Reklama

Pod koniec stycznia 2016 r. w amerykańskich standardach okołoporodowych znalazł się nowy zapis. Mówi on: Każda świadoma decyzja mamy co do sposobu karmienia dziecka zasługuje na wsparcie lekarza – bez względu na to, czy jest to decyzja o karmieniu piersią, o karmieniu mieszanym czy o karmieniu mieszanką modyfikowaną.

Reklama

W Polsce butelkowe mamy na taki zapis w standardach okołoporodowych nadal muszą poczekać. A póki go nie ma, to wciąż w szpitalach czy przychodniach są traktowane jako „matki gorszego sortu”: niedouczone, samolubne i niedojrzałe do macierzyństwa.

Uwierzcie: chcieć to nie zawsze móc

Mówi Ala, mama dwóch córek:
"Dla mnie to było oczywiste, że będę Kasię karmiła piersią , no i karmiłam przez pierwsze tygodnie na okrągło, dzień i noc. Wiedziałam, że na początku może być trudno, że dziecko musi nauczyć się ssania, i że noworodki mają prawo "wisieć" non stop na piersi.

Tylko, że kiedy poszłam z nią na pierwsze szczepienie i ważenie, to okazało się, że Kasia po 6 tygodniach życia waży dokładnie tyle samo, co w dniu urodzin… Lekarka kazała mi ją dokarmiać łyżeczką, ale to była dla nas obu mordęga, więc w końcu złamałam się, kupiłam mieszankę i podałam jej butelkę. I nagle okazało się, że moje dziecko jest w stanie przespać spokojnie 3 godziny.

Kiedy 1,5 roku później urodziłam drugą córkę i leżałam z nią w szpitalu, lekarka podczas obchodu zapytała mnie – tak, jak się zwykle pyta młode mamy – czy to mój pierwszy poród, czy moje pierwsze dziecko karmiłam piersią itd. Odpowiedziałam, że karmiłam, ale tylko przez 6 tygodni, bo potem straciłam pokarm i już nie mogłam. Ona na to odpowiedziała: "Zawsze można, tylko nie zawsze się chce". Pewnie nawet nie wiedziała, że tym jednym bezmyślnym i nieprawdziwym zdaniem przekreśliła moje półtora roku macierzyństwa.
Nawet nie miałam siły, żeby przekonywać ją, że chciałam i to bardzo, ale po prostu nie wyszło. I nie ma w tym mojej winy, bo chcieć to nie zawsze móc."

Owszem, wspierajcie w karmieniu piersią – ale róbcie to mądrze

Kiedy z kolei ja urodziłam pierwszą córkę, podczas mojego pierwszego karmienia piersią towarzyszyła mi położna. Jeden jedyny raz.

Nikt ze mną nie porozmawiał, dlaczego warto karmić piersią. Nikt nie przestrzegł mnie przed nawałem pokarmu, a kiedy trzeciego dnia po porodzie moje piersi przepełniły się mlekiem aż tak, że nie mogłam do nich przystawić dziecka, położna bez pytania – i bez szacunku do mnie – zaczęła wyciskać z moich piersi pokarm dotąd, aż się nie rozpłakałam z bólu.
Dokładnie takie samo bolesne uciskanie moich piersi przez położną przeszłam 3 tygodnie później, w przychodni, podczas zapalenia piersi. Dla mnie to był dowód na to, że to brak laktacyjnej wiedzy to nie jest kwestia pojedynczej położnej czy lekarza, tylko szerszy problem i to tutaj jest pole do działania! Zamiast oceniać matki, które przeszły na butelkę, i powtarzać im, że „Zawsze można karmić piersią” – położne i lekarze powinni dzielić się wiedzą na temat laktacji. A żeby się nią dzielić, najpierw powinni ją zdobyć sami.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że owszem, karmiłam piersią, ale nie dzięki edukacji i wsparciu, ale właśnie pomimo braku wsparcia i jakiejkolwiek edukacji. I to nie jest dobrze. Jestem dumna, że mi się udało, ale jednocześnie dobrze rozumiem te mamy, które z różnych powodów, tych bardziej osobistych i tych mniej, rezygnują w końcu z naturalnego karmienia.

Nie mogą czy nie chcą karmić piersią? Zawsze zasługują na szacunek!

  • Butelkowe mamy nie potrzebują głupiego zapewniania, że mleko mamy to trucizna. Każda kobieta wie, że żadna mieszanka nie dorówna pod względem jakości kobiecemu pokarmowi.
  • Nie potrzebują też, żeby wmawiano im, iż po roku karmienia, mleko kobiece to tylko woda – badania jasno pokazują, że długie karmienie (nawet do 2 lat) chroni zdrowie dziecka.
  • Nie potrzebują, by ktokolwiek umniejszał rolę karmienia naturalnego. Wystarczy, że lekarz, położna albo inna mama będą szanować ich decyzję o karmieniu butelką. Szacunek – to jest to słowo-klucz.

W swoich nowych zapisach Amerykański Kongres Ginekologii i Położnictwa zaleca, by lekarze uznali, że każda matka ma pełne kompetencje, by sama zadecydować, co jest najlepsze dla niej i dla jej dziecka: karmienie piersią, karmienie mieszane czy karmienie mieszanką. Najlepsze dla niej i dziecka: właśnie to sformułowanie jest tutaj najważniejsze!

Każda mama to matka karmiąca – bez względu na to, czy karmi swoje dziecko piersią, czy butelką. Każda ma prawo do własnych świadomych wyborów i póki te wybory nie zahaczają o przemoc wobec dziecka (a karmienie butelką z pewnością przemocą nie jest!), nikt nie powinien ich oceniać: ani inna mama (której doświadczenie życiowe jest zupełnie inne), ani tym bardziej lekarz czy położna. Warto, by w końcu i u nas zrozumieli, że karmienie butelką jest w gruncie rzeczy takim samym, jak karmienie piersią, aktem opieki i miłości.

Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama