Reklama

W związku z pożarami wokół dawnej elektrowni w Czarnobylu Internet opanowała dezinformacja dotycząca zagrożenia radiacyjnego w Polsce. Na licznych portalach społecznościowych można przeczytać nieprawdziwie informacje o nadciągającej radioaktywnej chmurze znad Czarnobyla, która miałaby zagrażać zdrowiu zarówno dorosłych, jak i dzieci. Profesor Stanisław Malinowski w rozmowie z nami dementuje powyższe doniesienia:

Reklama

Nie ma zagrożenia!

– Jeśli chodzi o skażenie promieniotwórcze radioaktywnymi izotopami różnych pierwiastków, to należy powiedzieć wprost, ze jakiekolwiek obawy związane z pożarami lasów wokół Czarnobyla są nieuzasadnione i nie stanowią dla nas, a nawet dla mieszkańców położonych znacznie bliżej terenów pożarów, zagrożenia radiologicznego.

Zdaniem Szymona Malinowskiego nieporozumienia związane z informacjami, które obiegły Internet, są wynikiem stosunkowo łatwego dostępu do pomiarów radiacyjnych. Jak podkreśla fizyk: – Paradoksalnie, łatwość pomiaru powoduje mnóstwo nieodpowiedzialnych informacji o skażeniu, bo przy pomocy stosunkowo prostego przyrządu każdy zmierzy gdzieś naturalnie występująca radiację, co przy braku zrozumienia zagadnienia prowadzi do sensacyjnych wniosków i doniesień, którymi jesteśmy zasypywani.

Informacje o skażeniu są nieprawdziwe

Głos w tej sprawie zabrał także minister klimatu Michał Kurtyka, który za pośrednictwem twittera zakomunikował: „Pojawiające się w sieci informacje o zagrożeniu radiacyjnym są nieprawdziwe. Sytuację w Polsce monitoruje 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu, blisko 60 różnego rodzaju stacji pomiarowych. Nie wskazują one nic niepokojącego” i zaapelował: „Proszę was zatem o niepowtarzanie szkodliwych i nieprawdziwych informacji na ten temat. Państwo polskie walczy dziś z koronawirusem. Nie odciągajmy służb od pracy, korzystajmy ze sprawdzonych źródeł informacji, takich jak strony internetowe Ministerstwa Klimatu czy Państwowej Agencji Atomistyki”.

Nie bierzcie płynu Lugola!

Polska Agencja Atomistyki również uspokaja i przestrzega przed przyjmowaniem płynu Lugola, o którym także, w związku z radioaktywną chmurą znad Czarnobyla, zrobiło się głośno, ponieważ może być to szkodliwe dla zdrowia. Agencja tłumaczyła, że stosowanie preparatów ze stabilnym jodem zaleca się wyłącznie w przypadku występowania w środowisku wysokich stężeń promieniotwórczego jodu-131. Jest to izotop, który stanowi zagrożenie bezpośrednio po awarii elektrowni jądrowej, jednak jego okres połowicznego rozpadu wynosi ok. 8 dni. W 2020 roku mijają 34 lata od katastrofy w Czarnobylu i nie obserwuje się promieniotwórczego jodu-131 uwolnionego w trakcie katastrofy.

Dym tytoniowy niebezpieczniejszy od dymów z pożarów

Profesor Malinowski zwrócił także uwagę na fakt, że nawet ludzie przebywający w okolicy Czernobyla na stałe nie są narażeni na promieniowanie promieniotwórcze bardziej niż palacze jednego czy dwóch papierosów dziennie (ma to związek z radioaktywnym polonem i ołowiem, które obecne niemal w niezauważalnych ilościach tytoniu, odkładają się przez lata palenia w płucach i doprowadzają do negatywnych konsekwencji). Fizyk podkreśla także: – Do powietrza z głębi ziemi czy materiałów budowlanych stale przedostaje się radioaktywny radon będący skutkiem rozpadów radioaktywnych innych występujących tam w bardzo niewielkich stężeniach radionuklidów. Kto z nas o tym myśli, wykładając kostką granitową chodnik czy płytami peron stacji metra?

Profesor Malinowski uspokaja, twierdząc, że nie ma się czego bać, ponieważ jest to nasze naturalne środowisko, do którego przystosowaliśmy się w czasie ewolucji. Jak twierdzi fizyk: – Dopiero odłożenie większej liczby niektórych aktywnych radionuklidów w organizmie może powodować niepożądane skutki, co zdarzyło się kilka razy w historii ludzkości. Warto pamiętać, że efekty rzeczywiste (udokumentowane starannymi i bardzo szerokimi badaniami) tych zdarzeń były nieporównanie mniejsze, niż im się to zbyt często przypisuje i bezrefleksyjnie powtarza.

Skąd ta dezinformacja?

Zdaniem naukowca postrzeganie przez nas różnych zagrożeń jest bardzo często skrzywione przez brak wiedzy, nieuzasadnione emocje i wyobrażenia. Profesor Malinowski odwołuje się do obecnej sytuacji związanej z rozprzestrzeniającym się koronawirusem, przypominając:

– Ogromnym kosztem zbudowaliśmy przez lata wspaniały światowy system, który nie pozwala wnieść na pokład samolotu pilnika do paznokci i znosimy tysiące niedogodności z nim związanych. Natomiast, mimo wielu ostrzeżeń specjalistów, nie zrobiliśmy niczego, żeby podróże lotnicze spełniały podstawowe zasady sanitarne. Jeszce dwa miesiące temu nie było problemu, żeby wsiąść na pokład samolotu z objawami przeziębienia czy innej choroby i spędzać w małym pomieszczeniu grube godziny z setkami osób, błyskawicznie przenosząc drobnoustroje chorobotwórcze między kontynentami na wielką skalę. Nie zbudowaliśmy żadnych zabezpieczeń, które by to utrudniały, czy mogłyby być szybko uruchomione w wypadku poważniejszego zagrożenia. A wiadomo było, że takie zagrożenie nadejdzie, setki raportów specjalistów o tym ostrzegały.

Profesor Malinowski apeluje, aby nie panikować tam, gdzie nie ma ku temu najmniejszego powodu. Poważnie należy za to potraktować głos nauk dotyczących innych zagrożeń (np. klimatu czy utraty bioróżnorodności), bo nieuzasadniona podejrzliwość z jednej strony i równie nieuzasadnione lekceważenie z drugiej, zjawisk i procesów, które nie każdy z nas musi czy chce rozumieć, jest naprawdę niebezpieczne dla społeczeństw i każdego z nas.

Gdzie monitorować sytuację radiacyjną w Polsce?

Sytuację radiacyjną w Polsce można na bieżąco sprawdzać dzięki mapie na stronie PAA, z kolei na stronie centrum badawczego Komisji Europejskiej dostępna jest mapa, zawierająca dane nt. radioaktywności w Europie.

Konsultacja: profesor Szymon Malinowski, fizyk atmosfery i dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego

inne źródła: PAP, Ministerstwo Klimatu

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama