Reklama

Wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem to ciężka praca, której prawie nikt nie docenia. Ciągłe zmęczenie, piętrzące się sterty prania, narastająca wściekłość i poczucie winy, że wszystko idzie nie tak – z tym walczą niemal wszystkie "mamy na pełen etat".

Reklama

Fran, mama 2 dzieci i autorka blogu whingewhingewine.co.uk, opisała, jak wygląda dzień z życia "pełnoetatowej" mamy. Jak sama przyznaje, jej rozkład dnia jest dość przewidywalny, choć czasem pozwala sobie na ekscytujące wyprawy, takie jak... wyjście do zoo. Na ogół dzień wygląda tak:

24h z życia mamy dwójki dzieci

Cała noc: Nie wysypiam się.

5 rano: Jak zawsze budzi mnie niemowlę. Nie zamierza zasypiać. Przeklinam w myślach. Karmię. Ono na mnie wymiotuje. Obiecuję sobie, że później zmienię pościel. Nie mogę się zmusić do otwarcia oczu, chociaż niemowlę szturcha mnie szponami jak u Wolverine'a. Stwierdzam, że obetnę je później, kiedy się nieco rozbudzę.

7 rano: Niemowlę zasypia w moim łóżku. Próbuję zasnąć, nie udaje mi się. Zamiast wstać i się ubrać, tak jak obiecywałam, zostaję w łóżku i przeglądam Facebooka.

Około 8 rano: Zauważam, że maluch nie śpi, prawdopodobnie już od jakiegoś czasu. Wymykam się niemowlakowi, ale się budzi. Zmieniam pieluchę mimo protestów. Schodzimy na dół w piżamach.

8.30 rano: Próbuję namówić malucha do powrotu na górę, umycie się i ubranie. Ona się bawi i nie chce tego robić. Żałuję, że nie zrobiłam tego przed śniadaniem. Poddaje się, znoszę na dół ubrania, żeby ją ubrać. Niemowlę robi kupę, więc zanoszę je na górę, żeby zmienić pieluchę. To jedyny ubrany członek rodziny.

9 rano: Jeśli mam plany, wzdrygam się, zaczynam panikować, że nie jestem jeszcze gotowa i że się spóźnię. Ubieram się. Jeśli nie mam planów, rozważam ubranie się i pójście z dziećmi do parku. Pytam malucha, czy ma ochotę wyjść, wiedząc, że prawdopodobnie powie, że nie.

10 rano: Wychodzę, chociaż i tak się spóźnię albo kładę niemowlę na krótką drzemkę. Być może to czas na obowiązki domowe. Próbuję zachęcić malucha do wyjścia do parku, wydaje mi się to lepszym pomysłem niż siedzenie w domu cały dzień, ale ona dostaje histerii, więc zostajemy w domu, bawimy się w kuchnię albo lalkami. W głowie tworzę listę rzeczy, których z powodu braku czasu nigdy nie zrobię. Próbuję spać z otwartymi oczami.

Południe: Niemowlę już nie śpi. Karmię dzieci (albo po prostu rzucam im trochę jedzenia, a one karmią się same. To z lenistwa, ale jest zdecydowanie więcej bałaganu).

13: Jeśli jeszcze nie wyszliśmy, wychodzimy – prawdopodobnie na spotkanie z innym dziećmi, do parku, może do domu koleżanki, żeby maluchy mogły się pobawić. Będziemy uczestniczyć w fascynującej grze "Moje! Nie, moje!" nad filiżanką zimnej herbaty. Szybko będę żałować tej decyzji.

15: Większość zajęć dla mam z dziećmi się kończy. Obliczam czas do położenia dzieci spać. Kilka godzin. Zabieram się do położenia niemowlaka, czas na drugą drzemkę. Nie bardzo ma na to ochotę. Sadzam malucha przed telewizorem, włączam jakiś okropny program dla dzieci i próbuję uśpić niemowlę.

15.30: Zabawa. Jeden z wielu ekscytujących sposobów spędzania czasu. Może zabawa plasteliną; liczenie do 20 wiele, wiele, wiele razy pod rząd; kolorowanie; czytanie książek, chociaż znamy ich słowa; śpiewanie w kółko "Mam tę moc"; zabawa w chowanego w wersji malucha (siedzenie na kanapie z poduszką na głowie i ciche podśmiechiwanie się) albo coś, przez co będę miała dużo sprzątania.

16.30: Jeśli niemowlę w ogóle zasnęło, właśnie się budzi (chociaż to bardzo optymistyczny scenariusz). Już prawie pora kolacji. Żałuję, że nie byłam zapobiegawcza i nie ugotowałam czegoś w weekend. Niemowlę jest zmęczone i nie w humorze. Słucham malucha krzyczącego "Już? Już?", dopóki kolacja nie będzie gotowa.

18: Pora kąpieli i cała zabawa z tym związana.

18.30: Mąż wraca do domu. Wydech. Jeśli jeszcze go nie ma, zaczynam w myślach na niego wrzeszczeć. Przecież to jego wina, że komunikacja miejska nawala.

19: Kładę dzieci do łóżka, wbrew ich woli. Mówię, że o 21 kładę się spać. Nalewam sobie wina.

20: Jem kolację, piję wino, choć obiecywałam sobie, że nie będę tego robić w tygodniu. Oglądam telewizję, zamierzam wcześnie iść spać.

21: Nie idę spać.

22: Nie idę spać.

22.30: Zasypiam z iPadem w ręce i przyznaję się do porażki.

23: Nie mogę zasnąć. Przypominam sobie, że nie obcięłam niemowlakowi paznokci. Żałuję, że nie zmieniłam pościeli.

Jak wygląda wasz dzień? Jest chociaż trochę podobny do dnia Fran? Piszcie w komentarzach!

Czytaj także: 13 kłamstw potrzebnych mamie, by przetrwać

Reklama

źródło: parent.co

Reklama
Reklama
Reklama