Reklama

Ruszyła nasza akcja Szczęśliwa ciąża z Mamo, To Ja, której celem jest pokazanie ciężarnym, że ich dobre samopoczucie to nie fanaberia, tylko podstawa zdrowia – ich i ich dzieci. W jej ramach powstał hashtag #UstąpCiężarnej – ma on zwracać uwagę innych, by przyszłą mamę traktowali poważnie i zdali sobie sprawę, że ciężarna ma po prostu trudniej, także pod względem emocjonalnym. O te emocje i związane z tym problemy pytam psychologa Bibiannę Muszyńską-Czerewkiewicz.

Reklama

Burza hormonalna w ciąży to niezaprzeczalny fakt. Można nad nią zapanować?

Bezpośrednio i świadomie nie można, bo przecież hormony to związki, które pozostają poza naszym wpływem. Takiej burzy hormonalnej doświadczamy dwa razy – zachodząc w ciążę, a później także po porodzie, kiedy układ hormonalny musi wrócić do pierwotnej formy. Warto też pamiętać, że przykre wydarzenia i stres to dodatkowa porcja hormonów, która może zaburzać funkcjonowanie już i tak pobudzonego układu nerwowego.

Czy to znaczy, że przyszła mama ma prawo do różnych nastrojów, gorszych dni?

Oczywiście, że ma do nich prawo. Choć mam wrażenie, że rzeczywiście ciężarnym bardziej się na tym polu odpuszcza. Większość patrzy z wyrozumiałością na przyszłą mamę, więcej jej wybacza. Inną kwestią jest, że nie wszystkie ciężarne te naturalne zmiany hormonalne tak samo przeżywają, co więcej ta sama kobieta może inaczej je przeżywać w każdej ciąży. Dlatego nie powinniśmy, ba, nie mamy prawa w żaden sposób zachowania ciężarnej osądzać, stwierdzać, że jakieś jest już nieakceptowalne. Bo każdy człowiek jest inny i inaczej reaguje, różne są też okoliczności mające wpływ na zachowanie.

Mówi się dużo o baby bluesie i depresji poporodowej, ale o kobietach ciężarnych w kontekście tak poważnych problemów raczej nigdy. Czy to znaczy, że ciężarne rzadko zmagają się z dużym obniżeniem nastroju?

To nie jest prawda. Rzeczywiście baby blues występuje w większym lub mniejszym nasileniu praktycznie u wszystkich świeżo upieczonych mam, ale mnóstwo tych, u których pojawia się depresja poporodowa, doświadczyło dużego obniżenia nastroju już w ciąży. Tylko że ten stan nie został wówczas prawidłowo rozpoznany. Bo u przyszłej mamy wahania nastrojów czy nawet smutek są zrzucane na hormony. I one rzeczywiście bywają winne, bo przecież u osób z depresją dochodzi do – mówiąc w uproszczeniu – zaburzenia chemii organizmu, czyli m.in. działania neuroprzekaźników lub gospodarki hormonalnej, ale u kobiet w ciąży jest to inaczej interpretowane. Tak mi cały czas chodzi po głowie podczas tej rozmowy, że przyszłe mamy są co prawda traktowane z wyrozumiałością, ale też przy okazji po prostu mało poważnie. To trochę takie lekceważące podejście: „Aj tam, ma humory, przejdzie jej”. I nikt nie przyjrzy się głębiej, że ten wieczorny płacz to już może nie jest zwykłe wahnięcie nastroju, tylko sygnał, że coś tę ciężarną przerasta i trzeba jej pomóc.

Czy to znaczy, że nie każdy nastrój ciężarnej można zwalić na burzę hormonalną?

Przede wszystkim należy pamiętać, że każda burza hormonalna może doprowadzić do zaburzeń nastroju. Poza tym depresja ma naprawdę różne oblicza. Nie zawsze objawia się smutkiem i niechęcią do wstania z łóżka. Czasem jest to drażliwość, chwiejność, niepokój – stany, których nie utożsamia się z depresją, choć mogą ją zwiastować. Jeśli ciężarna nie ma tej świadomości, nie jest uważna na siebie, to nie rozpoznaje sygnałów. Tymczasem depresja rozwija się, bo ciążowe zmiany hormonalne ten rozwój znacznie ułatwiają. Co więcej, wybucha zwykle dopiero po porodzie.

Dlaczego?

W ciąży kobieta postępuje zadaniowo, jest skupiona na przygotowaniu się na narodziny dziecka, zamiata pod dywan swoje nastroje, twierdząc „A to pewnie przez ciążę, jak urodzę, wszystko wróci do normy”. Tylko nic do normy po narodzinach nie wraca, bo następuje kolejny przewrót hormonalny i to do tego łączący się z ogromnym zmęczeniem, nieprzespanymi nocami, czasem też z kłopotami z karmieniem.

Czyli nie warto czekać, gdy nas coś martwi w ciąży, tylko szukać pomocy u psychologa?

Zdecydowanie. Choćby po to, żeby przekonać się, że ten stan, który przeżywamy, jest normalny, że tak może być. Przecież dzięki temu można przestać się martwić.
Do psychologa nie powinno się chodzić dopiero wtedy, gdy już jest bardzo źle. Warto nie traktować takiego kontaktu jako konieczności potwierdzenia, że coś z nami nie tak, tylko sprawdzenia, co się dzieje, czy jest coś, co może nam pomóc odzyskać większy spokój i stabilność.
Nie każda ciężarna jednak ma taką odwagę, by pójść do specjalisty. Poza tym na poradę u psychologa czasem trzeba czekać, a w dobie pandemii umówienie się na wizytę jest jeszcze trudniejsze. Można wtedy na przykład skorzystać z psychologicznej platformy We Talk, w której psychologowie udzielają porad online. Mama może opisać swój problem, a psycholog – także w formie pisemnej – jej odpowiada. To łatwiej dostępny i bardziej anonimowy sposób na uzyskanie specjalistycznej porady.

To kiedy przyszła mama powinna zwrócić się o pomoc do specjalisty?

Mam ogromną wiarę w to, że kobieta umiejąca słuchać siebie potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jeśli nie ucieka od siebie, próbuje nazwać swoje emocje, będzie też miała świadomość, kiedy zacznie coś zbyt mocno ją uwierać. Wystarczy dopuścić do głosu swoją psychikę. Co oczywiście nie jest łatwe, bo przez całe życie właściwie uczymy się, by przestać jej słuchać, a nawet słyszeć.

A ciężarna zmagająca się tylko z lekko obniżonym nastrojem czy stresem? Czy ona może sobie sama pomóc? A jeśli tak, to jak?

Ciąża to czas pełen nowości: zmieniają się priorytety, zmienia się samopoczucie, zmieniają się zadania, bo przecież pojawiają się regularne wizyty lekarskie, plany, zakupy… Dużo się dzieje, więc w tym nowym, bogatym w wydarzenia czasie warto przede wszystkim zadbać o balans. Czyli wypoczywać, ale też się ruszać, a nawet pracować, jeśli ta praca daje nam satysfakcję, a nie powoduje dużego stresu. Poza tym warto dać sobie prawo do większego luzu, do powiedzenia otoczeniu, a przede wszystkim sobie: „Tego teraz nie zrobię”. Podkreślam to, bo kobiety szalenie łatwo same sobie narzucają obowiązki. Ciążę warto wykorzystać do nauki, że naprawdę nie wszystko musimy robić teraz, już, natychmiast.
Jeśli jednak mamie cały czas towarzyszy lęk, myśli w stylu „Jak to będzie?”, „Co teraz?”, „Chyba sobie nie poradzę”, to warto sprawdzić, co się dzieje, czyli zwrócić się o poradę do psychologa. Niech ktoś, kto ma dystans do ciężarnej, czyli nie partner, mama, siostra, odpowie jej, czy ten lęk jest w granicach normy.

A jakie lęki najczęściej przeżywają ciężarne?

