Reklama

Państwo Emilia i Damian są rodzicami 6-tygodniowego Kubusia. W marcu ich synek zachorował i musieli pojechać z maluszkiem do szpitala. Tam zaczął się ich dramat.

Reklama

Serduszko przestało bić

13 marca rodzice trafili do szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim. Synek był przeziębiony, ale ponieważ ma zaledwie półtora miesiąca, rodzice nie ryzykowali i woleli natychmiast znaleźć się pod opieką lekarza. I słusznie. W przypadku tak małych dzieci niewinnie wyglądające przeziębienie bardzo szybko może przekształcić się w ostrą infekcję dróg oddechowych, zagrażającą życiu dziecku.

W szpitalu serduszko malutkiego Kubusia zatrzymało się. Lekarze podjęli natychmiastową reanimację. Po chwilowej walce przywrócono chłopcu czynności życiowe. Natychmiast przetransportowano maluszka karetką do szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie.

Na miejscu okazało się, że Kubuś zachorował na RSV, czyli Respiratory Syncytial Virus, które wywołało zakaźne zapalenie płuc. Nie zbędne było zaintubowanie maluszka i podłączenie jego ciałka do respiratora. Niestety maleństwo było wycieńczone walką z zakażeniem i bardzo pogorszyły się wyniki jego morfologii krwi. Aż dwa razy trzeba było przetoczyć chłopcu krew.

"To była ogromna walka o jego życie, walczyliśmy przez 10 dni. W końcu udało się, po 10 dniach zaczął łapać pierwsze oddechy, lekarzom udało się go uratować" – napisali rodzice, którzy dopiero teraz mogą odetchnąć z ulgą. Synek jest już z powrotem w domu. "Dziś nasze maleństwo jest już z nami w domku, cieszy się życiem z nami. I jest szczęśliwy" – opisali.
To, co przeżyli, było dla pani Emili i pana Damiana bardzo ciężkim doświadczeniem i tym bardziej doceniają pracę, jaką wykonali lekarze ratujący życie ich dziecka. A poście dziękują całemu oddziałowi szpitala. Ale przede wszystkim dziękują Jerzemu Owsiakowi.

"Będziemy mu wdzięczni do końca życia"

"To dzięki jego fundacji udało się uratować życie Kubusia dzięki jego sprzętowi, który podarował szpitalowi. Będziemy mu wdzięczni do końca życia za to, co robi dla ludzi" – powiedzieli. Proszą o udostępnianie swojego posta, bo chcą w ten sposób wspierać Owsiaka, żeby "dalej pomagał i nikt nie próbował mu robić pod górę!".

Zapraszamy do wypełnienia ankiety dla czytelniczek mamotoja.pl! Kliknij w grafikę:

mamotoja.pl

Ta historia ma happy end i bardzo cieszymy się w mamotoja.pl, że mogłyśmy ją opisać. Cieszymy się także z tego powodu, że życie jeszcze raz pokazało, jak bezcenna jest praca Jurka Owsiaka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dla chorych dzieci, dorosłych oraz szpitali w Polsce. To najlepszy dowód na to, jak wysiłek i wsparcie wielu milionów Polaków każdego dnia czynią coś dobrego. Cieszymy się, że także redakcja "Mamo, To ja", biorąc czynny udział w Orkiestrze, dołożyła swoją cegiełkę do zebrania rekordowej w tym roku sumy 126 mln złotych w styczniowym finale WOŚP.

A wy jak oceniacie to, co dla chorych w Polsce robi Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach!

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama