5 powodów do radości z końca wakacji
Na szczeście za chwilę początek roku szkolnego! Wprost nie mogę się doczekać tej ciszy i spokoju. A ty?
Koniec wakacji. Nareszcie. Dwa miesiące wakacji to doprawdy przesyt! Nie rozumiesz, czemu tak myślę? Już wyjaśniam.
Po pierwsze, wracamy do w miarę usystematyzowanego podziału dnia. Nie trzeba już kombinować z
powodu miesiąca wolnego w przedszkolu, nie trzeba szukać dodatkowych atrakcji na wyjazdy, pikniki, kilka dni u dziadków. Koniec. Teraz większe szaleństwa pozostają w trybie późno popołudniowym lub weekendowym. Należy tylko mieć na uwadze, dobrze zorganizowany podział dnia: kto odbiera, kto przyprowadza do przedszkola itp. Szczególnie polecam sporty dla dzieci, w doskonały sposób “wymęczą” nawet najbardziej odporne na wysiłek egzemplarze. Odpocznie portfel i głowa.
Zobacz też: Rutyna z dzieckiem- czy to możliwe?
Po drugie, wszyscy bez wyjątku wstają rano. Nie ma leżenia do góry brzuchem przez starsze rodzeństwo, nie ma słuchania "a co dziś robimy?", "jest śniadanie?" itd. Odpada cała, niezwykle trudna, logistyka organizowania czasu wolnego dzieciom. Doskonale zrozumieją to rodzice więcej niż jednego dziecka, a ci ze sporą różnicą wieku, w pełni poprą.
Po trzecie, wszyscy musimy rano wyjść i wszyscy mamy obowiązki. Tak wiem, to podłe, ale cieszy mnie to, ze dzieciaki też je mają. Jaka jest korzyść z tego? Kochana mamo, twój maluch zrobi bałagan - owszem, ale w przedszkolu. I kiedy wspólnie otworzycie drzwi do mieszkania po pracy/przedszkolu, twoim oczom ukaże się taki stan mieszkania, jaki zostawiłaś. Ma to oczywiście swoje dobre i złe strony. Niestety porządek robi się sam, ale jest też szansa, że potrwa dłużej. Niemniej jednak nie zaskakuje ciebie konstrukcja a la wieża na środku dywanu produkcji innych domowników.
Po czwarte, nie gotuję, ale domownicy nie pomierają głodem. Jak działa ta magia? W przedszkolu i miejscu pracy są stołówki! Tak, to radosny okrzyk. Powiedzmy sobie szczerze, ja lubie gotować, ale co innego lubić, a co innego musieć. I jeszcze, każdy chce coś innego.
Pozostając przy temacie spożycia, z niewiadomych dla mnie względów wraz z 1. września drastycznie kończą przechadzki koło lodówki w stylu "Mamo serek!", które mamy starszaków znają w opcji otwartej lodówki, z której niemal wypadają produkty i komentarzem dziecka: Mamo, ale nie ma co jeść.
Zobacz też: Pierwsze dni w przedszkolu- jak przetrwać?
Po piąte i co najważniejsze dla mnie: w roku szkolnym dużo łatwiej wygospodarować mi czas dla siebie. Stabilne plany działań pozwalają czasem w magiczny sposób zaginać czasoprzestrzeń, ale to potrafią wszystkie mamy.
Polecam fantastyczny filmik amerykańskich matek o radości z pierwszego dnia w szkole.