Ta historia jest smutna z wielu powodów, na szczęście ma dobre zakończenie. Z jednej strony mamy tu historię pary, która chce być rodzicami, ale nie może mieć własnych dzieci. Decyduje się adoptować dziecko, które ma się niedługo narodzić. To ma być zwieńczenie ich marzeń o rodzicielstwie.

Reklama

Z drugiej strony mamy kobietę, która zachodzi w ciążę z mężczyzną, który nie byłby częścią życia dziecka. Christina Fischer ma już 18-letnie dziecko i nie planowała po raz kolejny zostawać matką. Właśnie zamknięto osiedle przyczep, na którym mieszkała, nie wie, gdzie się podzieje. Aborcja nie wchodzi w grę.

Przez agencję adopcyjną znajduje ją wspomniana para i postanawia adoptować jej dziecko po porodzie. Przez całą ciążę utrzymują kontakt, dowiadują się o rozwój dziecka i czekają na dzień porodu.

Jest też maleńka dziewczynka, Abigail, która ma dać szczęście dwójce ludzi i zaznać miłości w domu, w którym brakuje dziecka. Na swoje nieszczęście rodzi się chora, czego nie wykazały wcześniej badania.

Jeden z lekarzy zwrócił tylko uwagę na to, że Abigail na obrazie USG ma małe uszy, ale nikogo to nie zaniepokoiło. Po porodzie okazało się, że dziewczynka urodziła się z zespołem Treachera Collinsa - rzadką chorobą genetyczną polegającą na deformacji twarzy. Gdy adopcyjni rodzice dowiedzieli się o tym, wyszli ze szpitala we łzach, rezygnując z adopcji.

Zobacz także
Facebook / Oksana Peery

Ta historia byłaby po prostu tragiczna, gdyby nie to, że biologiczna mama dziewczynki postanowiła w tej sytuacji zatrzymać dziecko. Mówi, że odebrała to jako znak, a jej serce zalała miłość do córki. "Jest moim sercem. Bez niej przestałabym istnieć" - mówi Fischer.

Oksana Peery, fotografka, kiedy dowiedziała się o tej historii podarowała Abigail i jej mamie sesję fotograficzną, której efekty widzicie m.in. na tych zdjęciach.

Nie potrafimy jednak nie myśleć o tym, że ci adopcyjni rodzice też muszą przeżywać tragedię. Trudno nam uwierzyć, że nie zmagają się z poczuciem winy. Wygląda na to, że jednak nie byli gotowi na zostanie rodzicami, przynajmniej nie w sytuacji, w której nie oznacza to zdrowego dziecka i sielskiego życia, ale też nie potrafimy jednoznacznie oceniać ich reakcji. Nikt nie wie, jak zareagowałby w obliczu informacji o chorobie dziecka.

Chcemy myśleć, że wszyscy – zarówno biologiczni, jak i adopcyjni rodzice – są w stanie stawić czoła każdej sytuacji – i istnieje wiele wzruszających historii potwierdzających tę tezę, a jednak wiemy, że nie zawsze tak bywa. Zasmuciła nas ta opowieść, ale też niezmiernie się cieszymy, że mała Abigail jednak będzie miała miłość i dom. Z całego serca życzymy jej i jej mamie jak najlepszego życia!

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama