To, co napisał w liście do sąsiadów o ich dzieciach, było poniżej krytyki
Mężczyzna napisał oburzający list, w którym skrytykował zachowanie dzieci sąsiadów. Następnie wywiesił go na klatce schodowej.
W trakcie świętowania Halloween, na osiedlu warszawskiej Białołęki, dzieci urządziły sobie zabawę, podczas której zbierały cukierki i robiły psikusy. Jednemu z mieszkańców wyraźnie się to nie spodobało, dlatego postanowił zwrócić uwagę rodzicom. Zdenerwowany mężczyzna spisał swoje przemyślenia na kartce, po czym wywiesił ją na klatce schodowej. UWAGA! Treść załączonego listu zawiera wulgaryzmy.
„Rodziców bękartów (…) informuję…”
Mieszkańca rozzłościło to, że dzieci w trakcie halloweenowej zabawy, ubrudziły drzwi kilkunastu mieszkań na białołęckim osiedlu. Mężczyzna pisze, że wiele osób na osiedlu to tzw. frankowicze (osoby posiadające kredyt we frankach szwajcarskich), którzy ze względu na wysokie raty kredytu, są przewrażliwieni na punkcie swojej własności, a w szczególności mieszkania. Dlatego postanowił ostrzec rodziców dzieci, że jeżeli nie będą pilnowali swoich dzieci, to może się to źle skończyć. Słowa, jakich użył w liście, wołają o pomstę do nieba.
Zgłoś się i testuj: zdobądź 1 z 1000 opakowań mleka następnego NAN OPTIPRO® Plus 2.
Mężczyzna wyzwał dzieci sąsiadów od bękartów, bachorów, smarkaczy, gówniaków i pomiotów. W liście nie brakuje też innych obraźliwych epitetów. Mieszkaniec zagroził, że jeśli sytuacja powtórzy się w przyszłym roku, to dzieci mogą ucierpieć. Pisząc to, zabezpieczył się słowami, że „może, ale oczywiście nie musi” zrobić niczego złego. W dalszej części listu czytamy o tym, że niektórzy bywają przewrażliwieni na punkcie swoich mieszkań i mogą reagować nerwowo na niszczenie ich własności. Mężczyzna w obraźliwy sposób namawia rodziców dzieci do umycia wybrudzonych drzwi, jak również apeluje o szacunek dla cudzej własności.
O co oskarża się dzieci?
O sprawie zrobiło się głośno poprzez umieszczenie kartki na dzielnicowej grupie dyskusyjnej na Facebooku. Ruszyła lawina komentarzy krytykujących zarówno zachowanie dzieci, jak i sposobu komunikacji mężczyzny z sąsiadami. Nie po raz pierwszy jednak słyszymy o tego rodzaju „sąsiedzkim apelu”. Swego czasu głośno było o oświadczeniu napisanym przez mieszkańców jednego z warszawskich osiedli. Mieszkańcy osiedla Lewandów Park I na Białołęce poprosili rodziców kilkuletniej Julki, by posprzątali "radosną twórczość" córki i zakupili kartki, na których dziewczynka mogłaby rysować. Inna dziewczynka została poproszona przez osiedlowego ochroniarza o zmycie swoich malunków z asfaltu. Z kolei mieszkańcy jednego z wilanowskich osiedli w Warszawie nie zgodzili się na wybudowanie piaskownicy, ponieważ mieszkania stracą na wartości.
Czy widziałeś już nasze konkursy? Sprawdź, bo możesz wygrać wspaniałe nagrody: https://mamotoja.pl/rodzina/
Z reguły ludzie narzekają na to, że dzieci notorycznie siedzą z nosem w telefonach komórkowych, natomiast, kiedy chcą aktywnie spędzić czas na dworze, to z kolei zabrania im się wszelkiego rodzaju zabaw. Nie wolno im grać w piłkę, bo wybiją szybę w samochodzie, nie mogą rysować kredą po chodniku, ponieważ to „dewastacja”. Jeżeli komuś przeszkadza niestosowane zachowanie dziecka, może zwrócić rodzicom uwagę. Jednak powinno się to robić w sposób kulturalny. Pamiętajmy, że dzieci czerpią wzorce przede wszystkim od dorosłych. Słowa, jakimi posłużył się mężczyzna, są niedopuszczalne. A co wy o tym myślicie? Czekamy na komentarze!
Zobacz też:
- Kilkulatka porysowała kredą chodnik. To, co zrobił ochroniarz, przechodzi ludzkie pojęcie!
- Dlaczego na warszawskim osiedlu nie chcą piaskownicy? Bo są snobami?
- Czy wy widzicie to samo, co my? To są jakieś żarty!