Reklama

To była zwykła rodzina: Barbara, Krzysztof i ich mały synek. Razem oczekiwali narodzin drugiego dziecka, córeczki Marysi. Słyszeli już bicie jej serca, oglądali maluszka na USG.

Reklama

Rodzina rozpoczynała październikowy dzień. Ojciec wyszedł do pracy, a ciężarna kobieta odprowadzała do przedszkola synka. Błąd kierowcy odebrał im nienarodzoną jeszcze córeczkę.

„Nie widziałem jej”

Kobieta z wózkiem już kończyła przechodzić przez pasy. Wcześniej zatrzymał się przed nią bus, aby mogła bezpiecznie wejść na przejście dla pieszych. Gdy była kilka kroków przed końcem pasów, wjechał w nią samochód.

„Kiedy zobaczyłam pojazd wjeżdżający na pasy, pomyślałam, że już nie ucieknę” – opowiadała pani Barbara. Zdążyła tylko odepchnąć wózek, aby chronić synka. Chłopcu nic się nie stało, ale ją samą zabrało pogotowie.

Sprawca wypadku twierdził, że nie widział kobiety ani wózka, gdyż miał zaparowane szyby. To go nie usprawiedliwia, bo każdy kierowca ma obowiązek tak przygotować auto do jazdy, aby dobrze widzieć otoczenie samochodu i to, co ma przed sobą.

„Jej już nie ma”

„Zadzwonił telefon, że Basia została potrącona. Najpierw pobiegłem zobaczyć, co z dzieckiem, potem do narzeczonej. Byłem spanikowany, nie mogłem zebrać myśli. Biegałem między dzieckiem a żoną. Ona pytała, co z Marysią” – opowiadał pan Krzysztof.

W szpitalu pani Barbara przeżyła chwile grozy. Lekarze robili USG prenatalne, odwracając od niej monitor. Najpierw nic nie chcieli jej powiedzieć, mówili, że potrzebna jest konsultacja z ginekologiem. Gdy przyszedł, powiedział, że nie ma dobrych informacji.

Babcia nienarodzonej Marysi tak wspomina tragedię: „Poinformowali mnie, że będą wyciągać Marysię. Powiedziałam, że to dobrze, że już sobie poradzi. Wtedy w słuchawce nastała cisza, a potem usłyszałam, że sobie nie poradzi, bo Marysi już nie ma”.

„Nie mogłam jej nawet przytulić, złapać za rękę. Musiałam ją pochować, bo ktoś mnie nie widział na pasach. Tak bardzo na nią czekałam, a nie mogłam jej nawet poznać” – mówi pani Barbara.

Badania zdecydują o oskarżeniu

Prokurator czeka na wyniki badań, które odpowiedzą na pytanie, czy Marysia była zdolna przeżyć poza organizmem matki i czy straciła życie w wyniku wypadku. Jeśli obie rzeczy zostaną potwierdzone przez biegłych, kierowca może zostać oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

A wystarczyło zadbać o odparowanie szyb.

Kierowca busa, który był świadkiem wypadku, mówił, że sprawca miał mnóstwo czasu, żeby zareagować – zahamować, ominąć pieszych, albo nawet wjechać w niego na przeciwnym pasie. Niestety nie podjął żadnego działania.

Źródło: dziendobrytvn.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama