Rodzice odzyskają pieniądze z zasiłków, których nie dostali? Jest nadzieja!
Z uwagi na to, że w wakacje niektóre żłobki i przedszkola miały przerwę – rodzice występowali o przyznanie im zasiłku opiekuńczego. Niestety, dostali oni odpowiedzi odmowne. ZUS twierdzi, że przerwy były zaplanowane, więc rodzicom pieniądze się nie należą. Sądy są innego zdania.
Od 27 lipca rodzice mogli skorzystać z zasiłku opiekuńczego na dziecko do lat 8 jedynie na zasadach ogólnych, ponieważ rząd nie przedłużył zasiłku dodatkowego. Żeby rodzic mógł jednak skorzystać z zasiłku na zasadach ogólnych – placówka musiałaby być zamknięta nagle, a rodzic powinien dowiedzieć się o tym 7 dni przed planowanym zamknięciem. Wiele żłobków i przedszkoli podczas wakacji miało jednak planowe przerwy, a inne placówki nie chciały przyjmować „obcych” dzieci.
Brak możliwości posłania dziecka do przedszkola
W wakacje rodzice mieli problem z tym, żeby posłać dziecko do przedszkola lub żłobka. Planowe przerwy i sytuacja związana z pandemią koronawirusa skutecznie to utrudniły. Rodzice spotykali się często również z odmową innych placówek, ponieważ przepisy sanitarne zabraniały przyjmowania „obcych” dzieci. ZUS nie chciał jednak wypłacać zasiłku opiekuńczego, jeśli placówka wcześniej informowała o zamknięciu.
„ZUS odmówił mi wypłaty zasiłku opiekuńczego na dziecko do lat 8 z puli 60 dni. Byłam zmuszona wystąpić o świadczenie od 27 lipca do końca sierpnia. W Zakładzie powiedziano mi, że wakacji opieka nie dotyczy. Dziecko ma dopiero 5 lat. Placówka, do której chodziła córka, była w sierpniu planowo zamknięta z powodu wakacyjnej przerwy. Nie spełniałam więc wymogu nagłego zamknięcia przedszkola, o którym mowa jest w przepisach” – napisała pani Katarzyna z Łowicza.
Takich przypadków jest więcej, panią Agnieszkę również spotkała podobna sytuacja: „To nie są duże pieniądze, ale chodzi o zasadę. Sądy patrzą na każdą sprawę indywidualnie, nie tak jak ZUS. Dobrze mieć dowody i świadków, zaświadczenia z placówek, które odmawiały nam przyjęcia dziecka”.
Wygrana sprawa w sądzie
Pani Magda ze Szczecina chciała umieścić swoje dziecko w prywatnym przedszkolu, co łączyło się z wysokimi opłatami. Jednak nawet w tej sytuacji żadne przedszkole nie zgodziło się przyjąć jej dziecka. W efekcie kobieta była zmuszona zostać z nim w domu, zamiast iść do pracy. „Sprawa wygrana. Trochę to trwało, ale warto było” – pisze pani Magda.
Zdanie prawników
Agnieszka Ostrowska, radca prawny z Warszawy, specjalista prawa pracy i ubezpieczeń społecznych jest zdania, że wygrane sprawy w sadzie są jedynie kwestią czasu: „ZUS przeciąga postępowania, licząc, że osoby ubezpieczone się zniechęcą i odstąpią. Jeśli panie te przedstawią w sądzie dowody, że starały się rozwiązać swój problem z opieką nad dzieckiem, ale im wszędzie odmawiano, sąd na pewno weźmie to pod uwagę”.
Co z rodzicami, którzy mogli posłać swoje dziecko do żłobka lub przedszkola, ale bali się to zrobić z uwagi na koronawirusa? „Jeśli ZUS odmówił im zasiłku opiekuńczego, muszą przekonać sąd, że ich obawy miały poważne podstawy, takie jak: przewlekła choroba dziecka albo duża liczba zakażeń w danym miejscu zamieszkania” - wyjaśnia prawniczka.
Źródło: money.pl
Zobacz także:
- Koronawirus: tysiące dzieci nie dostaną się do przedszkoli? „Przywróćcie zasiłek opiekuńczy!”
- Zasiłek opiekuńczy – problem, którego Ministerstwo nie chce dostrzec
- Zasiłek opiekuńczy dla rodziców dzieci do 8 lat jednak zniknie? Kontrowersje wokół wyjaśnień ministerstwa