Cesarka czy siły natury? Mam porównanie i…
Pierwsze dziecko urodziłam przez cesarskie cięcie. Drugie siłami natury. Trzeciego nie planuję (póki co!), ale jakbym miała rodzić, to dobrze wiem, jaki poród bym wybrała. I wiem, dlaczego.
Przez pierwszą ciążę w ogóle nie przywiązywałam wagi do tego, w jaki sposób moje dziecko przyjdzie na świat.
Urodzi się naturalnie (wszystko na to wskazywało) – to dobrze. Trzeba będzie ciąć? Też dobrze. Jednak po porodzie, który nieoczekiwanie skończył się cięciem, nabrałam przekonania, że cesarskie cięcie wcale nie jest taką świetną opcją, jak się może wydawać. Utwierdziłam się w tym jeszcze bardziej po drugim porodzie, tym razem naturalnym. Co porównywałam?
Czas porodu
Jeżeli brać pod uwagę wyłącznie kwestie zegarowe, to cesarka, owszem, tutaj góruje. Rach, ciach i po 20 minutach od znieczulenia moja córka była już na świecie.
Podobno naturalny poród też może być krótki, ale mnie nie było dane takiego doświadczyć. Mój drugi poród – naturalny – ciągnął się przez bite 20 godzin: całą noc i prawie cały dzień (a jako, że prawie przez cały czas byłam przypięta do KTG, to każda godzina rozciągała się jak gumka recepturka). Ale i tak wolałam tę nudę, zmęczenie, senność podczas porodu naturalnego, niż ten cały chaos, pośpiech i nerwy podczas cięcia.
Strach
Bałam się za oboma razami. Ale zupełnie czegoś innego.
Za pierwszym: że coś się stanie mojemu dziecku, że lekarzowi omsknie się ręka podczas cięcia, że anestezjolog nie trafi igłą tam, gdzie trzeba.. Niepotrzebnie. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Jak prawie zawsze.
Za drugim: bałam się przede wszystkim tego, że nie dam rady. Że nie poradzę sobie z bólem. Że zabraknie mi sił na te przysiady przy łóżku porodowym w fazie rozwierania się szyjki macicy. Oraz że nie uda mi się skutecznie przeć w drugiej fazie porodu. Znów bałam się niepotrzebnie. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Jak prawie zawsze.
Wiecie jaka była różnica w tych strachach? Przy cesarce bałam się rzeczy, na które nie miałam wpływu. Przy porodzie naturalnym – rzeczy, z którymi mogłam w jakiś sposób sama sobie radzić. Zdecydowanie wolę tę opcję.
Pobyt w szpitalu
Prysznic i pierwsze wstanie z łóżka? Po cesarce sama na pewno nie dałabym sobie rady. Co tam zresztą prysznic. Po cesarskim cięciu każde kichnięcie, zaśmianie się, nie mówiąc już o pójściu do łazienki jest ekstremalną przygodą!
Ból rozciętego brzucha to jeszcze nie wszystko. Nie wiem, czy wiecie, ale po cesarce nie wolno jeść przez prawie dobę. I nie wiem, czy wiecie, jak bardzo po porodzie człowieka ssie w żołądku...
Pobyt w szpitalu po moim drugim porodzie wspominam jako wakacje. Urodziłam (w końcu!), wzięłam prysznic, wzięłam dzidzię na ręce i przeszłam na własnych nogach na salę noworodkową. Wiem, wiem – nie zawsze tak bywa. Ale jednak generalnie po porodzie naturalnym szybciej dochodzi się do formy.
Zobacz także
Nie wszystko oczywiście przy cesarskim cięciu wypadało na minus. Wiele rzeczy było porównywalnych. Ta sama ulga, że już po wszystkim. Te same łzy wzruszenia na widok dziecka. Te same kłopoty ma początku karmienia piersią. Ta sama duma, że jestem mamą takich małych cudów. Sam sposób porodu nadal jest dla mnie sprawą drugorzędną – ale jednak, gdybym miała wybierać, wolę naturalnie.
Tymczasem…
…cesarskie cięcia – idziemy na rekord!
Narzędzia dla rodziców mamotoja.pl
Dozwolone niedozwolone w ciąży Czytaj więcejJeśli chodzi o cesarskie cięcia, to Polki są rekordzistkami: cięciem kończy się już co trzeci poród (dla porównania, w Islandii tylko co siódmy). Stosuje się je u nas niemal rutynowo w przypadku ciąż mnogich – i znowu dla porównania: w Norwegii, Holandii, Islandii i Finlandii ponad połowa mnogich porodów odbywa się naturalnie.
Coraz częstsze u nas są też cięcia cesarskie na życzenie, nawet mimo tego, że naukowcy ostrzegają, że dzieci urodzone przez cesarskie cięcie są bardziej narażone na poporodowe komplikacje oddechowe, a w trochę dalszej przyszłości na astmę, cukrzycę typu 1 i wszelkie alergie pokarmowe.
Zobacz także:
- Dziecku nie jest wszystko jedno, w jaki sposób się rodzi!
- Tak rodzimy, nie do wiary, jak wielkiego dzieła dokonujemy