Dzieci tyją? Tak! Ale miewają też bulimię i anoreksję
Dietetycy biją na alarm, że coraz więcej polskich dzieci ma nadwagę albo cierpi na otyłość. Uważam, że alarm powinni wszcząć również psychologowie. Bo dzieci ogarnięte obsesją szczupłej figury odchudzają się na potęgę. Wiele z nich potem ma bulimię, anoreksję, a wszystkie – kłopoty z akceptacją siebie.
Nie wyglądam jak szczupła dwudziestolatka, bo nią nie jestem. Wyglądam normalnie, czyli NIE TAK jak większość moich równolatek, które można zobaczyć w gazetach (ja w przeciwieństwie do nich mam cellulit, a mój brzuch pamięta, że przeszłam dwie ciąże).
Staram się być spokojna o swój wygląd, nie popadać w kompleksy, nie wierzyć zdjęciom, które kreują kolorowe magazyny (pracuję w wydawnictwie i wiem, co takie fotografie przechodzą, zanim zobaczy je czytelnik).
Kult szczupłego ciała
Dzieci wierzą w to, co widzą. A widzą piękne nastolatki – szczupłe i ciągle na diecie! Oglądają zdjęcia dzieci gwiazd, które już występują na wybiegach znanych projektantów, a wiadomo – modelka musi być chuda. Już kilkulatki bawią się lalkami Barbie, których proporcje po prostu nie występują w naturze (serio, nawet u Anji Rubik). I tak powoli powstaje w każdej małej główce obraz idealnej figury i poczucie, że się do tego ideału nie pasuje.
Czytaj też: Naucz dziecko pewności siebie
To jest obsesja i paranoja!
Dawno temu moja córeczka, śmieszny ludzik z zerówki, stanęła pewnego dnia przed lustrem i powiedziała: „Ale jestem gruba!". Bardzo mnie to rozśmieszyło, bo akurat ona miała odwrotny problem – była długim patyczakiem. Ale po tej chwili wesołości trochę się spięłam: „Skąd ci to przyszło do głowy?" – zapytałam. Okazało się, że głównymi tematami rozmów kilkuletnich dziewczynek są:
a) lalki
b) ubrania
c) figura
d) odchudzanie
Koło się nakręca
Kiedy dzieci są małe, myślimy, że „chude wzory" im nie zaszkodzą. Wystarczy tylko dziecku dokładnie tłumaczyć, wyjaśniać, że wygląd to nie wszystko, że owszem, trzeba dbać o ciało, ale po to, żeby było zdrowe, że fajnie jest ładnie wyglądać, ale że nie można tego robić za wszelką cenę i najważniejsze jest przecież, żeby lubić siebie. Otóż, nie! Dzieci uczą się przez naśladowanie, a nie na wykładach o tym, co jest słuszne.
Dlatego w szkole podstawowej do wcześniejszych tematów rozmów dołącza jeszcze jeden: dieta. „A znasz dietę kopenhaską?" – to pytanie, które usłyszała kiedyś moja koleżanka od swojego 10-letniego syna! Niestety już w gimnazjum można spotkać dzieci, które wymiotują po posiłkach (to bulimia) lub głodzą się całymi dniami i tygodniami (to anoreksja). Nie wszystkie mają aż takie problemy, ale większość ma zaburzone postrzeganie własnej osoby. Przesadzam? Wśród rówieśniczek mojej córki żadna nie potrafi przyznać się do swojej wagi (nie zdradza jej lub ją zaniża).
Ratunek? Wcale o niego niełatwo
Gazety nagle nie przestaną promować chudości, lalki nie zaczną przypominać realnych ludzi, nie zamkniemy swojego dziecka z dala od mediów. Nie możemy też przesadzić w drugą stronę i zachęcać, by w ogóle o siebie nie dbało (co by nie mówić, otyłość jest chorobą, która dotyka coraz większą liczbę dzieci). To jakie jest wyjście? Musimy, Drogie Mamy, same polubić siebie! Strasznie trudne, wiem. Wymaga pracy – dzień w dzień. Może będzie łatwiejsza, gdy będziemy pamiętać, że wykonujemy ją nie tylko dla siebie, ale też dla swojego dziecka?