Strajk Kobiet pod MEN: interweniowała policja, nie było łagodnie!
Trwające już od dwóch tygodni protesty antyrządowe zapoczątkowane przez wyrok TK nie ustają. Chociaż większość manifestacji przebiegała pokojowo i nie wymagała nadmiernej interwencji policji, konflikt podczas wczorajszego strajku przed Ministerstwem Edukacji Narodowej szybko eskalował.
W poniedziałek 9 listopada demonstrujący ruszyli pod MEN domagając się dymisji Przemysława Czarnka. Protestujący blokowali ulicę i byli siłowo usuwani przez policjantów.
„Żądamy dymisji ministra Przemysława Czarnka, autonomii szkół wyższych, rzetelnej edukacji seksualnej, usunięcia religii ze szkół, rewizji listy lektur pod kątem treści seksistowskich” – jak poinformował organizator manifestacji Strajk Kobiet, reprezentowany m.in. przez Martę Lempart i Klementynę Suchanow.
Tłum żąda dymisji Przemysława Czarnka
Na zgromadzeniu odczytano głośno „przykazania” dla nowego ministra edukacji:
- nie będziesz ignorował realnych problemów szkół
- szanuj uczennice, uczniów
- nie będziesz homofobem
- nie będziesz fundamentalistą
- nie mów fałszywego świadectwa.
Protestujący krzyczeli także hasła takie jak „Chcemy edukacji, nie indoktrynacji”. Policja informowała z głośników, że poprzez udział w nielegalnym zgromadzeniu uczestnicy manifestacji narażają się na odpowiedzialność karną. Część protestujących została spisana.
Zgromadzenie blokowało ulicę Szucha w Warszawie, przy której stoi budynek ministerstwa. Policja próbowała zapewnić stały przejazd ulicy, dlatego chciała siłowo usunąć tłum z ulicy. Organizatorzy jednak, na przekór komunikatom policji, wykrzykiwali z głośników, ze nie są żadnym zgromadzeniem, a jedynie spacerują w grupie.
Część osób blokowała ulicę Szucha, przy której mieści się ministerstwo. Policja próbowała zepchnąć osoby siedzące na jezdni. Część została wyniesiona na chodnik. Z głośników organizatorzy cały czas przekonywali, że to nie jest żadne zgromadzenie, a protestujący jedynie spacerują przed MEN.
Eskalacja strajku
Jak informuje reporter Wirtualnej Polski, po zatrzymaniu Klementyny Suchanow, jednej z organizatorek Strajku Kobiet, tłum zaczął zapowiadać, że wkrótce przeniesie się pod dom Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Suchanow została jednak wypuszczona, a policja zaczęła szybko odcinać drogi protestującym.
Chociaż jeszcze w poprzednich tygodniach policja nie interweniowała w marszach, o ile nie dochodziło do nadużyć bądź aktów agresji, teraz policjanci starają się utrzymać płynność ruchu drogowego i uniemożliwiają dalsze protesty.
Policja, pomimo prób, jednak nie zdołała zatrzymać protestujących na Placu Konstytucji – tłum rozszedł się tak, aby blokować całą szerokość ulicy Marszałkowskiej. W ten sposób dotarli prawie do Ronda Dmowskiego, ale już tam policja zaczęła wyłapywać niektóre osoby z tłumu.
Protest zakończył się około godziny 21:30.
Źródło: Wirtualna Polska
Zobacz też:
- Dyrektor szkoły BRONI strajkujących uczennic! MEN się nie ucieszy...
- MEN zbiera dane uczniów i nauczycieli, którzy popierają Strajk Kobiet (i grozi konsekwencjami!)
- Nauczyciele obrażają uczniów za popieranie Strajku Kobiet: „Zwyzywał nas od hitlerowców, esesmanów, barbarzyńców i bezbożników (...)”