Im więcej zabawek, tym trudniej - tłumaczy psycholog
Pozbawienie dziecka zabawek jest złe, bo potrzebuje ich do rozwoju, ale zalewanie go nimi może przynieść więcej złego niż dobrego – przekonuje psychoterapeutka.
Co roku w wakacje robię przegląd pokojów moich dzieci, bo w ciągu roku obrastają w niewyobrażalną liczbę zabawek i szpargałów. Zawsze wtedy zadaję sobie pytanie: co ja robię źle? Czy one naprawdę potrzebują tylu zabawek? Postanowiłam zapytać o to Małgorzatę Bajko, psychoterapeutkę wspierającą rodziców w ich roli i wychowaniu dzieci.
Czy to, ile dziecko ma zabawek, ma znaczenie dla jego rozwoju?
Mniej zabawek lepiej wpływa na rozwój wyobraźni, bo jedna rzecz może mieć dziesięć zastosowań: koc staje się łąką, a pudełko – statkiem. Im więcej zabawek, tym częściej słyszymy: „nudzi mi się…”. W pewnym niemieckim przedszkolu przeprowadzono eksperyment i na trzy miesiące pozbawiono dzieci zabawek. Po krótkim okresie konsternacji maluchy ruszyły wyobraźnią i z kocyków, poduszek, materaców oraz wszystkiego, co z pozoru zabawką nie było, powstały zamki, morze, lasy i jaskinie. Do tego zacieśniły się więzi pomiędzy dziećmi, bo zaczęły współpracować przy tworzeniu miejsca zabawy. Po paru tygodniach mogły przynieść kilka zabawek z domu. Przyniosły te, które urozmaiciły ich dotychczasowe „budowle”. Rozbudowały je i ulepszyły.
Czyli dla wyobraźni dziecka lepiej mniej niż więcej. Coś jeszcze?
Musimy pamiętać, że im więcej zabawek, tym trudniej zachować porządek. Im mniej – tym wieczorem mniej frustracji rodzica. Nie potyka się o klocki, lalki, nie wywraca na resoraku, nie złości się, że jego dziecko nie chce sprzątać. Jeśli zabawek jest mało, po zabawie można łatwiej nauczyć dziecko sprzątania. I jeszcze w domu jest mniej kurzu, co jest bardzo ważne w dobie alergii u dzieci i dorosłych.
Może kupować tylko zabawki edukacyjne?
Dzielenie zabawek na edukacyjne i pozostałe stało się ostatnio popularne, a tak naprawdę każda zabawka jest edukacyjna, te tradycyjne także. Nawet zwykła piłka ma dziesiątki rozwojowych zadań. Małe dziecko uczy się myślenia przyczynowo-skutkowego, kiedy widzi, że jak nią popchnie, już jej nie ma w rączkach. Starsze – ćwiczy mięśnie, kopiąc i rzucając, rozwija koordynację wzrokową i ruchową, uczy się gry zespołowej, buduje relacje itd.
Czym mamy kierować się przy wyborze zabawki?
Bardzo ważny jest świadomy wybór. Kupujmy zabawki nie dlatego, że mają metkę znanej firmy albo pasują nam do wystroju domu. Mają spełniać konkretne funkcje i nie mogą wpływać źle na nasze dziecko. Niemowlakowi nie musimy więc fundować drogich karuzel nad łóżeczko, wystarczy kolorowy balonik, który mocno przywiążemy do nogi łóżka lub do wózka. Muzyka? Tak, jest bardzo ważna, ale ta z karuzeli nie różni się niczym od tej, którą możemy puścić z ulubionej płyty.
Pamiętajmy także, że dla tak małego dziecka zabawką jest wszystko dookoła. Frędzle od dywanu, kable (uwaga!), doniczka, sedes, kran, książka na stoliku nocnym rodziców (bo taki fajny dźwięk wydaje, kiedy wyrywa się z niej kartki!), buty i wszystko, co wpadnie w ręce małego odkrywcy. Ileż to razy słyszeliśmy: „ma tyle pięknych i drogich zabawek, a najbardziej lubi się bawić moimi okularami”?
Czyli kupowanie zabawek niemowlakowi nie ma sensu?
Najlepszą zabawką, bo najbezpieczniejszą i najlepiej wpływającą na rozwój niemowlęcia jest… mama lub tata. Mają wszystkie niezbędne funkcje w jednym! Działają pozytywnie na cały układ sensoryczny, pachną, wydają miłe i bezpieczne dźwięki, robią fajne miny, mają bezpieczny dotyk, potrafią rozśmieszyć, można się do nich przytulić, znaleźć pocieszenie. Potrafią nakarmić i utulić do snu. Kołyszą lepiej niż niejedna huśtawka. Jaka inna zabawka spełniłaby choć jedną funkcję w takim stopniu jak mama? A już na pewno nie ma żadnej, która umiałaby to wszystko i czytała potrzeby dziecka tak jak ona. Do tego szybko ładuje baterie, wystarczy tylko krótka drzemka.
Nie oznacza to, że mamy zupełnie zrezygnować z zabawek. Ale dopasujmy je do realnych potrzeb dziecka i jego wieku. Na pewno musimy pamiętać, że zabawka powinna być łatwa w utrzymaniu w czystości, wykonana bardzo solidnie, żaden element nie może odpaść i zostać w rączce czy buzi dziecka. Nie powinna mieć długich sznurków i musi mieć oznaczenie CE, które informuje, że została wykonana zgodnie z wymogami bezpieczeństwa i z nietoksycznych materiałów. To bardzo ważne.
Czy są takie zabawki, które każde dziecko powinno mieć w domu?
Tym najmniejszym przydają się grzechotki, gryzaki i lusterko (nietłukące – przyp. red.). Dla starszych wymieniłabym klocki dla dzieci – najpierw pluszowe bez kantów i duże, które można układać i burzyć, bo proces burzenia jest równie ważny co budowanie. W miarę dorastania dziecka wymieniamy klocki na mniejsze, drewniane lub plastikowe, których elementy można łączyć ze sobą i z których może powstać coś więcej niż prosta wieża. Rozwija to sensorykę, wyobraźnię, dziecko staje się świadomym twórcą, co dobrze wpływa na jego rozwój emocjonalny. Nie zapominałabym też o puzzlach, piłce, kredkach, farbach i plastelinie. Tego typu akcesoria powinny być z łatwością dostępne w każdym domu.
A książki mają siłę przebicia?
Oczywiście! Książki i książeczki powinno mieć każde dziecko! Można oswajać je z nimi od samego początku. Nawet kiedy maluch nie rozumie, co czytamy, to sam monotonny, spokojny głos czytającego rodzica jest dla niego kojący.
Dzieci, którym od małego się czyta, mają większy zasób słownictwa, bogatszą wyobraźnię, w dorosłym życiu chętniej sięgają po książki, lepiej czytają ze zrozumieniem. Podczas wspólnego czytania wzmacnia się więź między rodzicami a dzieckiem. Tylko pamiętajmy, żeby wyłączyć wtedy dźwięk w telefonie i w 100 proc. skupić się na tej czynności i na swoim dziecku.
Rodzice czasami chowają różne zabawki, a potem znowu je wyciągają, żeby dziecko mogło odkrywać je na nowo.
To bardzo dobry pomysł. Te, które są w pokoju, powinny mieć swoje określone miejsce, być dostępne dla dziecka, by mogło je z łatwością wziąć i odłożyć. Wymiana zabawek co 2–3 tygodnie to dobry pomysł, ale pamiętajmy o jednej zasadzie: nie możemy bez zgody dziecka, cichaczem wymienić wszystkich zabawek. Bo jak wytłumaczymy, dlaczego zniknął zamek, którym dziecko nie skończyło się bawić, czy miś, do którego lubi się przytulać? A ulubione lalki? Są teraz w zimnym, ciemnym schowku?
Tak nam nie wolno zrobić. Wymiana musi być ustalona z dzieckiem i nieprzeprowadzona siłą. Wspólnie ustalamy, które klocki, puzzle są odkładane i czekają na swoją kolej w przyszłym miesiącu. Niektórych zabawek – tych ulubionych, z którymi dziecko jest najbardziej związane emocjonalnie – nie wynosimy nigdy!
Niektórzy rodzice kupują dzieciom tylko takie zabawki, które są zgodne z ich gustem – drewniane, ekologiczne itp. Czy to dobre podejście?
Uważam, że żadne skrajności nie są dobre. Skrajnością nazywam takie zachowanie, kiedy dziadkowie przynoszą dziecku plastikową lalkę, a rodzic ją wyrzuca, bo nie jest to zgodne z jego estetyką i podejściem. Zgadzam się, że na rynku jest dużo zabawek mogących wyrządzić szkodę, dlatego sprawdzajmy certyfikaty, ale nie popadajmy w panikę wtedy, kiedy dziecku nie dzieje się realna krzywda. To nie jest dobry pomysł.
Dużo małych prezentów, czy jeden duży składkowy – co jest lepsze?
Zgodnie z zasadą im mniej, tym lepiej – odpowiedź wydawałaby się oczywista. Pamiętajmy jednak, że czasami kupujemy jeden drogi, duży prezent, a kolega czy koleżanka dostanie pięć małych. I wtedy płacz murowany! Dziecko nie rozumie wartości pieniądza i jakości zabawek. Dlatego, jeśli wręczamy taki pojedynczy prezent, zróbmy to w sposób mądry.
A może da się wychować dziecko zupełnie bez zabawek?
Oczywiście, że się da, pytanie brzmi: po co? I co to ma dać? Zabawki są potrzebne! Jeśli nie uznajemy zabawek ze sklepu lub nie stać nas na nie, możemy je sami tworzyć z dzieckiem. Robić szmaciane lalki, pacynki, klocki czy puzzle.
Pamiętam z dzieciństwa, jak z rodzicami podklejałam tekturkę pod obrazek, a później wycinałam z tego puzzle. Pamiętam, jak starszy brat zrobił mi drewnianą windę dla lalek, ponieważ bardzo zazdrościłam koleżance, której rodzice kupili taki prezent. Te emocje i sentyment zostaną we mnie na zawsze.
Dzisiaj to raczej niemożliwe, żeby dziecko nie miało żadnej zabawki ze sklepu, ale warto jest na spokojnie przyjrzeć się kupowaniu zabawek, posiąść konkretną wiedzę i zrozumieć nie tylko mechanizmy dziecka, ale także swoje podczas takich zakupów. Najpierw poszukajmy odpowiedzi, kiedy i dlaczego zabawki są dobre, a kiedy mogą dziecku zaszkodzić. I nie zapominajmy, że nadrzędną wartość ma nie sama zabawka, ale zabawa.
dr Małgorzata Bajko - psychoterapeuta, psychotraumatolog, terapeuta EMDR. Współzałożycielka Centrum Psychologicznego INEO. Wspiera rodziców w wychowaniu dzieci i realizacji w tej roli. Autorka bajek terapeutycznych i psychoedukacyjnych. Współautorka książki „(Nie)grzeczni?”, nominowanej do Nagrody Teofrasta oraz książki „Mamo, co by było, gdyby. Jak i po co rozmawiać z dzieckiem na trudne tematy”.