Chłopiec, którego nikt nie przytulał: ma już 8 lat i wciąż szuka rodziny
Wojtuś właśnie skończył 8 lat. Nie boi się wisieć metr nad ziemią, a gdy się przewróci, biegnie dalej i nawet nie zapłacze. Choć każdy, kto go zobaczy, od razu go lubi, na razie nikt nie chce go adoptować. Byłby zupełnie kimś innym, gdyby jego mama w ciąży nie piła.
Wojtek ma FAS, czyli płodowy zespół poalkoholowy. To dlatego jest niski, szczupły, ma małą głowę, szeroko rozstawione oczy i wąskie wargi – typowe cechy dziecka, które w życiu płodowym było narażone na działanie alkoholu. Wojtuś właśnie skończył 8 lat i nadal czeka na rodzinę adopcyjną.
Chłopiec, którego mama piła
Wojtek pewnie nigdy nie pozna biologicznej mamy ani ojca. Oboje zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Nigdy się nim nie interesowali. Wojtuś został od nich zabrany, gdy miał 9 miesięcy: po kolejnej awanturze alkoholowej przyjechała policja z interwencją. Wojtek leżał zaniedbany i chory. Ważył tyle co 4-miesięczne dziecko: 7 kg. Ledwo przewracał się na boki. Niczego się nie domagał. Nie płakał nawet jak był głodny – to typowa cecha dziecka, które pierwsze miesiące życia spędziło w rodzinie, w której nikt nie zwracał na niego uwagi.
„I zdrowe dziecko może ważyć mniej, ale Wojtek był umierający emocjonalnie: nie wydawał dźwięków, nie płakał, bo wiedział, że musi oszczędzać swoją energię na to, żeby przeżyć. Smutna buzia, oczy bez nadziei”- wspomina Dorota Kapuścińska, jego ciocia zastępcza.
Dorota od początku przeczuwała, że to może być FAS (alkoholowy zespół płodowy), bo kilka lat temu miała już pod opieką chłopca z podobnym problemem. Dr Maria Fiszer, która w Elblągu zajmuje się diagnozą dzieci z FAS, potwierdziła jej przypuszczenia. Wojtuś wymaga nieustannej pracy: z logopedą i rehabilitantem, a potem z Dorotą w domu. 24 godziny na dobę.
Chłopiec, którego nikt nie przytulał
„Gdy go zabierałam go ze szpitala, był umierający. Przez wiele miesięcy nie dawał się przytulić, odpychał się ode mnie. A teraz w nocy przychodzi do mnie do łóżka. I daje ręce do całowania. Nikt wcześniej go pewnie nie całował” - mówi Dorota.
Wojtek miał szczęście, że trafił do Doroty. Dała mu serce. Od 20 lat jest rodziną zastępczą: ma tylko jedną własną córkę (już dorosłą, w Anglii), a miłości macierzyńskiej znacznie więcej. Do tej pory przez jej dom przewinęło się już 30 dzieci.
„Każdemu z moich dzieci daję medalik z Matką Boską. Nie z krzyżykiem, bo one swój krzyż już od życia dostały. Są u mnie na chwilę, rozpieszczam je, bo co ja mogę im dać: nie mam majątku. Kocham je, może dzięki temu będą kiedyś miały poczucie, że był ktoś, kto je kochał” - podkreśla Dorota.
Choć z powodu FAS Wojtek zmaga się z wieloma problemami, jest mistrzem akrobatyki. Na placu zabaw wdrapuje się na najwyższe drabinki, uwielbia wisieć na trzepaku półtora metra nad ziemię.
„Ma mniejsze odczuwanie bólu, to typowe dla dziecka z FAS” - mówi Dorota, która na dworze nie odstępuje Wojtka ani na krok.
Wojtek uwielbia akrobacje. I niczego się nie boi.
„Ląduje bezpiecznie, jakby był z gumy. Pan Bóg podkłada mu pod nogi poduszkę, żeby krzywda mu się nie stała” - mówi Dorota.
A tu już moment lądowania.
W domu bez trudu wdrapuje się na szafkę jego wysokości. Siada i czeka, aż Dorota wyciągnie ręce, żeby mógł w nie bezpiecznie skoczyć...
Wojtuś czeka na rodzinę
Dziecko może zostać w rodzinie zastępczej do skończenia 18 lat (dłużej, jeśli kontynuuje naukę, ale maksymalnie do 25 lat). Potem musi się usamodzielnić. Wojtuś wciąż czeka na adopcję: w tej chwili już za granicą, bo w Polsce nikt jak na razie go nie chce. Dorota chciałaby, żeby znalazła się rodzina, która zaakceptuje i pokocha Wojtka takiego, jaki jest. Dzieci z FAS rozwijają się inaczej, nie można przykładać do nich takiej samej miarki jak do dzieci zdrowych, mieć takich samych planów i oczekiwań. Prawdziwe problemy zaczynają się w szkole, gdy trzeba usiąść na 45 minut i skupić uwagę. Dziecko może mieć problem z rozumieniem pojęć abstrakcyjnych, z nauką. Rzadko kiedy rozumieją je nauczyciele, a rówieśnicy często odrzucają, wykorzystują, wyśmiewają.
Wojtek z ciocią Dorotą. Każdego dnia ciekawy świata.
Ma jednak nadzieję, że z jej Wojtusiem będzie inaczej. To dziecko szczęścia. Tak długo przecież nie chodził, a potem ruszył jak burza. Skoro tak lubi się wspinać, to może zostanie kiedyś cyrkowcem albo alpinistą? I może znajdzie się rodzina, która da mu miłość?
Zobacz też: