„Według mojej córki już są wakacje. A ja jestem nienormalna, bo wysyłam ją do szkoły” [LIST DO REDAKCJI]
Długi weekend upłynął w naszej rodzinie pod znakiem jednej wielkiej awantury. Powód? Moja 11-letnia córka uważa, że w ostatnim tygodniu przed wakacjami już nie trzeba chodzić do szkoły. Za przykład podaje mi dzieci sąsiadki, którym mama już pozwoliła mieć wakacje… Moim zdaniem córka powinna chodzić do szkoły do końca roku szkolnego.
- redakcja mamotoja.pl
Zastanawiam się, czy moje podejście jest staroświeckie, czy mimo wszystko jest ktoś, kto myśli podobnie jak ja. Czy jestem nienormalna? Uparta? Dziwna? Nie potrafię „wyluzować”? Według Julki – tak. Bo po co chodzić do szkoły, skoro oceny są już wystawione? Po co wstawać rano, skoro można się wyspać? Po co siedzieć w dusznej klasie, skoro można bawić się z koleżanką na świeżym powietrzu? Na to wszystko mam niestety tylko jedną odpowiedź: bo w życiu liczą się zasady.
Kto decyduje, kiedy są wakacje?
Mówi się, że cechą ludzi inteligentnych jest ułatwianie sobie życia. Że gdyby nie nasze dążenia do tego, by życie było prostsze – nie byłoby żadnego postępu. OK. Ale przecież wymagając od własnego dziecka, by chodziło do szkoły w roku szkolnym – nie chcę jej utrudniać życia. Chcę, żeby rozumiała, że to nie ona wyznacza datę rozpoczęcia wakacji. Ani sąsiadka. Że obowiązują pewne normy, takie same dla wszystkich… I że jeśli ktoś ma te normy gdzieś, nie znaczy, że przestają one obowiązywać.
Przecież to taki fajny czas…
Ze swoich lat szkolnych pamiętam, że większość z nas chodziła do szkoły do ostatniego dnia. Te przedwakacyjne lekcje to był czas, kiedy nawet najsurowsi nauczyciele pokazywali swoją „ludzką twarz”. Było więcej swobody, z kolegami i koleżankami wpisywaliśmy się sobie do pamiętników, wręczaliśmy zdjęcia z dedykacjami…
Wakacje czuliśmy chyba dopiero gdy wracaliśmy z zakończenia roku szkolnego, ze świadectwami. Albo dopiero, jak przebraliśmy się z białych koszul w ulubione T-shirty…
Im szybciej, tym lepiej?
Irytuje mnie, kiedy dzieciaki nie potrafią czekać na przyjemności. Uważają, że dorośli powinni spełniać ich marzenia w tej samej chwili, w której w ich głowie pojawi się zachcianka. Pstryk i już. Nawet nie mają pojęcia, że gdyby poczekali, ich radość w chwili spełnienia marzenia byłaby prawdziwsza. A dorośli spełniający zachcianki dzieci tu i teraz, bez względu na okoliczności – nie mają pojęcia, że zabierają dzieciom coś bardzo cennego. Cierpliwość, wytrwałość i… wartość przyjemności.
Po co te skróty, przyspieszanie? Prezent na urodziny – na miesiąc przed. Wakacje – choćby tydzień przed zakończeniem roku szkolnego. Czy w dorosłym życiu nie chodzi się do pracy na tydzień przed urlopem, bo jest ładna pogoda i już żyje się planami na wakacje? Fajnie by było, ale przecież tak się nie da.
Lidka
Piszemy też o: