Reklama

Do tej pory dwa razy w roku, przy okazji urodzin i Gwiazdki, mogliśmy sobie pozwolić z mężem na nieco szaleństwa – dzieci pisały listy do Mikołaja, a my stawaliśmy na rzęsach, żeby spełnić ich pragnienia. Jeśli nie wszystkie, to chociaż część. Na myśl o tegorocznych świętach chce mi się płakać. Płakać, krzyczeć, skakać ze złości. Bo choć oboje pracujemy i zarabiamy, a do tego dostajemy 500+ na dwoje dzieci, to przez to, co dzieje się w tym kraju, będę musiała wybierać: fajniejszy prezent dla dziecka albo wizyta u dentysty, którą i tak przekładam już od kilku miesięcy.

Reklama

Albo prezenty, albo…

Helenka skończyła w tym roku 7 lat, Janek – 5. Moje dzieci wiedzą, że w święta nie chodzi wyłącznie o prezenty, ale przecież… to jeszcze dzieci. Co roku wspólnie siadamy i piszemy listy do Mikołaja. One nie chcą żadnych smartfonów, robotów czy elektronicznych gadżetów za kilkaset złotych. W tym roku Helenka poprosiła o zestaw małego chemika i świecące rolki. Jaś – duży zestaw Lego i kilka drobiazgów.

Jeszcze rok czy dwa lata temu mogłabym kupić te prezenty niemal bez zastanowienia. Dziś muszę wybierać, z czego zrezygnuję, żeby kupić moim dzieciom to, o czym marzą. Z prywatnej wizyty u lekarza, bo na NFZ muszę czekać pół roku? Może zostaniemy w domu, zamiast jechać 300 km do dziadków, i zaoszczędzimy na paliwie, którego ceny są kosmiczne? Albo zaryzykuję i w tym miesiącu nie zapłacę raty kredytu za mieszkanie?

Jestem przerażona, przed jakimi wyborami muszę stawać. A pomyśleć, że nie jestem jeszcze w tak złej sytuacji – przecież ile jest rodzin, gdzie rodzice nie pracują albo pracuje tylko jeden z nich, gdzie dzieci są chore i trzeba wydawać co miesiąc fortunę na leki czy rehabilitację… Mam dość słuchania, jak to świetnie się żyje w tym naszym kraju, i jaki ten rząd dobry, bo daje nam 500+, a niedługo to 12 tysięcy na dziecko. Ludzie, czy wy oczu nie macie? Czy nie widzicie, jak wkładacie produkty do koszyka, że z miesiąca na miesiąc wszystko jest coraz droższe?!

Gdybym miała organizować święta dla całej rodziny, kupować wszystkim dzieciakom prezenty – nawet upominki za 30 zł – chyba poszłabym z torbami. Albo brałabym chwilówkę, żeby tylko to przetrwać… Nie chcę współczucia, bo wiem, że inni mają gorzej. Chcę się po prostu wyżalić. I może usłyszeć, że naprawdę nie jestem w tym sama.

Karolina, 34 lata

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama