Reklama

„To był dla nas ciężki rok szkolny. Mój syn skończył pierwszą klasę, mimo nauczycieli, którzy czepiają się tych biednych dzieci na każdym kroku. Przysięgam, żyć nie dają! Myślałam, że w wakacje wreszcie odetchniemy, Kacperek zapomni o szkole, nabierze sił... Ale nie! Wychowawczyni popłynęła – kazała przeczytać opasłą książkę na wrzesień!

Reklama

Lektura na wakacje – czy to normalne?

Kacperek od początku miał problemy z czytaniem. Do tej pory idzie mu to opornie, duka, myli się i bardzo się przy tym denerwuje. Wcale mu się nie dziwię, ma przecież dopiero 8 lat, nie musi jeszcze czytać płynnie. Nauczycielka jest widocznie innego zdania i uznała, że przeczytanie 200-stronicowej kobyły to dla dzieci bułka z masłem. Kazała całej klasie przeczytać całość na wrzesień. I jeszcze zastrzegła, że to dzieci mają czytać, nie rodzice. I nie wolno słuchać audiobooka, tylko czytać i czytać... Wariactwo!

I co teraz, mój synek, zamiast biegać z kolegami po podwórku, ma ślęczeć nad książką?? Kiedy temperatura rośnie, wszyscy się bawią, pluskają w wodzie, on ma myśleć o nawiedzonej pani Kasi ze szkoły i jej chorych pomysłach? Nigdy nie byłam fanką streszczeń, ale w takiej sytuacji chyba nie mam wyjścia. Przeczytam Kacperkowi, o co chodzi w tych 'Dzieciach z Bullerbyn' i będzie miał lekturę zaliczoną. No bo przecież nie zmarnuję mu wakacji!”.

Izabela

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama