Reklama

Kobieta podróżowała wraz z mężem – przez granicę polsko-białoruską chcieli dostać się dalej na Zachód. Żadne z nich nie spodziewało się problemów, tymczasem bezduszność polskich i białoruskich pograniczników doprowadziła do tragedii: kobieta straciła ciążę.

Reklama

Kobieta poroniła na polskiej granicy

29-letnia Kongijka razem z innymi uchodźcami spędziła w lasach trzy tygodnie – na zimnie, bez jedzenia i czystej wody. Największym zagrożeniem okazali się jednak strażnicy graniczni, zarówno ci polski, jak i białoruscy. Kobieta ma o nich jak najgorsze zdanie:

„Żołnierze i polscy i białoruscy traktowali nas jak zwierzęta. To ludzie bez honoru. Bez serca. Nie pomagają tym, którzy potrzebują pomocy” – powiedziała Kongijka portalowi OKO.press.

Ale do prawdziwego dramatu doszło prawdopodobnie w nocy z 7 na 8 października – to wtedy po raz kolejny Polacy wypchnęli grupę uchodźców za granicę. Ciężarną kobietę, według jej relacji, złapali z ręce i nogi i przerzucili przez płot. To zdarzenie miało doprowadzić do poronienia kilka dni później.

Pytana przez dziennikarzy kpt. Krystyna Jakimik-Jarosz, zastępująca rzeczniczkę prasową podlaskiego oddziału Straży Granicznej, zaprzeczyła, jakoby dochodziło do brutalnego traktowania ciężarnych kobiet na granicy. Dodała jednak, że sprawa poronienia zostanie wyjaśniona.

Źródło: OKO.press

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama