
Malowidło ścienne wykonane przecierem jagodowym. Najlepszy obrus babci zmieniony w łowicką wycinankę. Efektowny występ w supermarkecie (z pluciem, tupaniem i wrzaskiem)... Dziesiąte z rzędu "Nie!". Awantura o skarpetki w paski... Dzieci robią mnóstwo rzeczy, które wyprowadzają nas z równowagi, ale to nie znaczy, że mamy prawo przemawiać im do rozsądku za pomocą klapsów.
Polecamy: 8 sposobów na atak histerii u dziecka
Klapsy - gorący temat
Sprawa klapsów budzi mnóstwo kontrowersji. Nudzisz się u cioci na imieninach i masz ochotę rozruszać towarzystwo, wkładając kij w mrowisko? Rzuć hasło „klaps”, a goście natychmiast skoczą sobie do oczu. Niektórzy będą mówić, że nie wolno, inni – że bez tego nie da się wychować dziecka. Co gorsza, także bicie – ręką, smyczą i czym popadnie – ma swoich zwolenników, bo przecież „ojciec lał mnie pasem i wyrosłem na porządnego człowieka”.
Gorące dyskusje toczą się na forach internetowych i w mediach. Głos zabierają nawet politycy. Po serii doniesień o przypadkach znęcania się nad maluchami, premier Donald Tusk zapowiedział wprowadzenie prawnego zakazu bicia dzieci (taki przepis jako pierwsza już w 1979 roku wprowadziła Szwecja), co wywołało kolejną falę dyskusji. Inna sprawa, że taki zakaz tak naprawdę już istnieje: bicia kogokolwiek, także dzieci, zakazuje Konstytucja i Kodeks Karny.
Dzieci biją bici
Powszechne przyzwolenie na bicie dzieci potwierdzają liczby. Z badań Centrum Badania Opinii Społecznej wynika, że ponad 78 proc. Polaków uważa, że dziecku trzeba czasem dać klapsa. „Granica między zwolennikami stosowania kar cielesnych i jego przeciwnikami (dotyczy to zwłaszcza klapsów – przyp. red.) przebiega w poprzek podziałów społeczno-demograficznych, a nawet podziałów światopoglądowych” – informuje CBOS. A więc nie zależy od tego, czy ktoś jest młody, czy stary, wykształcony czy nie, bogaty czy biedny, wierzący czy niewierzący. Zdaniem psychologów kary fizyczne stosują i akceptują po prostu ci, którzy sami byli bici w dzieciństwie. Problem w tym, że jest ich niestety wśród nas bardzo dużo.
Czego uczy się dziecko karane klapsami?
A co na to psychologowie? Ich zdaniem klaps to nie metoda wychowawcza tylko wyraz bezradności rodziców. Słowem: porażka.
Dorośli biją, bo nie potrafią poradzić sobie z własnym gniewem, frustracją czy lękiem. Nie chcą źle. Są przekonani, że w ten sposób uczą swoje pociechy dyscypliny, oduczają je niebezpiecznych zachowań itd.
Czy dziecko, które dostaje klapsa lub lanie, rzeczywiście czegoś się uczy? Tak, ale nie tego, czego byśmy chcieli. Bite a także karane klapsami dziecko:
- Uczy się, że rodzic może być straszny, że może zadawać ból (bo nie czarujmy się – klaps boli), więc trzeba się go bać.
- Że ono samo jest małe, słabe, złe i bezwartościowe.
- Że problemy można rozwiązywać za pomocą siły (przemoc rodzi przemoc), a nie argumentów czy negocjacji.
- Że można uderzyć słabszego, bo zasada „nie wolno nikogo bić” to pic na wodę.
Takie dziecko może i będzie posłuszne, ale nie dlatego, że nauczyliśmy je odróżnić dobro od zła i że zrozumiało oraz zaakceptowało zasady, jakie próbujemy mu wpoić, ale dlatego, że boi się i chce uniknąć kary. A to oznacza, że może próbować je łamać, gdy tylko będzie przekonane, że nikt go na tym nie przyłapie.
Obejrzyj film: Bicie dzieci uczy ...
Czy mocne uderzenie w pośladki to jeszcze klaps, czy już lanie?
Jest jeszcze jeden argument przeciwko klapsowi: niełatwo odpowiedzieć na pytanie, gdzie kończy się karcenie klapsem, a zaczyna „prawdziwe” bicie. Czy mocne uderzenie w pośladki to jeszcze klaps, czy już lanie? A takie, po którym na skórze zostaje ślad ręki? A kilka mocnych klapsów na gołą pupę? A klaps, który wylądował na nerkach zamiast niżej, bo dziecko się szarpnęło?
Lepiej więc w ogóle wystrzegać się takich rozwiązań, zwłaszcza że pojedynczy klaps w końcu przestaje robić na dziecku wrażenie. Co wtedy? Zdenerwowany rodzic, żeby osiągnąć efekt, może uderzyć mocniej, potem jeszcze mocniej, a nawet zupełnie strącić nad sobą kontrolę.
Zobacz też: Dlaczego nie wolno bić dzieci?