Hania, córeczka Róży, podczas swojej pierwszej Wigilii miała zaledwie 5 dni. Córeczka Agnieszki , również Hania – 7. Jak wyglądają święta z kilkudniowym noworodkiem?

Reklama

Zobacz także: Kalendarz rozwoju niemowlaka - 1 tydzień

Opowieść Róży - Choinka last minute

Nigdy wcześniej nie przygotowywaliśmy kolacji wigilijnej. Zawsze jeździliśmy do rodziców. Tym razem postanowiliśmy zrobić świąteczną wieczerzę sami, ponieważ jako świeżo upieczeni rodzice chcieliśmy oszczędzić naszej córeczce zarazków, hałasu i trudów podróży. Była na to za mała.

Mąż odebrał nas ze szpitala w przeddzień Wigilii, 23 grudnia. Przywiózł nas do domu i jedyną rzeczą, jaką poza tym zdążył tego dnia zrobić, było kupienie u ogrodnika jednej z nielicznych już choinek.

Drzewko zdobyte w ostatniej chwili nie było najpiękniejsze, na pewno też nie należało do najtańszych, ale
za to w całym domu unosił się jego piękny zapach. Był wieczór, Hania spała. Nie chcieliśmy hałasować, wygrzebując z pudła lampki i bombki. Postanowiliśmy, że przystroję choinkę w Wigilię. Nazajutrz byłam jednak tak zaaferowana córeczką, że nie zdążyłam się tym zająć. Ozdobiliśmy drzewko dopiero
w pierwszy dzień Bożego Narodzenia.

Zobacz także

Obolała po cesarskim cięciu, po czterech nieprzespanych nocach (Hania budziła się co godzinę), nie miałam siły na gotowanie i pieczenie. Rola kucharza przypadła więc mojemu mężowi.
Tata Hani jest wspaniały, jednak nie ma zbyt dużego doświadczenia w kuchni. Na lepieniu pierogów spędził cały wigilijny poranek, przed- i popołudnie. Właściwie można powiedzieć, że robił je wspólnie z teściową: wisiał na telefonie.

Do stołu wigilijnego usiedliśmy w pełnym składzie: mój umęczony po całym dniu w kuchni mąż, ja – niewyspana (ale na szczęście wciąż na hormonalnym „haju”, więc te cztery noce bez snu nie były dla mnie aż tak straszne), z nabrzmiałymi i obolałymi od nadmiaru pokarmu piersiami (wkładki laktacyjne nie wystarczyły, więc ważnym elementem mojego świątecznego stroju były tetrowe pieluszki włożone w biustonosz), oraz najważniejsza osoba: nasz mały Głodomorek. Grały cichutko kolędy, a ja dzieliłam się z mężem opłatkiem, trzymając na rękach naszą Hanię...

Nasz stół ani trochę nie przypominał tego, przy którym zwykle zasiadamy u mojej mamy albo u mamy męża. Na naszą pierwszą wspólną wigilijną kolację składało się kilkanaście płaskich, rozgotowanych pierogów, kupne krokiety, czerwony barszcz z torebki i kilka kawałków kupionego ciasta.
W kącie pokoju stała krzywa, nieubrana choinka. Tylko tyle i aż tyle. Te święta z pewnością nie były idealnie, ale gdy je wspominam, uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Opowieść Agnieszki

Termin porodu przypadał na 21 grudnia, jednak mój lekarz prowadzący uważał, że urodzę później. Ja też tak myślałam: żadne znaki na ziemi i niebie nie wskazywały na to, że spędzimy Boże Narodzenie w powiększonym gronie. A jednak właśnie tak się stało.

Te święta były inne niż zwykle. Słodko-gorzkie, pierwszy raz spędzone w naszym mieszkaniu (wcześniej wyjeżdżaliśmy do rodziców lub teściów), z naszą pierwszą choinką i z nią – maleńką, idealną, wyczekaną Hanią, która urodziła się 17 grudnia i zawitała w naszym domu zaledwie 2 dni przed Wigilią. Tło: szalejące hormony, obolałe ciało i potworne zmęczenie...

Mój mąż jest niezastąpiony. Jak zawsze stanął na wysokości zadania i posprzątał całe mieszkanie. Gdy przyjechałam z córeczką ze szpitala, wszystko już było gotowe. I całe szczęście, bo po długim, trwającym 45 godzin i zakończonym cesarskim cięciem porodzie nie byłam w stanie ruszyć nawet palcem Jedynym wysiłkiem, do którego mogłam zmusić swój organizm, było zajmowanie się Hanią.

Przygotowywaniem potraw i wigilijnego stołu zajęła się teściowa. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, bo gdyby nie ona spędzilibyśmy Wigilię przy słonych paluszkach.

Pewnie nie wszyscy to zrozumieją, ale dla mnie korzystanie z czyjejś pomocy wcale nie było oczywiste. Na ogół wszystko robię sama i zawsze bardzo się staram. Nawet jeśli koleżanka ma wpaść do mnie na kawę, wszystko musi być na tip-top: ciasto, najlepiej domowe, jakaś przekąska na słono…
Teraz już wiem, że czasem trzeba umieć przyjąć czyjąś pomoc, trochę sobie odpuścić.

Z perspektywy czasu wiem już także, że jeśli się za chwilę rodzi, nie warto wariować: gotować i mrozić jedzenia, sprzątać etc. Ten czas lepiej poświęcić sobie: odpoczywać, czytać, spotkać się z przyjaciółmi. Po porodzie zwyczajnie nie ma na to ani czasu, ani siły.

Co zapamiętałam z tej Wigilii? Moją wigilijną strawę, której daleko było do dwunastu potraw – cienki barszcz z gotowanymi ziemniakami (karmiłam piersią). I choinkę. Gdy straciłam pierwsze dziecko, nie chciałam celebrować świąt. Nie wyobrażałam sobie strojenia drzewka. Zresztą i tak wyjeżdżaliśmy.
Tym razem choinka była, a pod nią nasza ukochana, śliczna, śpiąca, maleńka Hania w stroju reniferka. Było magicznie i zarazem ciężko.

Świąteczne rady dla mam noworodków

  • Nie wyjeżdżajcie. Już niedługo wasz bobas będzie mógł odwiedzać babcie, ciocie i innych członków rodziny.Teraz, gdy jest jeszcze noworodkiem, najlepiej i najbezpieczniej czuje się w domu.
  • Nie daj się zwariować. Jedyne, czego podczas świąt potrzebuje twoje maleństwo, to spokojna, w miarę możliwości wypoczęta i zadowolona z życia mama.
  • Odpoczywaj. Jeśli dopiero urodziłaś, zwyczajnie nie jesteś w stanie sprzątać i gotować. A nawet jeśli jesteś – czy faktycznie to jest teraz najważniejsze?
  • Bierz pod uwagę możliwości maleństwa. Swoją pierwszą Wigilię prawdopodobnie prześpi lub przepłacze.
  • Nie miej żalu, że święta są inne niż zwykle. Nie wszystko jest takie, jak byś chciała? Trudno. Najważniejsze, że jesteście razem. Za jakiś czas z rozrzewnieniem będziesz wspominać nieubraną, łysawą choinkę, cienki barszcz albo rozgotowane pierogi.
  • Pamiętaj: to będzie cudowne Boże Narodzenie. Zupełnie inne niż wszystkie. Wyjątkowe!

UWAGA: jeśli nie widzisz naszej galerii zakupowej, dodaj Babyonline.pl do białej listy w Adblock.

Reklama

Zobacz także: Święta nieperfekcyjnej pani domu. Czego nie musisz robić?

Reklama
Reklama
Reklama