Reklama

Ewelina Mendala-Kwoczek jest logopedą, mamą dwójki dzieci, którym rozszerzała dietę metodą BLW. Tłumaczy, dlaczego warto to robić.

Reklama

Co widzi pani złego w karmieniu dziecka łyżeczką papkami?

Karmienie łyżeczką nie jest złe, ale niepotrzebne. Nie jest naturalnym etapem rozwoju umiejętności dziecka. Zaburza naturalne umiejętności dziecka do przeżuwania pokarmów stałych.
A jeżeli już ktoś decyduje się na ten sposób karmienia, to dobrze by było wykonywać go dobrze, czyli nie wpychać łyżeczki na siłę do buzi dziecka, tylko poczekać, aż dziecko otworzy buzię i wprowadzić łyżeczkę. Następnie należy poczekać, aż dziecko przymknie usta i samodzielnie ściągnie pokarm z twardej, płaskiej łyżeczki, najlepiej metalowej (nie należy wycierać pokarmu o górną wargę czy dziąsła, dziecko samo musi ściągnąć pokarm z łyżeczki). I nie należy przedłużać etapu karmienia łyżeczką, jak to robią niektórzy nieświadomi rodzice. Niestety są dzieci, które jedzą z łyżeczki papki nawet po swoich 1. urodzinach, a czasem się zdarza, że i dłużej, co oczywiście jest niekorzystne dla rozwoju dziecka.
Pokarmy papkowate powinny znikać już po 7. miesiącu życia.

Dziecko niekarmione papkami szybciej nauczy się samodzielnego jedzenia?

Kiedy niemowlętom pozwala się na samodzielne jedzenie, szybciej uczą się radzić sobie z kawałkami jedzenia. Ma to związek z tym, że dziecko bardziej kontroluje przyjmowany pokarm, gdy trzyma go w przedniej części buzi, tuż przy ustach. Przy karmieniu łyżeczką dzieci zasysają jedzenie w głąb jamy ustnej, co uniemożliwia łatwe obracanie, mielenie i przeżuwanie pokarmu. Wiele niemowląt karmionych łyżeczką za pierwszym razem wymiotuje po zjedzeniu grudowatego jedzenia (oznaczonego jako "od 8. miesiąca"), właśnie dlatego, że dziecko wcześniej zasysało pokarm. Teraz cząstki dostają się do tylnej ściany gardła i wywołują odruch wymiotny.

Czytaj też: Co to jest BLW i jak karmić: rady mamy-logopedy cz. 1

Odruch wymiotny mają częściej dzieci karmione z łyżeczki?

Tak, bo dziecko karmione łyżeczką je szybciej niż powinno, przyjmuje więcej pokarmu niż to potrzebne, często więc nie rozpoznaje uczucia sytości i problemów z przejadaniem się.
Dzieci stosujące BLW mogą zawsze wypluć pokarm, który im nie smakuje. Dzieciom karmionym łyżeczką znacznie trudniej to zrobić, gdyż pokarm przedostaje się od razu do tylnej części gardła.

Dlaczego uważa pani, że karmienie łyżeczką może być mniej korzystne od samodzielnego jedzenia rączką?

Karmienie łyżeczką zaleca się często w przypadku osób z zaburzeniem karmienia (na samym początku terapii, ale często pokarmów nie papkowatych, tylko grudowatych), u wcześniaków (kiedy lekarz zaleca podawanie posiłków stałych koło 4. miesiąca życia, bo - jak wiadomo - wcześniak nie zdążyły przyswoić tyle składników odżywczych, ile noworodek urodzony w terminie), u chorych dzieci i dorosłych, u dzieci z obniżonym lub podwyższonym napięciem mięśniowym, itp. Ale nie u dzieci zdrowych i nie jest to etap, który należy przedłużać.

Od czego zacząć wprowadzanie nowych pokarmów metodą BLW?

Najlepiej zacząć od warzyw (np. gotowanych na parze lub pieczonych – wychodzą wtedy słodkie), a po około dwóch tygodniach wprowadzać owoce, czyli naturalne słodkości. Można ze wszystkiego zrobić placuszki, które dziecko łatwo złapie i chociaż possie.
Przede wszystkim należy skupić się na kształcie pokarmu. Jest wskazane wszystko, co ma kształt pałeczki, kulki, placuszka, naleśnika albo konsystencję gęstej pasty. Kawałki powinny być na tyle grube i duże, aby wystawały poza dłoń dziecka. Będzie mogło ono wtedy swobodnie je zjeść.
Moje dzieci z zamiłowaniem jadły i jedzą (my też zresztą) pieczony, grubo krojony batat i dynię wraz ze świeżym tymiankiem i oliwą.
Nie wolno podawać dziecku orzechów (w całości), ewentualnie mogą być zmielone i wymieszane np. z serkiem lub jakimś daniem). A z owoców trzeba usuwać pestki, by dziecko się nie zadławiło.

Zobacz film: Nowe zasady żywienia niemowląt tłumaczy ekspert z Centrum Zdrowia Dziecka

Dziecko zje kawałek ugotowanej marchewki, buraczka, ale nie jest to np. pełnowartościowa zupa, w której oprócz warzyw jest mięso, tłuszcz, łyżeczka kaszki. Nie obawiała się pani, że dzieci będą miały niedobory składników?

Nie miałam takich obaw. Po pierwsze dziecko od urodzenia ma pewien zapas niezbędnych składników. Rzeczywiście po ukończeniu 6. miesiąca życia zapasy się kurczą, a mleko matki nie wystarcza, ale to nie oznacza, że już zaczynają się niedobory składników.
Zupa to w dużej mierze woda, a ugotowane warzywa i mięso to pełnowartościowe produkty. Poza tym dziecko nadal pije mleko (mamy lub modyfikowane) i uzupełnia na bieżąco potrzebne składniki.
Tylko od nas zależy, czy dziecko będzie miało niedobory składników odżywczych. Podając mu pełnowartościowy posiłek (np. dahl – potrawkę z soczewicy), nie musimy się martwić o niedobory.
Badania mówią, że dzieci jedzą to, czego im potrzeba. Jeśli dziecko nie ma dziś ochoty na mięso, a ma na dynię, to widocznie tego właśnie potrzebuje. My też nie na wszystko mamy ochotę.

Zobacz też: Co po kolei w diecie niemowlęcia: warzywa czy owoce, kaszki czy mięso

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama