Moje drogie mamy, powiem wam szczerze, że już się we mnie gotuje, jak tylko słyszę te wszystkie mamusie i tych wszystkich tatusiów, którzy szczebioczą sobie wesoło pod szkołą, że nie, nie, to nie ma znaczenia, że Kasia, Basia czy Oskarek nie mają paska na świadectwie, że przecież oceny nie świadczą o tym, jakim są człowiekiem. I plotą trzy po trzy inne mądrości domorosłych psychologów i stek bzdur wyczytanych w internecie. Aż mną telepie i ledwo gryzę się w język, żeby nie powiedzieć jakiejś małej złośliwości! A co jest najśmieszniejsze w tej całej tragikomicznej szopce? Że się z nimi zgadzam. A jednocześnie ledwo mogę się pohamować, bo… jestem dumna z tego, że moja córka ma świadectwo z paskiem. Uczciwie na to zapracowała!

Reklama

„To promowanie miernot i życiowych nieudaczników”

Obłuda! Mówi taka jedna z drugą, że oceny nie mają znaczenia. Że ważny jest indywidualizm i nie można nikogo oceniać. Bo nie wypada. Oczywiście, że nie wypada, gdy chodzi o ich dzieci. Jednak gdy w grę wchodzą sukcesy innych osób, to już ich życiowa etyka nie przystaje do rzeczywistości! Swoimi komentarzami, uciszającym spojrzeniem zabraniają mi być dumną ze swojej córki, bo przecież oceny nie mają znaczenia... Czy NAPRAWDĘ nie mogę być dumna ze swojej córki, która ciężko pracowała przez cały rok?! Czy nie mogę być dumna ze swojej córki, która zasłużyła sobie na wakacje, bo nie bumelowała na lekcjach jak inni? Czy to nie jest promowanie miernot i życiowych nieudaczników pod płaszczykiem pozornej akceptacji?!

„Dawali dzieciom kary za niewystarczająco dobre oceny”

Dam sobie rękę uciąć, że te zrywy miłosiernej akceptacji ocen swoich dzieci są nie tylko na pokaz, ale pojawiają się tylko i wyłącznie w dniu rozdania świadectw. Ile to razy słyszałam od koleżanek córki, których rodzice teraz głoszą takie mądrości, że dawali swoim dzieciom kary za złe, nie, nie złe, za niewystarczająco dobre oceny?!

Ile to razy byłam świadkiem, kiedy dziecko wychodząc ze szkoły, chwaliło się mamie, że dostało czwórkę i zamiast radości, i aprobaty słyszało „A czemu nie piątkę? A co dostała Kasia?”. Teraz jak im przyjdzie stanąć twarzą w twarz z innymi rodzicami, głoszą takie frazesy, żeby… Żeby inni myśleli, że są lepsi, niż są.

A po powrocie do domu dziecko i tak dostanie burę! „Za takie oceny nie dostaniesz tego, co ci obiecałam!”, „Za rok musisz się lepiej postarać”. Za rok? To na dobre oceny pracuje się tylko w czerwcu?! Krew mnie zalewa. Nie rozmawiają z dzieckiem, nie słuchają, co ma do powiedzenia. Gnębią. Bo mogą. „Marsz do lekcji!”, „A lekcje odrobione?!”, „Jak się ojciec dowie, to będzie, już ty wiesz co!”. Mają władzę. Bo dziecko jest od nich zależne.

Zobacz także

„Nie jestem zdesperowaną frustratką”

Tak, jestem dumna ze swojej córki. I nie, nie jestem zdesperowaną frustratką, która przerzuca na swoje dziecko własne niespełnione marzenia. Jestem dumna z mojej córki, bo sobie na to zasłużyła, swoją pracą, ambicją, determinacją, ciekawością świata i tym, że konsekwentnie dąży do celu. I jestem też z siebie dumna! Ten rok to także moja praca, ta niewidzialna i niedoceniana. Śniadania, kanapki, obiadki, prasowane bluzki, wspólne wyjścia i rozmowy o szkole, o koleżankach, o chłopakach, o lekturach… O życiu. Mój czas jaki „zainwestowałam” w dziecko, by czuło się bezpiecznie, miało komfort nie tylko nauki, ale też w relacjach z rówieśnikami. Dlaczego nie mogę być dumna? To tak jakby jakieś anonimowe osoby krytykowały matkę Roberta Lewandowskiego, czy Igi Świątek, że jest dumna ze swojego dziecka. To absurd!

Tak, zgadzam się z nimi. To nie oceny świadczą o człowieku. Ani wygląd, ani wykształcenie, ani pieniądze nie są gwarancją, że dziecko wyrośnie na porządnego człowieka. Ale litości, w imię akceptacji i tolerancji nie zabraniajcie mi być dumną ze swojej córki!

Anna, mama 14-letniej Oliwki

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama