pić kulturalnie – niech zastanowi się, dlaczego jest takim niedowiarkiem…

Nikt się nie upija

Co robimy, kiedy już przygotujemy jedzenie? Gramy w planszówki, tańczymy, gadamy. Dzieciaki bawią się na górze – mają tam swoje przekąski i soczki. Co i raz zbiegają do nas ze śmiechem albo z płaczem, jak to dzieciaki. Owszem, widzą wtedy na stole butelki, szklaneczki, kieliszki. Tak, widzą też nas, sączących swoje drinki i wygłupiających się, ale nigdy agresywnych, leżących na podłodze czy śpiących z nosem w sałatce. Około północy mamy już rozpalone ognisko, oczywiście jeśli nic nie pada. Starsze dzieciaki i te, które nie śpią – wychodzą z nami przed dom. I tak, pijemy przy nich szampana.

Co by było gdyby...

Co by było, gdyby coś się stało, a my wszyscy bylibyśmy na rauszu (celowo nie używam słowa: pijani)? Nie wiem. Bo nigdy nic się nie stało. Żadne dziecko nigdy nic sobie nie złamało ani nie rozcięło. Żadne nie dostało ataku wyrostka robaczkowego ani nawet biegunki. Dlaczego mam zakładać, że w tym roku, akurat w momencie, gdy każdy będzie już po pierwszym łyku swojego drinka – na naszą imprezę spadnie deszcz nieszczęśliwych wypadków? Że wybuchnie pożar, pękną wszystkie rury, do domu wpadnie szaleniec z bronią… Że nasze dzieciaki połamią sobie nawzajem nosy, ręce i nogi?

Zobacz także

OK, mogłabym to zakładać, ale wolę po prostu zrelaksować się w gronie bliskich. Potem się wyspać, zjeść wspólne noworoczne śniadanie i dopiero wtedy ruszyć w drogę do domu. Z głową pełnych fajnych sylwestrowych wspomnień do kolekcji. Nie przesadzajcie, kilka drinków przy dzieciach nie zaszkodzi. Przecież nic się nie stanie, a w sylwestra trzeba się zabawić.

Kaja

Uwaga: taka postawa jest skrajnie nieodpowiedzialna. Eksperci twierdzą, że picie alkoholu przy dziecku utrwala przekonanie, że bez procentów nie można się dobrze bawić. Co więcej, nigdy nie można mieć pewności, że nie dojdzie do sytuacji losowej, w której obecność trzeźwego dorosłego będzie konieczna – np. żeby zabrać dziecko do szpitala. Jeśli decydujesz się pić alkohol przy dziecku, zadbaj o to, by co najmniej jedna z osób dorosłych była całkowicie trzeźwa!

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama