Ekspert: Kalendarz szczepień powinien być oparty na modelu skandynawskim
Od 2017 r. są duże zmiany w kalendarzu szczepień obowiązkowych. Czy jednak aktualny kalendarz szczepień jest już dobry dla dziecka - mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra i ekspert ds szczepień.
Od 2017 r. w obowiązkowym kalendarzu szczepień znalazła się szczepionka przeciw pneumokokom. Wszystkie dzieci dostają ją bezpłatnie. Czy to dobra zmiana i co jeszcze powinno znaleźć się w obowiązkowym kalendarzu szczepień – mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra i członek Pediatrycznego Zespołu ds Szczepień przy Ministrze Zdrowia.
Jak ocenia Pan aktualny kalendarz szczepień?
Bardzo dobrze, że została wprowadzona szczepionka przeciw pneumokokom dla wszystkich dzieci. Ale konieczne są dalsze zmiany – mamy olbrzymią zachorowalność na ospę wietrzną i rotawirusy, tragiczne żniwo zbierają także meningokoki.
Dlatego trzeba do kalendarza szczepień wprowadzić bezpłatne szczepionki dla wszystkich dzieci: przeciw ospie wietrznej, meningokokom i rotawirusom.
Ja nie jestem od oceniania kalendarza szczepień, ale oceniam aktualną sytuację epidemiologiczną i stąd takie wnioski. Ja oparłbym kalendarz szczepień na tzw. modelu skandynawskim.
Co to znaczy: skandynawski model szczepień?
Z użyciem szczepionek skojarzonych 6 w 1: czyli przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi, polio, HiB i wzw B w jednym zastrzyku.
Obecnie kalendarz, przez to, że jest oparty na szczepionkach jednoskładnikowych, nie jest nowoczesny, nie tylko ze względu na liczbę wkłuć ale także pełnokomórkowy składnik krztuścowy. Nie wiemy czy będą na te zmiany pieniądze, ale sprzyjający klimat w Ministerstwie Zdrowia sprzyja ich poszukiwaniu.
Ale obowiązkowa szczepionka przeciw pneumokokom w kalendarzu szczepień to pozytywna zmiana?
Oczywiście, walczyliśmy o to 10 lat! Od pierwszej obietnicy ministra Religi, który nie zdążył dokonać tej zmiany. Potem 10 lat czekaliśmy na wprowadzenie tych szczepień, bezradnie patrząc na umierające i ciężko chore dzieci. Wreszcie to się stało, jesteśmy jednym z ostatnich krajów w Europie, który tę szczepionkę wprowadził. To wielki sukces Ministerstwa Zdrowia i osobisty ministra Radziwiłła. Chwała mu za to.
W kalendarzu szczepień pojawił się zapis, że to lekarz decyduje, ile szczepionek i które podać dziecku.
W tej chwili realizacja kalendarza szczepień wymaga wielu wizyt, wielu zastrzyków, ponieważ wciąż szczepimy szczepionkami pojedynczymi. Dlatego kalendarz staje się coraz trudniejszy do realizacji. Dlatego kolejna korzystna zmiana w kalendarzu szczepień to zapis, że to lekarz decyduje, ile szczepionek będzie podanych w trakcie bieżącej wizyty szczepiennej. Inaczej dziecko dostawałoby jednego dnia nawet 4 zastrzyki – jeśli np. dostawałoby preparaty przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi, HiB, wzw typu B i pneumokokom. Cztery wkłucia, to jest dla dziecka i rodziców traumatyczne przeżycie, nawet jeśli staramy się zminimalizować ból.
To znaczy, że lekarz tak bardzo nie musi trzymać się terminów z kalendarza szczepień?
Tak, dzięki temu zapisowi możemy podanie szczepionek rozbić na kilka wizyt, których terminy ustala indywidualnie lekarz w porozumieniu z rodzicami. O realizacji kalendarza szczepień decyduje lekarz w porozumieniu z rodzicami. Ustala zarówno terminy, jak liczbę podanych szczepionek. Wcześniej takiego zapisu nie było, choć zawsze lekarz mógł zmieniać kalendarz szczepień, ale nie było to poparte przepisem prawa. A teraz mamy zapis prawny. Dla wielu lekarzy to ważne. Lekarz bada dziecko i podejmuje decyzję, jakimi szczepionkami z kalendarza zaszczepi dziecko.
Czytaj też: