Reklama

Dzieci z klas I-III nadal chodzą do szkół, a przedszkolaki do przedszkoli. Premier zapowiedział, że decyzja o nauczaniu zdalnym dla najmłodszych będzie zależała od przyrostu zakażonych koronawirusem. Tymczasem nauczyciele podejrzewają, że zwyczajnie brakuje pieniędzy na zasiłki dla rodziców.

Reklama

Nauka zdalna dla klas I-III?

Nauczanie początkowe wciąż obywa się stacjonarnie, mimo że dzieci z klas IV-VIII oraz uczniowie szkół ponadpodstawowych przestały chodzić do szkół 26 października. Premier zapowiedział w piątek, że najmłodsze dzieci zostaną w placówkach.

„Uzależniamy to jednak od tego, jaka będzie krzywa zachorowań w najbliższym czasie” − powiedział 30 października Mateusz Morawiecki.

Dlaczego najmłodsi mają być bezpieczni w szkołach i przedszkolach, a starsze dzieci w obawie przed koronawirusem wysyła się w tym samym czasie do domów? Decyzji rządu nie rozumieją ani rodzice, ani nauczyciele. Jedni i drudzy boją się o zdrowie dzieci, kadry w placówkach oraz swoich bliskich.

„Jest tak niebezpiecznie, że biura do domu wysłali, ale tak bezpiecznie, żeby pracować z grupą 25 dzieci?” − piszą mamy na Facebooku.

Zdaniem niektórych pedagogów najmłodsze dzieci nie powinny chodzić do szkół, ale rządu nie stać na zasiłki dla ich rodziców. Przypominamy, że dodatkowy zasiłek opiekuńczy z powodu koronawirusa obowiązywał do 20 września. Na początku roku szkolnego rządzący zapowiadali, że będą monitorować sytuację i w razie zamknięcia szkół i przedszkoli możliwe będzie przywrócenie zasiłku.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama