Ewa uważa, że częstowanie cudzych dzieci powinno być zabronione dokładnie tak samo, jak branie ich i za rękę i zabieranie na spacer bez zgody rodziców.
– Czy moje dziecko ma nosić na szyi tabliczkę "Nie karmić Kuby"? – pyta.

Reklama

Jesteś śliczny, dam ci jeść

Jej synek, Kubuś, ma niecałe trzy i pół roku. Jest śliczny, rezolutny i kontaktowy. Takie roześmiane słoneczko. Gdziekolwiek się pojawi, budzi sympatię. Wszyscy go zagadują, uśmiechają się do niego i … no właśnie: i częstują smakołykami, co jego mamę doprowadza do szewskiej pasji.

– Zanim zdążę zaprotestować, pani z osiedlowego spożywczaka wciska mu do ręki lizaka, dziewczyna z placu zabaw daje mu pół drożdżówki, a sąsiadka-staruszka wkłada w brudną dłoń wymiędloną czekoladkę. Mają frajdę, bo myślą, że zrobiły przyjemność małemu. Nie zrobiły! Jedynym efektem ich szerokiego gestu są łzy mojego synka, bo sekundę później muszę mu tę zdobycz siłą odebrać! - denerwuje się Ewa.

Dlaczego chcą, by moje dziecko było grube?

Kuba nie jest gruby, ale waży trochę za dużo jak na swój wiek. Ale że niemal wszyscy członkowie jego rodziny mają sporą nadwagę lub są otyli ( w dodatku część z nich cierpi wynikającą z otyłości cukrzycę typu 2), trudno mieć nadzieję, że ni stąd ni zowąd chłopczyk z tego wyrośnie. Bezpieczniej założyć, że skłonność do tycia ma w genach.

Ewa wyszła z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego robi co może, by ochronić synka przed otyłością. Kuba jest na diecie ułożonej przez dietetyka. Jada wyłącznie zdrowe, wartościowe produkty, przede wszystkim mnóstwo owoców i warzyw. Nie dostaje słodyczy ani śmieciowego jedzenia. Pije wyłącznie wodę.

Zobacz także

Polecamy także: 11 rad jak ochronić dziecko przed otyłością

To ja decyduję, nie wy!

– Mały chrupie warzywa aż mu się uszka trzęsą. Uwielbia paprykę, pomidory, ogórki. Ale wiadomo: nawet najlepsza marchewka na świecie nie wytrzyma porównania z czekoladą, lizakiem czy innymi słodyczami, dlatego chcę by jak najpóźniej poznał ich smak – opowiada Ewa.

Rodzinę i znajomych jakoś (z trudem) przekonała, że mały może żyć bez słodyczy, nadal jednak nie może poradzić sobie z obcymi.

– Czy każdemu, kto ma ochotę nafaszerować cukrem moje dziecko, muszę tłumaczyć, dlaczego sobie tego nie życzę? – pyta. I jest naprawdę wściekła. – Jakim prawem obcy ludzie chcą decydować, co jest dobre dla mojego synka? Dlaczego próbują ze mną dyskutować "że przecież jedna czekoladka nie zaszkodzi"?

Polecamy: Jak zachęcić dziecko do jedzenia warzyw - 25 sprawdzonych sposobów.

Nie karmcie cudzych dzieci

Zgadzam się z Ewą: ja też uważam, że nie powinno się częstować cudzych dzieci. Wyrywanie poczęstunku z rąk dziecka przerabiałam po wielokroć z moim synem, Bartkiem, który nie może jeść słodyczy, bo ma problemy z poziomem cukru we krwi.

Zobacz także: Uważaj, tak może objawiać się cukrzyca u dzieci

Częstowanie cudzych dzieci to przyjemność wyłącznie dla częstujących, a (bardzo często) problem dla rodziców częstowanego.

Nie chodzi tylko o nadwagę, ale również o coraz powszechniejsze alergie pokarmowe, a także o to, że dziecko po zabawie w piaskownicy ma brudne ręce i nie powinno dotykać nimi jedzenia. I o to, że najedzone przekąskami nie tknie obiadu alb kolacji.

A jak jest w przypadku Waszych dzieci? Czy one też są częstowane przez obcych? A jeśli tak, co dostają najczęściej? Jak na to reagujecie? Czekamy na wasze komentarze.

Reklama

Przeczytaj także: 8 drobiazgów, które można podarować dziecku zamiast słodyczy

Reklama
Reklama
Reklama