Po pierwsze, to zależy od etapu ciąży. Na początku jest strach o to, by nie poronić, by dziecko rozwijało się zdrowo, pod koniec pojawia się lęk przed porodem. Po drugie, to zależy od samej ciężarnej, bo są osobowości bardziej lękowe, które podchodzą do wielu wydarzeń z większą obawą i z natury przejmują się bardziej. Po trzecie, to zależy od wcześniejszych doświadczeń. Jeśli np. ciężarna doświadczyła w przeszłości poronienia albo zdarzyło się ono w jej bliskim otoczeniu, na pewno będzie przechodzić większy stres i lęk związany z obawą o ciążę.
Teraz, w dobie pandemii, dochodzi jeszcze niepokój o zdrowie – bo przecież trudno jest dostać się do specjalistów, o poród – bo nie wiadomo, czy będzie się rodzić z partnerem, o finanse – bo pracodawca, choć nie może zwolnić ciężarnej, może np. zwolnić przyszłego tatę dziecka.

Czy w takim razie stres wywołany pandemią może wpłynąć na samopoczucie po porodzie?

Może. Ale podkreślam, że w pandemii występuje nie tylko stres, ale też wysoki poziom lęku. Pojawia się mnóstwo pytań, na które nie ma odpowiedzi, bo trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja za tydzień czy miesiąc. Te wszystkie obciążenia mogą spowodować, że obniżenie nastroju nastąpi właśnie po porodzie. Nazwę to załamaniem po uldze, czyli mama szczęśliwie urodziła, dziecko jest już całe i zdrowe na świecie, rodzina jest już w domu w komplecie, więc następuje ulga i właśnie wtedy do głosu dochodzą wszystkie napięcia z czasów ciąży. Ujawnia się cały stres i lęk, który był wcześniej tłumiony z powodu koncentracji na ciąży.

Czy można temu zaradzić jeszcze przed porodem?

Tak, przede wszystkim trzeba się odciąć od różnych stereotypów w stylu „Ciąża to błogosławieństwo” czy „Każda mama kocha swoje dziecko już w brzuszku” i tym podobne. Kobiety są różne, ciężarne także. Więc trzeba być tolerancyjnym. Przede wszystkim dla siebie samej. Trzeba być otwartą na własne potrzeby. Trzeba nabrać dystansu do tego, co mówią do nas nawet najbardziej kochający nas i życzliwi nam ludzie. Trzeba sobie jasno powiedzieć: „To jest moja ciąża, to ja decyduję, co mi jest potrzebne”. Takie podejście może mieć ogromny wpływ na samopoczucie mamy już po narodzinach dziecka.

Czyli hasło „Ustąp ciężarnej” jest bardzo trafne?

Jest genialne! I warto je rozpowszechniać wśród innych. Oczywiście nie chodzi tu o traktowanie ciężarnej jak upośledzonej. Wystarczy dać jej prawo decydować. To aż śmiesznie brzmi, bo przecież każdy człowiek ma prawo do decydowania o sobie. A ciężarna jest człowiekiem.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam hasło „Ustąp ciężarnej”, przypomniała mi się śmieszna historia. Byłam pod koniec ciąży i siedziałam z babcią, która oglądała jakiś banalny serial. Nie chciało mi się nawet go przełączać. Babcia oglądała, oglądałam i ja. Wtedy pojawił się mój mąż i zapytał, po co włączyłam ten odcinek, skoro go już widziałam. Odpowiedziałam, że nie widziałam. Ale mąż dalej się upierał, co wyprowadziło mnie z równowagi. Nastrój zaczął mi falować, poczułam się, jakby mąż nie traktował mnie poważnie. Po co się tłumaczyć ze swojego zachowania, dlaczego ktoś wie lepiej ode mnie? Do tej pory zastanawiam się, po co tak robić. A córka ma już 15 lat!

Uwaga! Z hasztagiem #UstąpCiężarnej zakładamy też zamkniętą grupę na Facebooku. Dołączysz?

Szczęśliwa Ciąża z Mamo, To Ja #UstąpCiężarnej
Mamotoja.pl

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama