Reklama

Próbowałam odwracać jego uwagę, zagadywać o pierożkach u babci, ale wszystko na nic. Uznałam więc, że przestanę reagować. Taki sposób poradziła mi koleżanka – według niej dzieci często płaczą, bo wiedzą, że mogą tym coś wskórać, wywołać u rodziców pożądaną reakcję.

Reklama

Najpierw tylko dziwnie patrzyli...

W autobusie wciąż płakał. Udawałam, że nie słyszę. Żeby wiedział, że mnie to zupełnie nie rusza. Że ma prawo do swoich emocji, krzyku, ale ja – mam prawo do tego, by nie spełniać wszystkich jego zachcianek. W pewnym momencie zorientowałam się, że pasażerowie dziwnie na nas patrzą.

Aleks po trzecim przystanku już bardziej udawał, że płacze, niż faktycznie płakał. To był bardziej taki krzyk. Uznałam to za dobry znak, z nadzieją, że wkrótce przestanie.

Niestety, właśnie wtedy osoby, które jechały z nami autobusem, naskoczyły na mnie.

Autobus jak więzienie u terrorystów???

Zaczęła kobieta, mniej więcej w moim wieku, czyli około trzydziestki. Mówiła głośno, ale raczej dlatego, bym ją usłyszała niż ze złości. Zaproponowała, żebym może wysiadła z synkiem, poczekała, aż się uspokoi i wsiadła do kolejnego autobusu.

Zanim skończyła mówić, włączył się jakiś mężczyzna. Ten już krzyczał wyraźnie poirytowany. Że w miejscu publicznym takie zachowanie dziecka jest niedopuszczalne. I czy wiem, że terroryści torturują swoich zakładników, puszczając im nagranie dziecięcego płaczu. I że on właśnie czuje się jak zakładnik u kresu wytrzymałości. Akurat autobus zatrzymał się na przystanku. Kierowca chyba usłyszał awanturę, bo podszedł do nas i powiedział:

„Pani wyjdzie z tym dzieckiem”.

Patrzyłam na niego jak osłupiała, a on:

„Pani wyjdzie z tym dzieckiem, bo muszę jechać dalej”.

Wtedy wstałam, wzięłam Aleksa za rękę i wyszliśmy.

W szczerym polu też by nas wysadził? Napiszę skargę!

Synek przestał płakać, ale dalej poszliśmy już piechotą. Musiałam ochłonąć. W środku wszystko się we mnie trzęsło. Jak można porównać matkę z dzieckiem do terrorystów? Jak można wyprosić matkę z dzieckiem z autobusu? Tylko dlatego, że małe dziecko okazuje płaczem swoją frustrację? Małe dziecko, które dopiero uczy się panować się nad swoimi emocjami? Które – tak jak każdy człowiek – ma prawo do swoich emocji?

Na samo wspomnienie tej sytuacji zaczynają trząść mi się ręce. Zamierzam napisać skargę na tego kierowcę. Nie znam jego nazwiska, ale wiem jaki numer miał autobus i o której godzinie był kurs. Mam nadzieję, że zachował się w ten sposób po raz pierwszy i ostatni. A gdyby to był autobus dalekobieżny? Też byśmy zostali wyproszeni? Na przykład w szczerym polu?

Justyna

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama