Płód był martwy, kobieta miała 40 stopni gorączki, a szpital zażądał opłaty za aborcję
To nie ponury żart, a rzeczywistość, z którą zetknęła się w Polsce legalnie tu pracująca i opłacająca składki ciężarna Ukrainka. Mimo tego, że płód nie żył, kobieta krwawiła i gorączkowała, za aborcję w szpitalu zażądano od niej 1500 zł.
Gdyby nie interwencja pracodawczyni Ukrainki, nie wiadomo, czym by się skończył dla ciężarnej pobyt w szpitalu. Dopiero po tym, jak szpital dostał informację, że o żądaniu zapłaty za aborcję w zaistniałej sytuacji powiadomiona została Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, podano pacjentce leki i bezpiecznie usunięto martwy płód.
Ale to niejedyna podobna sytuacja. Niedawno w Lublinie ciężarna, u której doszło do obumarcia płodu, była odsyłana ze szpitali mimo tego, że miała skierowanie na aborcję. Dopiero wezwanie karetki do kobiety sprawiło, że została przyjęta do szpitala.
„Nikt tego Pani w Polsce nie zrobi”
Z kolei w Poznaniu kobieta w 21. tygodniu ciąży po odpłynięciu wód płodowych zgłosiła się do szpitala, gdzie stwierdzono bezwodzie i nieprawidłowe działanie nerek u płodu. Kobieta usłyszała, że lekarze nie wykonają aborcji i że „nikt tego Pani w Polsce nie zrobi”, mimo tego, że lekarze nie wiedzieli, czy dziecko urodzi się martwe, czy jako „warzywko” – to cytaty wypowiedzi personelu szpitala. I w tym przypadku interwencja Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz posłanki Katarzyny Kretkowskiej sprawiły, że lekarze wykonali aborcję.
Pomimo głośnej śmierci kobiety w Pszczynie, która zmarła, bo przy bezwodziu i ciężkim uszkodzeniu płodu lekarze nie chcieli wykonać aborcji, i pomimo wytycznych wprowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia, lekarze nadal unikają przeprowadzania aborcji nawet w oczywistych przypadkach.
Rządzący chcą, aby Polki rodziły więcej dzieci? Niech sprawią, by czuły się bezpiecznie w ciąży i podczas porodu. Co im po 12 tysięcy na dziecko, gdy mogą nie przeżyć ciąży?
Źródło: onet.pl
Przeczytaj też: