Reklama

Spotykam się z Janice pod francuską szkołą. Leje deszcz, wieje przejmujący wiatr, jest tylko kilka stopni powyżej zera. Trzyletni Olivier wskakuje do każdej kałuży, a ośmioletni Roman biegnie bez czapki i szalika, tymczasem ja kulę się z zimna. Już chcę Janice zwrócić na to uwagę, bo w myślach widzę mokre nogi Oliviera i zakatarzonego jutro Romka. Ale gryzę się w język. Przecież przed chwilą rozmawiałyśmy właśnie na ten temat!

Reklama

Od różnic w ubieraniu dzieci Janice zaczęła opowieść o swym spotkaniu z polską kulturą. – „Czapka” to jedno z pierwszych słów, jakich się tu nauczyłam. Macie obsesję czapki na głowie dziecka, ciągle zaczepiają mnie znajomi i obcy: „Gdzie czapka?”. Dziwią mnie niemowlaki okutane w wózkach, pozakrywane kocami. Nic nie widzą, nic z tych spacerów nie mają! Ja nosiłam dzieci w chuście, oglądały sobie świat, miały swobodę ruchów, bo nie zakładałam im setek ubrań.

Syberyjskie mrozy zimą w Polsce?

Emi żartuje: – Tutaj ludzie wciąż wierzą, że jak grudzień, to musi być na zewnątrz minus 30. Przecież jest ocieplenie! A jednak z polskiej perspektywy i po tysiącach dyskusji Emi uważa, że w Anglii ubiera się dzieci za lekko. – Teraz ubieram moje nieco cieplej, bo brak mi już argumentów! Ale nieraz słyszała uwagi pod swoim adresem: „Co z ciebie za matka, przeziębisz dziecko!”. I nadal nie rozumie, po co, niosąc niemowlaka tylko z auta do mieszkania, zakładać mu rękawiczki i czapkę.

Ruty nie dziwi ciepłe ubieranie – pochodzi z Estonii, gdzie zimy są sroższe. I nie może patrzeć pod przedszkolem syna na rozebrane brytyjskie dzieci biegające w deszczu. – Ale starsze panie, które mówią, że twoje dziecko jest źle ubrane, to rzeczywiście polski fenomen! – śmieje się.

Ciąża w Polsce jest super

Ciążę w Polsce wspominają wspaniale.
– W Anglii ludzie są obojętni wobec przyszłych mam. Trzeba prosić o ustąpienie miejsca, przepuszczenie w kolejce. Tu ludzie czują respekt. Skąd się to bierze?
– Z religii, może z historii... – zastanawia się Emi. – Gdy byłam w ciąży, wszyscy okazywali mi zainteresowanie.

Dla Ruty dziwna, ale i przyjemna była wielka otwartość obcych. W Estonii ludzie są bardziej skupieni na sobie. Ruta do dziś wspomina młodych dżentelmenów ustępujących jej miejsca w autobusach. – Ale już dziewczyny raczej udawały, że brzucha nie widzą – przyznaje.

O ile kobieta, która spodziewa się dziecka, jest niemal świętą, o tyle kiedy już urodzi, jej emocje usuwane są w cień. – W ciąży jest super, ale kiedy po porodzie okazuje się, że nie wszystko jest takie proste i piękne, jak być miało, to siedź cicho. Otoczenie nie chce o tym wiedzieć – uważa Emi, która źle wspomina okres połogu. – W Anglii położne odwiedzają młodą mamę w domu. Przyjaciele i rodzina przychodzą zarówno do domu, jak i do szpitala, obsypują kwiatami, prezentami. Tu zostałam sama, było mi ciężko. Do szpitala nie wolno przynosić kwiatów ani owoców. Leżałam w łóżku i zastanawiałam się, gdzie wszyscy się podziali?!

Zbyt rozpieszczone dzieci

Buntują się też przeciw usuwaniu na drugi plan relacji małżeńskich. W Wielkiej Brytanii rodzice są bardziej restrykcyjni, jeśli chodzi o podział dnia dziecka, także ze względu na swój własny spokój. Maluchy mają określone godziny snu.
– Polskie dzieci chodzą spać nawet o 22, jak już padają z nóg. Nie umieją zasypiać same. Moje dzieci kładę o określonych porach, mają ustalony rytm dnia – mówi Ruta. – To mi ułatwia życie. Staram się pamiętać o sobie, o moim związku. W piątki mamy z mężem Dzień Randki i staramy się spędzać te wieczory sami, tylko ze sobą.

W Polsce robi się wszystko, żeby tylko dziecko nie płakało. – Uważam, że to nie jest dobre wychowawczo, to psuje dzieci – zauważa Emi. – W Anglii maluch kładzie się grzecznie spać, dobranoc i rodzice wychodzą. Pamiętam, jak mama mi powtarzała: „Musisz mieć własne życie, nie psuj dzieci”. A mój mąż potrafił przeleżeć z Matyldą dwie godziny w sypialni! Ja tymczasem siedziałam zła w kuchni i myślałam: „Gdzie jest mój mąż?!”. Teraz Matylda ma trzy latka i wciąż sama nie zasypia.

Janice Rzycki, Amerykanka, 44 lata, Łukasz 10 lat, Roman 8 lat, Olivier 3 lata
Nie pracuje, udziela się charytatywnie. Dzieci chodzą do francuskiej szkoły i przedszkola, znają polski. Z mężem, Polakiem, mieszkali w USA, ale on dostał tu dobrą ofertę pracy.
Moje dzieci pomagają mi w poznawaniu Polski, są moimi tłumaczami. Często więcej ode mnie rozumieją. Wychowuję je raczej po amerykańsku. W Polsce zaskoczyło mnie silne przekonanie o niewinności dzieci. Od maluchów niczego się nie oczekuje, karmi cukierkami i potakuje we wszystkim, a potem nagle, w wieku 9–10 lat, zaczyna się je traktować jak dorosłych. W Ameryce jest inaczej, wcześniej i stopniowo zaczynamy „trenować” dzieci.

[CMS_PAGE_BREAK]

O dziadkach i... jedzeniu w Polsce

Są za to zachwycone polskim jedzeniem. Jak mówią Emi i Janice, w Anglii czy USA dzieci jedzą na ogół gotowe posiłki ze sklepu, w Polsce zaś nacisk kładzie się na domowe obiady. Janice podkreśla: – Staram się, by moje dzieci jadły jeden ciepły posiłek w ciągu dnia. Uczę je celebrować te chwile, by usiadły spokojnie przy stole. Z szacunkiem, w ciszy.

Emi dodaje, że w Anglii nie miała pojęcia, które owoce są w danym sezonie, zawsze było w sklepach to samo, a tu dzięki warzywniakom i straganom już wie. Ale Ruta uważa, że to właśnie w Estonii częściej gotuje się dzieciom, ale raczej ze względu na mniejszy wybór gotowych produktów i ich wyższe ceny.
Podoba im się także ciepło, jakim otacza się dzieci. Tyle miłości im się tu daje.
– W Anglii jest jednak większy dystans – przyznaje Emi.

Niezwykła jest dla nich także silna więź łącząca dzieci z dziadkami. – W Anglii dziadkowie nie bywają tak mocno związani z wnukami. Nasza polska babcia, mieszkająca w innym mieście, nie może się doczekać spotkań z wnuczką, Matylda często do niej jeździ nawet na kilka dni. Dostaje tam tak dużo miłości i... wartościowego jedzenia!

Silna tradycja, silna religia

Interesują się polską kulturą. Ich dzieci znają polski. Podoba im się polska tradycja, nasz szacunek dla starszych i macierzyństwa, zachwycają się polską wsią.
Z drugiej strony nie lubią zamknięcia Polaków i naszej, jak to określają, nudnej jednolitości. Mówią, że tu wszyscy są biali, tak samo się ubierają i tak samo strzygą... Syn Janice najpierw chodził do polskiej szkoły, ale nie umiał się w niej odnaleźć, był po prostu inny.
Jedność religijna też im przeszkadza. Emi od lat toczy spory z teściową o chrzest oraz wychowywanie dziecka według zasad religii katolickiej.

Utrudniony kontakt z polskimi mamami

Na początku chciały nawiązywać znajomości z polskimi mamami, ale okazało się to niełatwe. Nie ma w Polsce lokalnych społeczności sąsiedzkich. Miejsc, gdzie spotykają się mamy, mają czas na rozmowę, gdy dzieci razem się bawią. W Anglii takie grupy są przy kościołach, przychodniach. Popularna jest wzajemna pomoc. Raz jedni rodzice zajmują się grupką dzieci, potem inni. W Estonii jest wiele placów zabaw pod dachem przystosowanych do długiej zimy, są tzw. grupy dla niemowlaków, gdzie się śpiewa, pływa albo masuje maleństwa. Tutaj im tego brakuje, a na spacerze trudno nawiązać znajomości.

– Gdy szłam do parku Ujazdowskiego na spacer, to zagadywałam, uśmiechałam się, ale czułam się głupio. Szukałam innych mam, chciałam się z nimi podzielić troskami, jednak wszyscy udawali, że jest OK – wspomina Emi. W tym momencie mały Tomas zaczyna popłakiwać w drugim pokoju, obudził się. Pora kończyć naszą rozmowę. Ale Emi nie przerywa w pół zdania i nie biegnie do synka. Spokojnie kończy temat i idzie po małego. Angielska flegma czy zdrowe podejście do wychowania?

Reklama

Ruta Bergman, Estonka, 32 lata, Alexander 2 lata, Katherine Josephine 7 miesięcy
Uczy estońskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Syn chodzi do angielskiego przedszkola. Męża, Amerykanina o polskich korzeniach, poznała w Estonii. W Polsce mąż ma pracę.
Podoba mi się tutaj otwartość ludzi, obcy zaczynają rozmowę w kolejce, dziewczyna, którą widzę pierwszy raz, opowiada mi o swoich problemach z chłopakiem. To się w Estonii nie zdarza. Ale nie podoba mi się, że nie ma tu co robić z dziećmi, szczególnie zimą. W Estonii jest wiele więcej takich zorganizowanych miejsc. Kobiety mogą też dłużej być z dzieckiem w domu. Do prawie półtora roku dostają pełną wypłatę, a przez następne półtora – rozsądny zasiłek.

Reklama
Reklama
Reklama