Do tej pory rząd bardzo ostrożnie odnosił się do podziału na tych, którzy postanowili się zaszczepić, oraz na szczepionkosceptyków. Nie jest tajemnicą, że wśród osób, które nie wierzą ani w koronawirusa, ani w szczepionki, jest spora część elektoratu PiS.

Reklama

Zaszczepieni do szkoły, reszta – na zdalne?

Ministerstwo Edukacji i Nauki zastrzega, że to jedynie możliwość a nie obowiązek, z którego mogą korzystać dyrektorzy przedszkoli i szkół. To dyrekcja placówek będzie bowiem miała prawo wpuszczać na lekcje wyłącznie zaszczepionych uczniów. Podczas gdy ci niezaszczepieni – będą się uczyć przed komputerami w domach.

Pomysł nie do końca spodobał się nauczycielom.

Będzie (jeszcze) trudniej?

Danuta Kozakiewicz, dyrektor SP nr 3 w Warszawie, na antenie TOK FM nie kryje, że propozycja MEiN nie ułatwi wcale pracy szkoły… „W tej sytuacji rodzice zaszczepionych dzieci będą mieć pretensje do szkół, a nie do rządu, jeśli nie będzie dla nich zajęć stacjonarnych”.

Nie wiadomo poza tym, jak nauczyciele mieliby sprawdzać, czy uczeń jest zaszczepiony, czy nie. W końcu to informacje medyczne, których żaden rodzic nie musi udzielać.

Zobacz także

Zamieszanie w szkołach

Ogromna liczba uczniów, którzy zostają wysłani na kwarantannę, powoduje, że wiele szkół nie może funkcjonować normalnie. Setki telefonów do sanepidu (nawet 1 dnia!), organizacja zastępstw za nauczycieli na kwarantannie, liczne nieobecności uczniów (niektórzy w ostatnim czasie byli na kwarantannie kilka razy) – wszystko to powoduje już wystarczające zamieszanie.

Jak widać, rząd szuka sposobów, by nie zamykać szkół. Nie możemy jednak mieć pewności, że wkrótce i w tej kwestii nie zmieni zdania.

Źródło: TOK FM

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama