„Jestem oburzona trwającą od lat nagonką na nauczycieli. Co chwilę czytam w mediach, że w głowach nam się poprzewracało, że oczekujemy podwyżek za nic. To ja wam powiem, co to jest to >>za nic

Reklama

Płacisz za swoje albo wylatujesz

W swojej karierze ukończyłam trzy rodzaje studiów podyplomowych, aby móc uczyć dzieci. Świetnie, brawo, że się rozwijasz! – ktoś mi powie. Ale nikt nie widzi tego, że po pierwsze musiałam za nie zapłacić, jak większość, jeśli nie wszyscy nauczyciele, z własnej kieszeni, a na szkolenia jeździć we własnym czasie wolnym. Po trzecie, co jest tajemnicą poliszynela, nauczyciele często dostają ultimatum: albo dostosujesz swoje wykształcenie do zmian w programach nauczania, albo kończymy współpracę. Na jedne studia podyplomowe musiałam dojeżdżać z ponad 200 km, a także opłacać sobie nocleg. Kto za to płacił? Ja! I co, nadal jest tak fajnie?

To praca obciążająca psychicznie

Kocham swoją pracę, uwielbiam dzieci (sama mam dwie dorosłe córki) i nie wyobrażam sobie innej. Dlatego tak mnie boli to, co społeczeństwo mówi o nauczycielach. I boli mnie, że wszystkich nauczycieli wrzuca się do jednego worka. A przecież są różne szkoły, różne wymagania, różne dzieci, a także różni są rodzice.

Od 30 lat pracuję w szkole specjalnej i powiem jedno: praca nauczyciela daje ogrom satysfakcji, ale to bardzo, bardzo trudna praca. Niesamowicie obciążająca psychicznie. To praca z drugim człowiekiem, a także z jego rodziną. Dzieci, ba! Nastolatki z postury są na etapie kilkuletnich maluszków, trzeba im cierpliwie objaśniać świat na miarę ich możliwości intelektualnych. I nikt nie myśli o tym, że to także praca fizyczna, powiedziałabym nawet, że w ciężkich warunkach. Przykłady? Wczoraj sprzątałam kupę z klasy, dziś łapałam ucznia bez majtek. Nie wspominając, że niektórzy uczniowie potrafią się onanizować w czasie lekcji. I takich sytuacji mogę wymieniać bez końca. Dlatego powiem wam jedno: tak się pracuje w szkole specjalnej, nie ważcie się nas obrażać”.

Emilia

Zobacz także

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama