„W BLW chodzi o zaufanie do dziecka” – mówi Gill Rapley, współautorka „Bobas Lubi Wybór” [WYWIAD]
Przeczytaj, co brytyjska ekspertka metody BLW mówi o zaletach tego sposobu rozszerzania diety niemowlaka i dowiedz się, jak wprowadzać nowe dania, żeby samodzielne jedzenie malucha i radość ze wspólnych posiłków były normą w waszym domu!
Gdy podstawą nauki jedzenia stałych posiłków jest szacunek do dziecka i zaufanie, że ono wie najlepiej, co i ile chce zjeść, jedzenie staje się radością całej rodziny. Zamiast więc robić rocznemu niejadkowi kanapeczki z wesołymi buźkami czy kolorowymi dodatkami, od początku rozszerzaj dietę dziecka urozmaiconymi, różnorodnymi potrawami, czyli w duchu metody Baby-Led Weaning (w Polsce znanej jako metoda Bobas Lubi Wybór lub BLW). Jedzenie już zawsze będzie mu się dobrze kojarzyło – radzi Gill Rapley, specjalistka od BLW, ale przede wszystkim ciepła, mądra kobieta, w rozmowie z Babyonline.pl.
Na początku naszej rozmowy chciałabym pani bardzo serdecznie podziękować.
Gill Rapley: O! Za co?
Za uratowanie zdrowia psychicznego mnie i mężowi!
Gill Rapley: Jeszcze bardziej mnie pani zaintrygowała...
Jestem mamą trójki dzieci: 13-latka i dwóch córek: 11- i 2-latki. Starsze dzieci miały dietę rozszerzaną miksowanymi zupkami, z różnych warzyw, zdrowo, ale monotonnie i pod lekką presją. Nie lubią jeść do dzisiaj... A właściwie mają kilka ulubionych potraw, wokół których koncentruje się ich zainteresowanie jedzeniem. Za to moja malutka Kalina, która od początku je samodzielnie i w kawałkach a nie papkach, to wielki smakosz! Kocha poznawać nowe smaki, skubnąć to tu, to tam... Jaka to przyjemność gotować dla takiego konsumenta! Zatem, dziękuję za książkę o BLW, która umożliwiła taką zmianę...
Gill Rapley: Bardzo się cieszę!
Zobacz: Plusy i minusy metody BLW – wywiad z ekspertem
Ale ponieważ myślę, że takich historii słyszała pani już wiele, to jestem ciekawa, jak pani uważa: czy to zasługa metody Baby-Led Weaning czy po prostu takie mi się trafiło to trzecie dziecko?
Gill Rapley: Hm, mam ogromną nadzieję, że to właśnie efekt BLW. Bo takich opowieści rzeczywiście słyszałam już wiele. Jednak są i zupełnie inne – rodzice narzekają, że ich starsze dzieci jadły wszystko, a najmłodsze, żywione według metody BLW, po roku czy dwóch stało się niejadkiem. Zatem może jest tak, że każde dziecko musi w pewnym momencie przejść przez fazę grymaszenia przy jedzeniu? Nie wiem... Z pewnością jednak w dłuższym okresie BLW sprawia, że dzieci jedzą chętnie i z przyjemnością. I nawet jeśli miały okresy grymaszenia, to wciąż pamiętają, jak to jest próbować wielu różnych smaków i cieszyć się nimi. Bo to jest esencja BLW – radość z jedzenia.
Czy pamięta pani ten moment, kiedy pomyślała, że czas skończyć z karmieniem burymi zupkami, że coś w tym żywieniu niemowlaków trzeba zmienić? A może to nie był moment tylko proces?
Gill Rapley: To nie był moment, ale wiele sytuacji, które mnie na to naprowadziły. W Wielkiej Brytanii przy problemach z niemowlętami kierujemy się do położnej środowiskowej, nie do lekarza, jak w Polsce (do pediatry chodzimy tylko gdy dziecko jest ewidentnie chore). I ja byłam taką pielęgniarką, która odwiedza rodziny z małymi dziećmi. Wiele razy widziałam maluchy niejadków i rodziców odchodzących od zmysłów, co robić, by potomek skusił się na łyżkę tego czy tamtego. Najczęściej dziecko chętnie jadło stałe posiłki na początku rozszerzania diety, a po dwóch, trzech miesiącach zaczynał się problem. Nie chciało nic jeść, nie lubiło posiłków, nie daj Bóg podać mu coś z grudkami. Widziałam, że nie byłoby problemu, gdyby dziecko mogło od początku jeść samo. Jeść produkty zróżnicowane wyglądem – kształtem i kolorem, no i przede wszystkim mieć wybór, co sobie wziąć.
Bo jedzenie produktów z kawałkami jest zdrowsze i bezpieczniejsze – maluch sam decyduje, na ile potrzebuje je rozdrobnić i jak głęboko włoży do buzi. Zatem kiedy skończyły się zalecenia, by zaczynać rozszerzać dietę niemowląt po czterech miesiącach, tylko po pięciu, sześciu, to wszystkie elementy układanki ułożyły się – było dla mnie naturalne i oczywiste, że maluchy powinny dostawać jedzenie dla nich atrakcyjne. Kawałki miękkie, ale w całości, wygodne do samodzielnego trzymania w rączce i jedzenia. Łyżeczka nie była już potrzebna. To był ten moment przełomowy.
Czy kierowała się pani również własnym doświadczeniem, jako mamy?
Gill Rapley: Tak. Moje dzieci są teraz około trzydziestki, więc gdy były małe, niemowlakom rozszerzano dietę w wieku czterech miesięcy. Najstarszy syn jednak sporo chorował w tym czasie i nie był zainteresowany stałymi posiłkami. Chciał tylko ssać pierś. Rozszerzanie diety zaczęliśmy więc zgodnie z jego potrzebami, nieco później. Były to wówczas oczywiście obowiązkowe papki... Z drugim synem wprowadzanie nowości do diety przebiegało podobnie. Za to momentu początku rozszerzania diety mojego trzeciego dziecka, córki, w ogóle nie pamiętam. Ona zaczęła sięgać po nowe smaki sama, w naturalny sposób. Dlatego nie uważam, że to ja wymyśliłam metodę BLW, wielu rodziców – jak ja przy córeczce – wpadło na nią samodzielnie. Ja ją po prostu ujęłam w ramy książki, podręcznika. A sam sposób rozszerzania diety niemowlaka BLW był z nami od zawsze.
Zobacz, jak robić zdrowe zakupy dla całej rodziny
To może podpowie pani mamie, która chciałaby zacząć wprowadzać metodę BLW główne zasady tego sposobu żywienia malucha.
Gill Rapley: Numer jeden brzmi: podawaj dziecku zdrowe jedzenie. Bez chemii, soli i cukru. I sami też takie w miarę możliwości jedzcie. Bo wspólne posiłki to podstawa w BLW. Poza tym, pilnuj, by tylko dziecko wkładało jedzenie do swoich ust. To ono decyduje, ile i co ląduje w buzi. Dzięki temu je bezpiecznie, kontroluje, co się dzieje z jedzeniem. Po trzecie sprawdź, czy maluch cały czas siedzi prosto lub w miarę prosto. I czwarta zasada: zaufaj swojemu dziecku, że tyle potrzebuje jedzenia, ile go zjada.
To ta najtrudniejsza!
Gill Rapley: Dokładnie! Bo łatwo jest ufać maluchowi, kiedy wszystko ładnie znika z talerzyka, ale gdy smyk uparcie pości przez trzy dni? Hm... Albo gdy ma osiem miesięcy i wciąż odmawia jedzenia czegokolwiek poza pokarmem mamy? Mimo takich sytuacji, zaufaj dziecku, że wie, co robi. I trzymaj się tego!
A czy to prawda, że przy BLW pomocne jest karmienie piersią? Dlaczego?
Gill Rapley: Po pierwsze pokarm mamy jest najlepszy dla malucha, to oczywiste. Poza tym, jeśli karmisz naturalnie, to już nauczyłaś się ufać dziecku, że wie, ile potrzebuje zjeść i umie się najeść. Rodzicom butelkowym może być trudno zaakceptować fakt, że tym procesem zarządza właśnie maluch, a nie mama czy tata. Ale oczywiście to nie jest duża przeszkoda w karmieniu metodą BLW.
Dlaczego tak nam zależy, żeby dziecko zjadało wszystko, co mu podamy?
Gill Rapley: W Polsce może to być jeszcze echo lat komunizmu, kiedy jedzenia nie było w nadmiarze i należało zjadać wszystko, co rodzice podawali, kto wie. W Wielkiej Brytanii takie podejście było popularne po drugiej wojnie światowej. Kolejne pokolenia już tak nie myślą, stosunek do jedzenia jest luźniejszy. To samo nastąpi zapewne i w Polsce. Dlatego tak się upieram: zaufajcie dziecku, a wszystko przebiegnie naturalnie. Bo dziecko je tyle, ile potrzebuje, czyli aż przestanie być głodne. Ono może wcześniej zgłodnieć, bo je niewielkie porcje, ale to wciąż jedzenie w zgodzie z biologią. Powinniśmy się z tego cieszyć! To my, dorośli, często jemy za dużo. To widać...
Zobacz, jakie gadżety ułatwią ci karmienie dziecka metodą BLW
Zatem BLW pomaga dzieciom uniknąć nadwagi?
Gill Rapley: Oczywiście! Uczy jedzenia w zgodzie z sygnałami wysyłanymi z ciała.
A czemu nie poleca pani karmienia łyżeczką?
Maluch musi poczuć jedzenie, dotknąć go. Owszem, można mu podać łyżeczkę, ale na pewno nie wolno go nią karmić. Powtórzę: tylko dziecko wkłada jedzenie do ust, czuje się bezpiecznie, gdy najpierw pozna jedzenie, a dopiero potem wyląduje ono w jego buzi, nie znienacka. Wydaje nam się, że to najwygodniejsza metoda karmienia, bo zawsze karmiono dzieci łyżeczką. Tymczasem rodzic może łatwo włożyć ją za głęboko, maluch się zadławi jedzeniem, bo je zassie zamiast pogryźć itd.
No właśnie – temat, który powtarza się w kontekście BLW: wielu rodziców obawia się tej metody, ponieważ słyszeli, że sprzyja zakrztuszeniom i zadławieniom. Czy to prawda?
Gill Rapley: Nie... Takim zaniepokojonym matkom mówię, że to nie jest nowa metoda rozszerzania diety, tylko sprawdzona przez stulecia. Gdyby była niebezpieczna, już byśmy to wiedzieli. Zresztą, jeżeli dziecko siedzi (choćby z podparciem) i samo wkłada jedzenie do buzi, będzie umiało prawidłowo przełykać. No i jeszcze jedna sprawa – dziecko najpierw uczy się gryźć, a dopiero potem żuć. Nie będzie więc żuło głęboko w jamie ustnej pokarmu, jeśli wcześniej go nie pogryzło. Prędzej mu on wypadnie, niż malucha zadławi. Jeśli więc malec nie je nowych pokarmów ani nie żuje ich, to znaczy, że nie jest gotowy do rozszerzania diety. Pozwólmy mu rozwijać się we własnym tempie.
Jaki pułapki czyhają na rodziców zaczynających przygodę z BLW?
Gill Rapley: Przede wszystkim niektórzy rodzice nie rozumieją podstawowej idei tej metody. Myślą, że w pewnym momencie mogą podać dziecku dorosłe jedzenie. Błąd! Jak wprowadzamy BLW? Maluch zaczyna od najprostszych i najmniej przetworzonych produktów. Kolejna pułapka to podawanie na koniec posiłku jeszcze łyżeczki czy dwóch jedzenia. Po co? Zapomina się, ile wartości odżywczej ma mleko kobiece lub mieszanka, które wciąż pozostają podstawą diety dziecka. Jeśli maluch nie chce jeść jeszcze większych ilości stałych posiłków, ok, uszanujmy to. Niech jeszcze pije mleko. Kolejny błąd to przygotowywanie zbyt małych kawałków jedzenia. Myślimy, że malutkie dziecko wymaga produktów w małych kąskach. Nieprawda! Aby wygodnie trzymać marchewkę, dziecko musi mieć ją pokrojoną w długie słupki. Szczególnie na początku rozszerzania diety.
Czy widzi pani duże różnice między podejściem rodziców do karmienia malucha w Polsce i Wielkiej Brytanii ?
Gill Rapley: Widzę więcej podobieństw niż różnic. Rodzice to rodzice. Chociaż... w Polsce rodzice kładą ogromny nacisk na zjadanie do końca, młodsze pokolenia Anglików już tak nie robią. Zostawienie jedzenia jest to nie jest marnowanie, to rozsądne podejście do tematu, nie przejadanie się. W Polsce to wciąż marnotrawstwo. A lepiej jest po prostu przygotowywać dziecku mniejsze porcje...
No to jak poznać, że dziecko się najadło, skoro głównie bawiło się jedzeniem?
Gill Rapley: Po prostu już nie chce jeść, straciło zainteresowanie wkładaniem produktów do buzi. Poza tym, gdy mama karmiła piersią pół roku, to skąd wiedziała, że jej maluch się najada? Ufała mu, że wie, ile potrzebuje pokarmu. I podobnie jest teraz. Trzeba ufać dziecku!
A co z tą częścią metody BLW, która, powiedzmy sobie szczerze, musi jeszcze zostać przez panią dopracowana – bałaganem pod czas posiłków :))) Czy ma pani jakieś rady, jak go ograniczyć?
Gill Rapley: Warto mieć psa, to na pewno! A serio, choć pies bardzo pomaga trzymać porządek, to do posiłków trzeba się dobrze przygotować: rozłożyć folię na podłodze lub stare gazety (gdy są czyste, można jedzenie podnieść i ponownie położyć malcowi na talerzu), wybrać krzesełko do karmienia łatwe do utrzymania w czystości i albo ubrać dziecko w znoszone ubrania, albo nie ubierać go do posiłku w ogóle, tylko po jedzeniu całego spłukać w wannie. Słyszałam też od kilku rodziców o „metodzie jednej ściereczki”. Otóż rodzice mają jedną dyżurną ścierkę, którą moczą po każdym posiłku dziecka i nią wycierają dziecko, blat krzesła, siedzisko, podłogę itp. Wszystko. Płuczą ściereczkę i suszą, by była gotowa do pracy po kolejnym posiłku dziecka. Poza tym, w chwilach kryzysu pamiętajmy, że w nauce jedzenia nie chodzi o napełnienie brzuszka, tylko eksperymenty, poznawanie nowych kształtów i konsystencji, gniecenie i rozcieranie. Tak rodzi się smakosz! Bałagan zresztą towarzyszy jedzeniu tylko na początku, po kilku tygodniach dzieci uczą się jeść bez aż takiego rozmachu. Obiecuję!
Zobacz też:
Jak poznać, że dziecko jest gotowe do rozszerzania diety metodą BLW
Wprowadzamy BLW – od czego zacząć?
Pierwszy posiłek metodą Bobas Lubi Wybór: menu, pora dnia, przydatne akcesoria