Portal Onet.pl przedrukował wywiad z zagranicznej prasy. To rozmowa z austriacką psycholożką dziecięcą Martiną Leibovici-Mühlberger, którą niepokoi to, że coraz więcej dzieci cierpi na zaburzenia zachowania. Swoje obserwacje opisała w książce pod mocnym tytułem „Kiedy mali tyrani dorosną – dlaczego nie możemy liczyć na następne pokolenia”. W wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi Süddeutche Zeitung opowiada, że rodzice zamiast wychowywać dzieci, skupiają się na zapewnieniu im wszystkiego, czego potrzebują, a nawet – o wiele więcej. Skutkiem tego modelu wychowania jest pokolenie nastawione na konsumpcję. Rozmowa ciekawa, ale nie wiemy, ile wspólnego ma z polską rzeczywistością, nie wiemy, na jakich dzieciach poczyniono obserwacje – niemieckich, austriackich (wszak psycholożka pochodzi z Wiednia), czy europejskich? Ale najbardziej niepokoi to, że pozostawiona bez komentarza polskiego eksperta, wywołała burzliwą dyskusję na temat bicia dzieci, choć kilka lat temu zostało ono w naszym kraju prawnie zakazane.

Reklama

Manipulowanie rodzicami

– Osoby, które stosują przemoc, próbują pod podobnymi artykułami znaleźć dla niej uzasadnienie, krytykując jednocześnie rodziców, którzy szanują swoje dzieci – mówi dr Joanna Urbańska, psycholog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Zauważyłam nawet, że ktoś przywołał chińskie przysłowie, które mówi, żeby dawać dziecku klapsy codziennie, bo na pewno coś zbroiło i samo będzie wiedziało za co. Te komentarze są naprawdę zatrważające. Bardzo nie podoba mi się tabloidowy sposób przedstawienia tematu, używanie określeń: „mali tyrani”, „pokręcone dzieci”. Wywiad brzmi jak popkulturowa manipulacja, jak próba przekonania nas, że małe dzieci są straszne, że „produkujemy pokręcone dzieci”. Ktoś, kto nie ma refleksji nad tym, co czyta może wyciągnąć błędne wnioski, pomyśli, no to dawać klapsy teraz, skoro produkujemy pokręcone dzieci i tak brzmią komentarze do tekstu – przestrzega Joanna Urbańska.

Kogo to dotyczy?

Z rozmowy wyłania się pesymistyczny i zatrważający obraz – dzieci są tyranami, a rodzice narcyzami, którzy zamiast wychowywać, kumplują się z dzieckiem. Czy tak rzeczywiście jest w polskich domach? Zdaniem Joanny Urbańskiej opis ten przypomina raczej amerykański trend w wychowaniu. Widzimy go np. w telewizyjnych show, w których rodzice i dzieci przedstawiani są jak kumple. Pozostaje zatem pytanie, jak należy rozumieć ten tekst? – Artykuł można traktować jedynie jako przestrogę, co może grozić polskim dzieciom, jeśli będą wychowywane w określony, opisany przez autorkę sposób (co nie znaczy, że właśnie w taki sposób wychowujemy dzieci w Polsce) – mówi Joanna Urbańska. – Po jego przeczytaniu przypomniały mi się filmiki z głupimi żartami wstawiane na YouTubie przez rodziców z Zachodu, które bardzo mnie denerwują. Rodzic zabiera dziecku wszystkie cukierki, żartuje, że je zjadł i nagrywa reakcje malucha. A dzieci płaczą, krzyczą, przeklinają rodziców. To dobrze odzwierciedla relacje, o których mówi autorka. To jest właśnie traktowanie po kumplowsku – wyjaśnia dr Urbańska.

Sensacja zamiast wsparcia

Któż z nas nie boi się, że źle wychowa dziecko, że w swej nieświadomości, w dobrej wierze popełni błąd, który przekreśli nadzieje jego pociechy na spokojne, szczęśliwe, dostatnie życie. Któż nie przestraszy się wizji dziecka tyrana i nie zacznie wyciągać z podobnych tekstów pochopnych wniosków. Łatwo grać na rodzicielskich lękach, trudniej pisać tak, aby dawać wsparcie. Bo czego, jak czego, ale właśnie mądrego wsparcia rodzice potrzebują najbardziej.

Słynny amerykański talk-show pokazuje, jak rodzice oszukują swoje dzieci:

Zobacz także

Czytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama