O tym, że system funkcjonowania przedszkoli w wakacje jest "żenujący" napisała 30-letnia Karolina, na swoim i męża Artura blogu "DwaPlusCztery.pl.". Mimo że na czas wypełnili formalności o zapisanie ich trójki dzieci do przedszkola na wakacje, pozostali na lodzie. Dzieci nie przyjęto do żadnej z placówek i rodzice nie mają pojęcie jak zapewnić im teraz opiekę. Pewnie nie są jedynymi w podobnej sytuacji. W naszej redakcji jedna z koleżanek dziennikarek też ma podobny problem. Druga - ma zapewnioną opiekę przez dwa miesiące, tylko że w ....kilku przedszkolach. Super, tak przekładać dziecko z miejsca na miejsce co dwa tygodnie, prawda?

Reklama

Zostali na lodzie

Artur i Karolina to 30-latkowie, mający czwórkę dzieci, w tym trójkę przedszkolaków, mieszkają w Warszawie. Jeszcze przed wakacjami przystąpili do rekrutacji do przedszkoli dyżurujących w wakacje. "Polujesz więc na wolne miejsca, niczym wygłodniały wilk na sarnę. Sprawdzasz co chwila zegarek czy to już czas i system internetowy wystartował, a Ty musisz w ciągu paru sekund zgłosić wszystkie swoje dzieci na listę" - opisała mama "wyścig" po miejsce.

Ale jak podkreśla samo zgłoszenie wniosku to tylko jedna setna sukcesu. Pismo trzeba złożyć na czas. "Teraz drukujesz wnioski i lecisz na zbity pysk przed zamknięciem przedszkola pierwszego wyboru, żeby ten wniosek złożyć u dyrekcji". Formalności dopełnione, teraz już tylko czekanie, czy się udało.

I tu kolejne schody, bo jak się okazuje, nawet jeżeli będziesz mieć tyle szczęścia, że otrzymasz miejsce w placówce wakacyjnej, to w rzeczywistości będzie to kilka przedszkoli, gdyż co dwa tygodnie inna placówka pełni dyżur w dzielnicy. "Dzieciaki są więc przerzucane co jakiś czas do innego przedszkola, z innymi dziećmi i innymi paniami" - opisuje mama. A przecież nie trzeba mieć zbyt wielkiej wiedzy psychologicznej, aby zdawać sobie sprawę, że dla maluchów w tym wieku takie zmiany środowiska, w tak krótkim czasie, to duży stres!

Kto pierwszy, ten lepszy?

Pani Karolina pisze, że nie rozumie, według jakich kryteriów przyznawane są miejsca. "W przypadku wakacji decyduje szczęście i sama nie wiem co jeszcze, bo nikt nie udzielił mi do tej pory odpowiedzi na to, co stanowi kryterium wyboru" - napisała mama. Efekt – dzieci nie dostały się do przedszkola na lato i rodzice nie wiedzą jak zapewnić im opiekę w sierpniu. "Będziemy kombinować i przerzucać je z miejsca do miejsca, bo żadne z nas nie ma tyle urlopu, żeby cały sierpień obstawić" - opisała.

Zobacz także

Co prawda rodzina dostała alternatywę - wolne miejsca w przedszkolu po drugiej stronie miasta. Ale to kiepskie rozwiązanie. "Dla nas oznaczałoby to dwie godziny w podróży, żeby się tam rano dostać, a potem dojechać do pracy. Pięknie co?" - pisze pani Karolina.

Mama zastanawia się, dlaczego system jest tak skonstruowany, że nie wszystkie dzieci mają zapewnione miejsce w przedszkolach na czas wakacji. Dlaczego placówki są na tak długi czas zamykane latem? Przecież inne miejsca pracy też mają pracowników na wakacyjnym urlopie i potrafią w tym czasie funkcjonować. "A jak to się dzieje w innych zakładach pracy? Przecież żaden z nich nie zamyka się na dwa miesiące. Żaden z nich nie ma przestoju. Istnieje coś takiego jak plan urlopowy i można to wszystko pogodzić" - zauważa trafnie mama.

Pani Karolina napisała, że czuje się zostawiona na lodzie, zażenowana i jest jej wstyd, że tak wygląda pomoc rodzicom. Pyta się, czy w innych miastach jest podobnie? Czy też może inne miasta mają działające “w normalnym trybie" przedszkola państwowe?

No właśnie, jak jest u Was? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama