Ciarki przebiegają ci po plecach na samą myśl o tym, że twój szkrab, to wychuchane maleństwo, ten nieporadny przedszkolak mógłby wyjechać na pierwszą swoją kolonię (oczywiście bez mamy, taty czy dziadka). Bo kto przytuli, gdy będzie mu smutno? Kto przykryje kocykiem, gdy temperatura spadnie w nocy? Kto pomoże mu się umyć czy ubrać? Czy ktoś zauważy, że ma gorączkę albo zatkany nos? No i na pewno będzie tęsknić. I płakać. Ech, tyle wątpliwości... By je rozwiać i przekonać cię, że również dla pięciolatka są kolonie, zapraszam do... Wioski Bullerbyn.

Reklama

Blisko domu
Wioska Bullerbyn niczym nie przypomina kolonii czy obozu, mimo że wszystkie maluchy mieszkają w namiotach. Po pierwsze dlatego, że jest kameralnie – tylko 34 dzieci. Do tego najmłodsi jej mieszkańcy mają pięć lat, najstarsi zaś – 10, 11, 12 (mile widziane są rodzeństwa). Po drugie, Wioskę zbudowano na terenie gospodarstwa agroturystycznego położonego blisko miasta (na razie Warszawy, czyli 30 km od centrum, ale są plany, by utworzyć podobne Wioski na przedmieściach wielu polskich miast). Wszystko po to, by mama, tata, a nawet dziadkowie mogli przyjechać do smyka w każdej chwili. A z tego wynika jedno, że... udział rodziców w życiu Wioski jest nie tyle mile widziany, co wręcz pożądany! To proste, bez nich takim maluchom byłoby dużo trudniej. I właśnie to – obecność mamy i taty – jest kluczem do sukcesu.
– Nie zamykamy drzwi przed rodzicami, wręcz przeciwnie. Namawiamy ich do częstych odwiedzin, do udziału w dziecięcych zabawach, do wieczornego czytania książek... Te spotkania, ale także świadomość, że mama czy tata jest blisko, pomagają smykom przetrwać dwutygodniową rozłąkę z domem – mówi Sylwia Zacharjasz, wiceprezes Fundacji na rzecz Wspólnoty Dzieci i Dorosłych „Bullerbyn”.

Warsztaty
Wioska Bullerbyn nie jest wakacyjną przechowalnią. To okazja do wzmocnienia więzi między rodzicami i dziećmi, a także budowania porozumienia nie tylko między nimi, ale również wychowawcami, co się przyda, gdy maluchy pójdą do szkoły. Dlatego oprócz codziennych zajęć mamy i ojcowie biorą udział w sobotnio-niedzielnych warsztatach.

Czego rodzice mogą nauczyć się w Wiosce Bullerbyn?
Na przykład tego, jak aktywnie spędzać z maluchami czas, jak budować relacje, a także jak mówić, by dzieci słuchały, oraz jak słuchać, by nasze szkraby mówiły.

Co tu się dzieje?
Dzień pełen jest zabaw. Maluchy biorą udział w różnych zajęciach rozwojowych, np. w konstruowaniu totemów, projektowaniu herbów, wypiekaniu pierniczków, warsztatach talentów. W Wiosce Bullerbyn talentem jest wszystko, nawet to, w jaki sposób dziecko łamie patyk, bo każdy smyk jest w czymś dobry. Ani przez chwilę nie są pozostawione sobie samym.
[CMS_PAGE_BREAK]
Co warto jeszcze wiedzieć o Wiosce (www.bullerbyn.pl)?

Zobacz także

Opiekunowie
Dziesięcioosobową grupą (dzieci są w podobnym wieku) opiekuje się ciocia. Przez 24 godziny. Mieszka z maluchami w namiocie. Pomaga się umyć, ubrać... Dlaczego ciocie? – To ociepla relacje – tłumaczy Sylwia Zacharjasz. – Ciocie są sprawdzone i od dawna związane z naszą fundacją, prowadziły wiele spotkań z maluchami, przeszły przez szkolenia, które organizujemy dla rodziców i wychowawców.

Nocleg
W namiotach, takich dużych, harcerskich. Dzieci śpią na kanadyjkach (rozkładane polowe łóżka), mają swoje szafki. W namiocie jest światło. Jeśli rodzice wyrażą chęć, mogą zanocować w pobliżu – albo w namiocie, albo wynająć pokój w gospodarstwie agroturystycznym.

Jedzenie
Domowe. Świeże. Zgodnie z zasadami żywienia dzieci, ale jadłospis uwzględnia ich upodobania. Pięć posiłków dziennie. – Jeśli maluchy będą chciały zjeść pomidorówkę, to przygotujemy pomidorówkę – śmieje się Sylwia Zacharjasz.

Świetlica
Zadaszona. To na wypadek, gdy spadnie deszcz.

Jacy samodzielni...
To zaskoczyło rodziców – że ich pięcio- czy sześciolatek jest samodzielny! Sam się umyje, przygotuje ubranie, ubierze... Gdy w pobliżu nie ma mamy, musi liczyć na siebie, a wtedy okazuje się, że nawet takie brzdące świetnie sobie radzą. – Ciocia pomoże, ale zależy nam na tym, by już w przedszkolaku obudzić chęć pokazania, że on TEŻ potrafi – mówi wiceprezes. – Rodzice nie pozwalają dzieciom na samodzielność. A przecież to ona daje im satysfakcję. Bo fajnie być zaradnym, zwłaszcza gdy ma się tylko pięć lat!

Pierwsza Wioska odbyła się w ubiegłym roku. Mieszkało w niej czternaścioro dzieci (najmłodsze miało cztery lata!). Wszystkim tak się spodobało, że również w tym roku wybierają się do Bullerbyn.

Karina: Natalka miała pięć lat, a Lidzia sześć. Nie płakały i nie bały się spania w namiotach. Pierwszego dnia zostałam z nimi, aż usnęły, a później odwiedzałam je często (z ich młodszą siostrą). Byłam spokojna, bo ciocie uważały na moje córeczki jak na swoje. Dziewczynki stały się bardziej samodzielne. Byłam zaskoczona tym, że np. same potrafią się ubrać, do koloru!

Alicja: Adaś miał pięć lat, gdy pojechał do Wioski. Nie płakał, a na koniec dostał laurkę za „dzielnew namiocie spanie”. Wiedział, że będę z nim tyle, ile zapragnie, i że przyjadę, jak obiecałam. To ważne, by dotrzymywać słowa. Jeśli malec wie, że może ufać rodzicom, łatwiej mu znieść rozłąkę. Synek świetnie się bawił. Bardzo mu się podobało „szycie” strojów z papieru.

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama