Jak wygląda życie, gdy rodzice nie mają ślubu? Zapytaliśmy o to Asię, Dagmarę i Magdę. Wszystkie trzy wychowują dzieci z partnerami, z którymi nie stanęły na ślubnym kobiercu. Oto, co usłyszeliśmy:
Na porodówce bez ślubu
Asia: Sławek mógł mnie odwiedzać i zajmować się dzieckiem bez przeszkód. Nikt nas nie pytał, czy mamy ślub.
Dagmara: Nas także nikt o to nie pytał. Na poród rodzinny można zabrać kogo się chce – mamę, siostrę, przyjaciółkę. Ojca dziecka tym bardziej!
Magda: Rodziłam w wodzie, a Jacek był przy mnie przez cały czas. Trzymał mnie za rękę, pomagał, masował. To, czy mamy ślub, czy nie, nikogo nie interesowało.
Zarejestrowanie dziecka bez ślubu
Asia: Gdy Adaś przyszedł na świat i trzeba było go zarejestrować, do urzędu stanu cywilnego wybrała się (z naszymi dokumentami i upoważnieniem) moja siostra. Usłyszała, że zarejestrować owszem, mogą, ale wówczas Adaś będzie nosił wyłącznie moje nazwisko i tylko ja będę miała prawa rodzicielskie. Wróciła więc z kwitkiem. Wyznaczono nowy termin i, jak tylko trochę pozbierałam się po porodzie, pojechaliśmy do urzędu oboje – ja i tato naszego synka.
Dagmara: Gdy urodziła się nasza pierwsza córeczka, Matylda, wybraliśmy się do USC dwa tygodnie po porodzie. Rejestracja wyglądała dość uroczyście, mniej więcej jak ślub ;-) Musiałam oświadczyć, że Tomek jest ojcem mojego dziecka, on musiał to potwierdzić, a potem oboje złożyliśmy swoje podpisy. W związku z tym, że odwiedzanie urzędów tuż po porodzie nie jest szczególną frajdą (wiadomo: trzeba zostawić maleństwo pod cudzą opieką, a mama na ogół nie jest jeszcze w szczytowej formie), za drugim razem wybraliśmy się tam jeszcze przed porodem i już wtedy złożyliśmy oświadczenie. Dzięki temu, gdy Adela przyszła na świat, moja obecność przy rejestracji nie była potrzebna.
Czy rodzina nalega na ślub?
Magda: Nasi bliscy nie mogli się pogodzić z tym, że nie mamy ślubu. Babcia straszyła mnie, że będę żałować, że nie zabezpieczę siebie ani dziecka. Każdy dokładał swoje trzy grosze, nawet znajomi, którzy dowcipkowali, że będę konkubiną, zupełnie jak w notatkach prasowych. Stawianie oporu dźwigałam na własnych barkach, bo ojciec mojego dziecka także chciał ślubu. Czemu w takim razie się nie zgodziłam? Czułam, że to nie dla mnie, że nie mogę przysięgać, że będę przy kimś, aż do końca życia. Poza tym kiepsko mi w bieli ;-)
Dagmara: Moja rodzina nie wspomniała o ślubie nawet słowem. Gdy urodziła się Matylda, wszyscy skoncentrowali się na… jej imieniu. Bardzo chcieli, byśmy je zmienili na bardziej zwyczajne, pisali wręcz petycje w tej sprawie ;-) Rodzinie Tomka zależało na ślubie, a jeszcze bardziej na tym, by dziecko zostało ochrzczone. Pytali także o to, czyje będzie nosić nazwisko. Spodobało im się, że będzie nazywać się tak samo jak tato.
Asia: Nikt z moich bliskich nie zająknął się w tej sprawie. Uszanowali moją decyzję.