W niedzielę, 1 listopada, wcześnie rano rodzice z dwulatkiem przyjechali do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Jak podaje opolska "Gazeta Wyborcza", chłopiec już wtedy był w bardzo ciężkim stanie: miał zimne rączki i nóżki, wzdęty brzuch, głowę mokrą od potu. Wymiotował od 12 godzin.

Reklama

W szpitalu rodzice Szymona dowiedzieli się, że muszą czekać na przyjście lekarza, który zaczyna dyżur, bo lekarka schodząca z dyżuru nie zgodziła się przyjąć chłopca. Czekali ponad godzinę – aż w końcu dwulatek stracił przytomność.

Lekarze przewieźli dziecko na OIOM, gdzie przez kolejne 40 minut był reanimowany, ale nie udało się go już uratować.

Ordynator opolskiego OIOM-u, dr Wojciech Walach w artykule dla "Gazety Wyborczej" potwierdził, że dziecko trafiło do niego w skrajnie ciężkim stanie i z objawami sepsy. "Przebieg infekcji był piorunujący" – powiedział.

Sprawę bada opolska prokuratura. Wyniki sekcji zwłok dziecka nie są jeszcze znane.

Zobacz także
Reklama

Czytaj także: Co to jest sepsa? Komu grozi?

Reklama
Reklama
Reklama