Reklama

Badanie przeprowadzono przez naukowców z Uniwersytetu w Ulm (Niemcy) oraz Uniwersytetu Colorado-Boulder (USA), a jego wyniki wspierają tzw. hipotezę higieny, która zakłada, że dorastanie w sterylnym środowisku może skutkować problemami zdrowotnymi.

Reklama

Nie ma to, jak na wsi

To już od lata udowodnione, że nadmierna higiena niekorzystnie wpływa na system odpornościowy naszych dzieci. Szczególnie jeżeli dochodzi do tego życie w zurbanizowanych miastach, pełnych zanieczyszczeń i smogu. Przeciwwagą i antidotum na wszystkie te dolegliwości może być życie w środowisku wiejskim.

Jak pisze jeden z badaczy prof. Christopher Lowry, kontakt ze zwierzętami i środowiskiem wiejskim w trakcie rozwoju przyczynia się do obniżenia ryzyka astmy i alergii w późniejszym życiu."To bardzo dobrze udokumentowany fakt" – podkreśla profesor.

Ale najnowsze badania idą o krok dalej i pokazują, że środowisko wiejskie bardzo dobrze wpływa także na zdrowie psychiczne naszych dzieci. Jak się okazuje, dzieci wychowujące się na wsi, w otoczeniu zwierząt, są bardziej odporne na efekty działania stresu. Są mniej narażone na zaburzenia psychiczne, od dzieci dorastających w mieście - sugeruje badanie opublikowane w czasopiśmie PNAS.

Wnioski oparto na doświadczeniu, w którym wzięło udział 40 mężczyzn, z których połowa wychowywała się na wsi, w otoczeniu zwierząt gospodarskich, a połowa w dużym mieście, bez zwierząt. Eksperyment polegał na ty, że mężczyźni musieli wygłosić przemowę przed trudnym audytorium, w żaden sposób niereagującym na ich wystąpienie. Mężczyźni musieli także rozwiązać trudne zadanie matematyczne pod presją czasu. W trakcie doświadczenia kilkakrotnie badano parametry ich organizmów, pobierając od nich próbki krwi i śliny.

W mieście silniej reagujemy na stres

Wyniki pokazały, że organizmy mężczyzn wychowujących się w mieście silniej reagowały na stres, chociaż sami badani czuli się mniej zestresowani od swoich kolegów ze wsi. U panów wychowujących się w mieście wzrastała ilość jednojądrzastych komórek krwi obwodowej (PBMC) - znacznie bardziej niż u panów dorastających na wsi. W dodatku w ich organizmach dłużej utrzymywało się podwyższone stężenie prozapalnej interleukiny-6 i obniżone stężenie przeciwzapalnej interleukiny-10.

"Ta nasilona odpowiedź zapalna przypominała drzemiącego olbrzyma, o którym sami zainteresowani nic nie wiedzieli" – stwierdził prof. Lowry. Już wcześniejsze badania wykazały, że nasilona odpowiedź zapalna sprzyja rozwojowi depresji i zespołu stresu pourazowego (PTSD). Odpowiedź ta jest regulowana m.in. przez mikroorganizmy, z którymi mamy kontakt we wczesnym dzieciństwie.

Badacze podkreślają, jak ważne jest właśnie wystawianie dziecka na działanie mikroorganizmów, tak, aby wzmocnić system odpornościowy. "Gdy nie jesteśmy wystawiani na działanie tego typu mikroorganizmów, w naszym systemie odpornościowym nie wykształca się równowaga pomiędzy czynnikami pro- i przeciwzapalnymi" - podsumowuje prof. Lowry. W efekcie może to prowadzić do rozwoju chronicznego stanu zapalnego i nadmiernej reaktywności, która sprzyja alergiom, chorobom autoimmunologicznym i - jak przypuszczają naukowcy - zaburzeniom psychicznym.

Jak odnosicie się do tych badań, czy na podstawie obserwacji swoich dzieci potwierdzacie tę zależność, że na wsi żyje sie zdrowiej? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach!

Źródło: pap

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama