Reklama

Przedszkolaki wciąż mogą chodzić na zajęcia w placówkach, w praktyce jednak rodzice i tak często zostawiają je w domach. O nieposyłanie dzieci do przedszkoli apelują dyrektorzy.

Reklama

Przedszkola otwarte, przedszkolaki w domach?

Władze przedszkoli wolą, aby dzieci nie przychodziły do placówek. Coraz więcej dyrektorów przedszkoli w Polsce prosi rodziców wprost, by zostali z przedszkolakami w domach. Przedszkola i żłobki to obecnie jedyne otwarte placówki edukacyjno-opiekuńcze. Decyzją rządu od poniedziałku 9 listopada zdalnie będą się uczyć nawet najmłodsi uczniowie z klas I-III.

Przedszkola nie chcą lub zwyczajnie nie są w stanie zapewnić opieki wszystkim dzieciom z powodu braków kadrowych. Na zwolnieniach lekarskich przebywa coraz więcej nauczycieli. Nie zawsze wiadomo, czy przyczyną zwolnienia jest koronawirus, czy inna choroba.

„Apel do rodziców Przedszkolaków. (...) Poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo dzieci oraz pracowników przyczyniają się do skierowania do Państwa gorącej prośby o pozostawienie swojego dziecka w domu w sytuacji nieświadczenia pracy, przebywania na urlopie rodzicielskim, wychowawczym lub innym (...) Im mniej dzieci w przedszkolu, tym bezpieczniej.” − taką wiadomość otrzymali rodzice dzieci z przedszkola publicznego na warszawskim Ursynowie.

Niektóre przedszkola wysyłają też do rodziców prośby o wcześniejsze odbieranie dzieci z placówek. To apel do rodziców przedszkolaków z Nowego Targu:

Inne przedszkola z kolei decydują się na zawieszanie zajęć w grupach, w których pojawiły się potwierdzone przypadki koronawirusa u dzieci bądź nauczycieli. Dzieci zostają więc w domach, mimo że sanepid w takich przypadkach nie zaleca kwarantanny, a jedynie obserwację stanu zdrowia. Co dalej? Liczba wykrywanych codziennie przypadków koronawirusa w Polsce stale rośnie. Wg pesymistycznego scenariusza już za kilka dni czeka nas ścisła narodowa kwarantanna, a więc także zamknięcie wszystkich przedszkoli i żłobków.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama