Reklama

Moja historia pewnie jest jak setki innych... ale jednak wyjątkowa. Mam zaledwie 18 lat. To nie jest tak, że dziecko to był kaprys. Jestem odpowiedzialna, mam narzeczonego i jestem na etapie kończenia szkoły. W zeszłym roku w marcu, zaszłam w ciążę. Byliśmy wniebowzięci! Pomimo drobnych problemów naprawdę nasze szczęście nie znało granic. Wszystko było w porządku, z wielką przyjemnością chodziłam do lekarza, dbałam o siebie, robiłam wszystko tak, jak powinnam. Mała fasoleczka rosła i rosła.
Przeczytaj: 12 rad na początek ciąży

Reklama

Na początku ciąża przebiegała prawidłowo

O ciąży dowiedzieliśmy się mniej więcej w 5. tygodniu. Od razu poszłam do ginekologa. Na USG coś już było widać :-) Początkowe badania wychodziły dobrze. Nic nie wskazywało na to, aby miało się coś złego stać. Na 14 lipca miałam wyznaczone upragnione USG, na którym mogłam wreszcie wyraźnie zobaczyć mojego dzidziusia. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ciut wcześniej (3 lipca) mój narzeczony obchodził urodziny. Pamiętam to jak dziś... Naszykowałam wszystko. Jako prezent chciałam podarować mu pierwsze ubranko kupione dla naszej pociechy.

Niepokojące objawy

Czekałam z urodzinową niespodzianką na ukochanego. Korzystając z toalety, dostrzegłam na bieliźnie dosłownie kropelkę krwi. Miałam złe przeczucie. Po konsultacji z mamą zadzwoniłam na pogotowie. Zabrano mnie na badania. Aż 4 godziny czekałam w kolejce. W końcu lekarz wykonał USG i stwierdził, że płód obumarł 6 tygodni wcześniej (a ja byłam wtedy w 12. tygodniu ciąży). Byłam przerażona, załamana, wylałam morze łez. Mimo wszystko staraliśmy się jakoś żyć. Najgorsze były te urodziny... najgorszy dzień w życiu.
Zobacz: Jakie badania zrobić po poronieniu?

Nowa nadzieja po stracie ciąży

Podczas wizyty kontrolnej u ginekologa usłyszałam, że możemy starać się o dzidziusia po pierwszej prawidłowej miesiączce. Tak też zrobiliśmy. Ciąży nie było. Przez kilka miesięcy regularnie pojawiała się miesiączka, a na teście cały czas jedna kreseczka. W końcu miesiączka spóźniła się - niedużo, bo tylko 4 dni, ale nadzieja od razu dała się we znaki. Wykonując test, nie byłam podekscytowana. Wolałam się nie nastawiać, by później nie było rozczarowania. Słusznie zrobiłam. Spoglądając na wynik testu, ochłonęłam - znów jedna kreska. Pokazałam go narzeczonemu ze łzami w oczach... Popatrzył na mnie z uśmiechem i zapytał, czemu żartuję sobie z takich rzeczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi i poprosiłam o wytłumaczenie. Okazało się, że nie dostrzegłam tej drugiej kreski! Do naszego życia znów wróciła radość.

Czekamy na dzidziusia

Jestem w ciąży! Teraz zaczęliśmy 3 trymestr, a ciąża przebiega książkowo. Żadnych nieprawidłowości. Wspomnę, że u mnie w rodzinie i mama, i siostra miały problemy z poronieniem. Ja też obawiałam się tego, ale z drugiej strony miałam wielką nadzieję, że w końcu się uda. Wsparciem dla mnie był i jest mój mężczyzna. Już jest kochanym tatusiem, choć nasza córeczka jeszcze się nie urodziła. Mam nadzieję, że kobiet, które doświadczą czegoś podobnego będzie jak najmniej. To były naprawdę ciężkie przeżycia. Jednak dla takich chwil, jakie mam teraz... warto było je przetrwać!

Reklama

Praca nadesłana przez Natalię Bobek na konkurs: Udało się! Jesteśmy rodzicami!

Reklama
Reklama
Reklama