Reklama

Nie czarujmy się: nasze słodkie słoneczka dają nam czasem popalić. Marudzą, krzyczą, a czasem nawet urządzają publiczny show z wianuszkiem widzów (to specjalność zbuntowanych dwulatków).

Reklama

To, jak się zachowuje małe dziecko, zależy od wielu rzeczy, m.in. od jego temperamentu.
Zdarza się jednak, że sami (oczywiście niechcący) prowokujemy je do rozrabiania. W jaki sposób?

Nie bierzemy pod uwagę możliwości dziecka…

…i na przykład zabieramy je do galerii handlowej albo marketu budowlanego, gdzie odwiedzamy kilkanaście działów i w każdym oglądamy po kilkanaście rzeczy. Albo wybieramy się z Wrocławia nad morze i chcemy pokonać trasę z jedną jedyną krótką przerwą na siusiu w okolicach Piły. Takie przykłady można mnożyć bez końca.
– Widzę czasem takich poukładanych, świetnie radzących sobie w życiu dorosłych, którzy oczekują, że dziecko będzie ich kopią: zachowa się jak należy w samochodzie czy restauracji, spokojnie wysiedzi trzy godziny na imieninach u cioci itd. Nic z tego. Małe dziecko nie może spełnić tych oczekiwań, nawet jeśli będzie się bardzo starało. Dlaczego? Bo jest dzieckiem. Nie jest w stanie usiedzieć długo w jednym miejscu, jest niecierpliwe, szybciej się męczy, potrzebuje więcej ruchu – mówi Beata Płażewska, psycholożka dziecięca.

…ani jego potrzeb

Zabieranie gdzieś zmęczonego, niewyspanego, niewybieganego dziecka to jak strzał w stopę: nie zachowa się tak, jak sobie tego życzymy, bo będzie domagało się zaspokojenia swoich potrzeb. Nie będzie wiedziało, o co dokładnie mu chodzi, nie powie np.: „Tato, chcę się przespać”. Po prostu zacznie szaleć.

Ulegamy dla świętego spokoju

2-, 3- dziecko błyskawicznie się uczy. Jeśli zauważy, że by osiągnąć swój cel (np. dostać upragnioną zabawkę), wystarczy rzucić się na podłogę, z pewnością powtórzy taki występ.

Bez ustanku sztorcujemy

„Jak ty jesz?”. „Uważaj, bo ci spadnie”. „Nie garb się”. „Nie biegaj”. Ileż można słuchać takich uwag? Jeśli maluch ma wojowniczy temperament, może zwyczajnie zacząć robić nam na złość: jeszcze bardziej się garbić, jeszcze głośniej czymś stukać. Spokojniejsze, wrażliwe dziecko może popełniać błędy ze zdenerwowania.

Zarażamy malucha swoimi emocjami

Gdy jesteśmy zdenerwowani, przemęczeni, zestresowani albo bardzo się spieszymy, zmienia się nasze zachowanie. Mówimy innym niż zwykle tonem, a atmosfera wokół nas gęstnieje.
Dziecko czuje, widzi i słyszy to wszystko. No i reaguje, niekoniecznie tak, jak byśmy chcieli. Widać to np. podczas podróży, gdy nerwowo sprawdzamy, czy nie zostawiliśmy w domu biletów albo portfela.

Dajemy zły przykład

Jeśli zdarza nam się rzucić mocniejszym słowem albo wyrażać się o kimś bez szacunku, jeżeli łatwo wybuchamy lub często narzekamy, nie możemy oczekiwać, że dziecko będzie zachowywać się lepiej niż my.
– Dobrze znana sytuacja: tata za kółkiem złości się na „baby za kierownicą”. Czy może się potem dziwić, gdy okazuje się, że dziecko traktuje bez szacunku nauczycielki w przedszkolu? – pyta psycholożka. – Przecież to od nas uczy się, jak wolno mówić o innych ludziach.

Zobacz także: Tato, świeć przykładem. Wywiad z psychologiem

Nie mówimy jasno o co nam chodzi

Dziecko potrzebuje jasnych zasad i wyraźnych granic. Jeśli nie wie, czego dokładnie od niego oczekujemy, żyje w chaosie i po prostu nie wie, jak się zachowywać. Może też próbować wprowadzać własne porządki.

Zobacz także: Wyznaczanie granic - dlaczego warto czasem powiedzieć dziecku "nie"

Przyklejamy etykietki

„Jasiu to diabeł wcielony”, „Zuzia to fajtłapa” – takie zdania to gotowy przepis na katastrofę. Jaś, który ciągle słyszy, że jest niegrzeczny, zachowuje się niegrzecznie. Bo skoro rodzice mówią, że taki właśnie jest, to niby jak ma się zachować? Uznawana za niezdarę Zuzia, może uwierzyć, że nie ma sensu się starać, bo skoro jest taką gapą, jak słyszy, łyżka i widelec i tak nie będą jej słuchać.
– Trzeba bardzo uważać na tego rodzaju etykietki – ostrzega Beata Płażewska. – Są jak samospełniające się przepowiednie.

Zwracamy na nie uwagę, gdy rozrabia

Gdy dziecko bawi się cicho w kąciku, rzadko zwracamy na to uwagę. Gdy stawia nam na klawiaturze wszystkie swoje dinozaury albo wyciąga wtyczkę z kontaktu, natychmiast się na nim skupiamy.
– W naszej naturze jest coś takiego, że chyba wszyscy popełniamy ten błąd. Tymczasem o wiele skuteczniejsze jest ignorowanie złych zachowań, a poświęcanie uwagi tym dobrym. Obdarzając swoją uwagą jakieś zachowanie wzmacniamy je, odbierając ją – wygaszamy – tłumaczy Beata Płażewska.

Reklama

Polecamy także: Między słowami: O tym, co "mówią" do dziecka nasze miny i gesty

Reklama
Reklama
Reklama