Lato to czas beztroski i zabawy? Owszem, ale jest kilka rzeczy, które wcale nie są tak urocze i radosne, jak mogłoby się wydawać. Całe dni spędzone na słońcu, przyjemne kąpiele w chłodnej wodzie, budowanie zamków w piasku, przejażdżki karuzelami, wycieczki rowerowe – to wszystko jest świetne i sprawia, że lato jest najbardziej wyczekiwaną porą roku. Prawda jest jednak taka, że każda z tych rzeczy ma też drugie oblicze i wiąże się z tymi rzeczami, których latem naprawdę nie lubimy. Ta druga strona to (niewielka) cena, którą przychodzi nam płacić za letnie przyjemności. Oto lista rzeczy, których nie cierpimy w lecie, ale z którymi i tak musimy się zmierzyć, najczęściej na własne życzenie:

Reklama

1. Słońce

Ach, żeby tylko w tym roku dopisała pogoda! Niech z nieba leje się smolisty żar, mamy kapelusiki, kremy z filtrem i będziemy cieszyć się latem! Aha, na pewno. Dziecię płacze, że w kapelusiku mu za ciepło, a sklejone potem włosem są na to dobitnym dowodem. Nie znosisz smarowania każdego skrawka ciała dziecka kremem, wydłuża to i tak mozolne wychodzenie z domu, ubrania (w tym twoja ulubiona sukienka) upaćkane, piasek jak się przyklei to już tylko kąpiel w wannie może pomóc, całe mieszkanie skrzypi od piachu z piaskownicy, odpływ w wannie i umywalce zatkany... A jakby nie było słońca, to byłoby tak prosto!

2. Deszcz

Jedziecie na wakacje, dwa tygodnie urlopu w pełnym składzie, a tu leje. Przez cały czas. Asortyment zabawek się wyczerpał, na gry nie chce już nikt patrzeć, ubrania suszą się na każdym skrawku wolnej powierzchni i jak to zwykle bywa w wakacyjnych kwaterach – nic nie schnie, wilgoć wszędzie. Jest zimno, mokro i humory do bani. A na koniec dziecko łapie mega katar, który przechodzi w kaszel, a ten w zapalenie oskrzeli (tak, potrafisz to już rozpoznać, bo jesteś doświadczoną w bojach matką).

3. Owady

Budzą się do życia już wiosną, ale latem jakoś bardziej dają się we znaki. Przebywamy więcej na świeżym powietrzu i oprócz wklepywania kremów z filtrem musimy jeszcze spryskiwać dzieci i siebie odstraszaczami komarów i kleszczy, przeglądać każdy cm ich ciała w poszukiwaniu wrogich bytów. Dziecko wygląda jak po ospie, pokryte bąblami od stóp do głów, a poza tym niczego na świecie nie boi się tak bardzo, jak żyjątek, które mają mniej niż cm wzrostu... Moskitiery, kapelusze, długie rękawy, packi na muchy – nasze orędzie w walce z uciążliwymi stworzeniami, które istnieją tylko po to, by popsuć nam wakacje.

4. Woda

Wodne kąpiele na świeżym powietrzu to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy latem. Tęsknimy do nich przez większą część roku i snujemy wizje beztroskiej rodzinnej zabawy. Na miejscu okazuje się, że sinice w natarciu, woda jest wyjątkowo zimna, dziecko nie chce z niej wychodzić, więc histeria i sceny rodem z programu "Superniania". Na miejscu okazuje się też, że nici z wylegiwania się na ręczniku i zażywania kąpieli słonecznych, a książki wrócą z nami nieprzeczytane do domu, bo skoro dziecko ciągle w wodzie to rodzic – chcąc nie chcąc – też. Jedyna korzyść taka, że może chociaż dziecko się w tej wodzie zahartuje i jesienią nie będzie ciągle kichać?

Zobacz także

5. Parki rozrywki

Dziecko chce do wesołego miasteczka, parku dinozaurów, osady wikingów... Innymi słowy: dziecko chce wszędzie. Ty zresztą sama zabierasz je tam często z własnej inicjatywy, bo chcesz, żeby miało frajdę i sama pamiętasz jeszcze, jak bardzo kochałaś karuzele. Odbywacie więc podróż (patrz: punkt 2), przy kasie wydajecie fortunę na bilety wstępu dla całej rodziny, potem stoicie w gigantycznych kolejkach do każdej atrakcji, z których wiele jest dodatkowo płatnych (jeszcze większa fortuna). I jeszcze jedzenie – nie zapominajmy o jedzeniu! Wata cukrowa, hot dogi, sok, woda – konto topnieje, nóżki coraz bardziej obolałe od stania w ogonku. A czy wspominałam już o pamiątkach, które dziecko koniecznie musi na miejscu zakupić?

6. Jedzenie

Może i ty się cieszysz na smażoną rybę z frytkami, ale stawiam moje 500+ na to, że twoje dziecko będzie chciało same frytki. Przez dwa tygodnie. I jeszcze lody. Owoce w formie soku, bo truskawki i morele już przecież w tym roku jadło, a czereśnie mają pestki. Nic mu nie smakuje, ty zamartwiasz się o podaż witamin, wszystko kosztuje jakieś straszne pieniądze i zaczynasz już tęsknić za domem, gdzie chociaż miałaś już ustalony jadłospis rzeczy, które twoje dziecko zje bez narażania się na płacz i fochy przy stole...

7. Plaża

Moje dzieci kochają plażę, to chyba ich ulubione miejsce na ziemi. Nic dziwnego: plaża to niemal nieskończone możliwości zabawy z dzieckiem. Wielka ogromna piaskownica podoba się dzieciom w każdym wieku (i ich rodzicom zazwyczaj też), a jednak są też dzieci, które nienawidzą piasku: tego że się przykleja, wchodzi między paluszki, może wpaść do oczu.

Niektóre malutkie dzieci zwyczajnie się go boją! Znam dorosłego już mężczyznę, który w dzieciństwie pojechał na dwa tygodnie nad morze ze Śląska – to miała być wspaniała okazja do nawdychania się jodu i nabycia odporności. Jodu oczywiście się nawdychał, ale nie nad brzegiem morza. Przez całe dwa tygodnie rodzice spacerowali z nim wyłącznie po deptaku, bo na piasek reagował histerycznym płaczem!

Dla takich rodziców plaża na pewno nie jest synonimem letniej beztroski, ale nawet dla takich szczęściarzy jak my (czyli większości, jak mniemam) bywa też źródłem wielu frustracji. Kochamy ją nienawidzić: ten piasek, który trzeba z wszystkiego wysypywać, oczy do których wpada, ten mokry, który obciera nóżki i pupy dzieci, wpada do jedzenia i napojów... Tak, plaża to najokropniejsze wspaniałe miejsce, z którego nie chcielibyśmy zrezygnować!

8. Podróże

Udało się! W tym roku jedziemy na wakacje! Cudownie, ale jeszcze trzeba dojechać na tę plażę, w te góry, nad to jezioro, do tej babci. Obraz podróży, który znamy z filmów to najczęściej ciekawe przeżycie łączące pokolenia, urozmaicone śpiewem, zgadywankami, zabawami, przerywane zjadanymi na trawie w atmosferze pikniku kanapkami.

W rzeczywistości jedno dziecko cierpi na chorobę lokomocyjną, niemowlę płacze przez całą podróż, bo nienawidzi jeździć samochodem, ty siedzisz umęczona i modlisz się o koniec podróży, wciśnięta między fotelik a stertę toreb z prowiantem i pieluszkami, które nie zmieściły się w bagażniku z resztą walizek, wózkiem i wanienką.

Po drodze łapiecie gumę albo pociąg zatrzymuje się w szczerym polu, gdzie tkwi przez pół godziny w 30-stopniowym upale, klimatyzacja wyłączona, dziecko coraz bardziej marudzi, współpasażerowie patrzą na ciebie coraz większym wilkiem (to z automatu twoja wina przecież, że dziecko marudzi, prawda?) . O tak, podróże to coś, czego często nie da się lubić. Ale za rok pojedziemy znowu!

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama