Niewątpliwie poświęcamy się i nie oczekujemy niczego w zamian
Tak wygląda nasza matczyna miłość. Choć brak nam snu, a zmęczenie sprawia, że powieki stają się ciężkie niczym głazy, nie podajemy się.
Młoda mama opublikowała na Facebooku historię, znaną większości mam.
Bunmi Laditan opisuje sytuację, w której po całym dniu pracy przy dzieciach marzyła o chwili odpoczynku, ale zaledwie po godzinie snu jej syn zaczął przywoływać ją płaczem. Zmęczona i niezadowolona starała się uśpić go jak najszybciej. Wtedy odkryła prawdę doskonale znaną wszystkim mamą – im szybciej próbujemy zrobić coś przy dzieciach, tym więcej czasu nam to zajmuje, bo dzieci wymagają całkowitej naszej uwagi. Odłożyła więc na bok ulubiony film i postanowiła być z dzieckiem tu i teraz. Poświęcamy wiele dla naszych dzieci, ale z pewnością każda z nas potwierdzi, że warto!
„Wraz z nadejściem nocy przychodzi, nastaje mój czas. Dzień jest wypełniony pracą, sprzątaniem, zakupami, podczas gdy wraz z ciężkimi i systematycznymi oddechami ostatniego dziecka, odżywam na nowo. Gdy milczenie zstępuje na mój dom, jestem wolna i mogę robić, co chcę.
Godzinę po tym, jak wszystkich położyłam, usłyszałam płacz dziecka. Zamarłam i słuchałam. Czasem popłakuje przez sen, ale nie, on wołał mnie.
Znalazłam go wpółsiedzącego, poruszonego i spoconego. Mówił coś niezrozumiale płaczliwym głosem. Próbowałam moich wszystkich zwykłych sztuczek: szukania jego ulubionego czerwonego misia (…)
Nic nie działało i czułam, że znajoma frustracja rośnie. Nie chcę być tu w tym pokoju, walcząc z najtrudniejszą wersją jego. Chciałam leżeć, czytać, oglądać tv czy jeść coś, czego nie powinna. Zasłużyłam na to (…) A co jeśli obudzi rodzeństwo? Gorszą rzeczą niż jedno płaczące w nocy dziecko, jest trójka płaczących dzieci.
Moim pierwszym odruchem była walka w obronie tego, co moje – świętej nocy – ale jeśli czegoś macierzyństwo mnie nauczył to, to że niektórych rzeczy nie można robić w pośpiechu. Dzieci czują, gdy jesteśmy zniecierpliwione i wtedy z premedytacją, celowo wszystko opóźniają. Wyczuwają, gdy jesteśmy w dwóch miejscach naraz i użyją każdej broni, którą posiadają, by sprowadzić cię tu i teraz.
Jestem aktywna. Jestem rozwiązywaczem problemów, burzą mózgów, człowiekiem czynu. Lubię panować nad sytuacją. Ale na 3-latka, który mnie potrzebuje, żebym siedziała w ciemnościach obok jego łóżka i trzymała go za rękę, póki nie zaśnie, wiem, że nic nie wymyślę.
Odsunęłam myśli o wszystkich rzeczach, które marzyłam zrobić na bok i skoncentrowałam się na byciu w ciemnym pokoju z moim synkiem w piżamie w „Psi patrol” i tanim plastikowym łóżku w kształcicie Zizygzaka Mcqueena.
Zrelaksowałam się na cienkim dywanie położonym na drewnianej podłodze i ustąpiłam, nie dla niego i jego potrzeb, ale dla tego, co ta chwila znaczy dla mnie. Musiałam tam być, wiedziałam to (…) Książki dla rodziców i doświadczone babcie mogą mówić co innego, ale ja czułam w kościach, że muszę tam być.
Nie myślałam o niczym, czułam jego delikatną rączkę w mojej dłoni, która najpierw ściskała mnie w napięciu, a potem rozluźniła się, a jego oddech pogłębił się i ustabilizował.
Ludzie płacą duże pieniądze za to, by dowiedzieć się tego, czego dzieci uczą za darmo: jak przestać z czymś walczyć i dostrzec to. Nie oznacza to, że masz godzić się na wszystko, ale aby skutecznie zmieniać rzeczy, najpierw należy doświadczyć ich, bez względu na niedogodności z tym związane. Czasem trzeba usiąść.
Teraz wreszcie śpi. Z dziećmi "dobranoc" może czasami oznaczać, "do zobaczenia wkrótce", ale czuję się spokojna. Bez względu czy obudzi się o 8, czy za 30 minut, będę przy nim. W sumie po to mam kawę”
Zobacz też: Gdy będziecie płakać ze zmęczenia, przypomnijcie sobie o mnie… – poruszający apel mamy