Reklama

Pozwólcie, że dla przykładu opiszę wam mój wczorajszy poranek. Poniedziałek, początek tygodnia. Starsze dziecko obudziło się w złym humorze. Konsekwentnie odmawiało współpracy, a kiedy w końcu pożegnaliśmy się w szkolnej szatni, mieliśmy już za sobą dwie czasochłonne sceny, morze gapiów i spóźnienie. Gdy dobiegłam do przystanku, autobus właśnie odjeżdżał. Kolejny nie przyjechał wcale, czekałam więc z młodszym dziecięciem przez 20 minut na następny, marznąc i nerwowo patrząc na zegarek. Poziom energii -1000, bo wszelkie histeryczne akcje moich dzieci skutecznie mnie jej pozbawiają.

Reklama

Po odstawieniu młodszego do przedszkola uciekł mi kolejny autobus (czy muszę dodawać, że byłam już spóźniona do pracy?), żeby więc uniknąć czekania na przystanku przez kolejne 10 minut na autobus, który przyjedzie lub nie, pobiegłam na metro. Gdy tylko wysiadłam z pociągu i przebiłam się przez tłum na stacji Centrum, zadzwonił mój telefon. Szkolna pielęgniarka! Dziecko chore. Wracam. 1,5 godziny od pożegnania w szatni, 2 metra i jeden autobus później, przekręcam zamek w drzwiach mieszkania, chore dziecko u mojego boku. Przynajmniej znam powód jego kiepskiego nastroju rano, za to mój nastrój w tym momencie wypada pominąć milczeniem. Ale sami widzicie: bycie rodzicem w takie dni nie jest miłą igraszką. To samo dotyczy dni, kiedy:

1. Jesteś chora

Chora czy nie, dzieckiem trzeba się zająć. Jeśli więc akurat nie masz nikogo do pomocy, zbijasz gorączkę, ignorujesz dreszcze i robisz dziecku zupkę, zmieniasz pieluszkę i próbujesz nie zemdleć.

2. Trzeba się spieszyć

Poranne zorze (dziecięcy płacz/budzik/mała stopa na twarzy) budzą nas ze snu i nie ma czasu na powolne przecieranie powiek, dosypianie, rozkoszne rozciąganie się w łóżku, tylko trzeba od razu zerwać się na nogi (obie, z duża troską, by nie zacząć od lewej) i ogarnąć rodzinę przed wyjściem do przedszkola, szkoły i pracy. Pośpiech i chaos gwarantowany, ale bywają poranki trudniejsze niż zwykle. Wtedy nietrudno zatęsknić za czasami, kiedy wszędzie było się na czas.

3. W tygodniu jest super koncert

Wyjście wieczorne w tygodniu? Zapomnij. Nawet jeśli masz opiekunkę, kiedy doliczysz koszt jej opieki do ceny biletu na koncert/do kina lub rachunku za kolację, przestaje się to zupełnie opłacać. Patrzysz więc z zazdrością, jak znajomi oznaczają się na tych wszystkich wydarzeniach na Facebooku, w których też bardzo chciałabyś uczestniczyć i szybko wypierasz ten fakt ze świadomości.

4. Nie przespałaś nocy

Zdarza się najlepszym: może byłaś chora, może czymś się martwiłaś, a może nie mogłaś odłożyć książki... A może po prostu masz małe dziecko! Stało się: jesteś okrutnie niewyspana. Zapomnij o odsypianiu, wlej w siebie trzy kawy, dwa napoje energetyczne i dalej matkować! A jeśli karmisz, wypij jedną kawę i jeszcze bardziej próbuj nie zasnąć.

5. Byłaś na imprezie

Wesele brata, spotkanie klasowe, odwiedziny przyjaciółki – milo się czasem zresetować, pobawić, napić wina. Niektórzy twierdzą nawet, że to konieczne dla higieny psychicznej. Cóż, może i tak, ale następnego dnia nie ma żadnej litości: jesteś rodzicem, a rodzice nie odsypiają imprez. Taki dzień to połączenie punktu 1 i 4, czyli najgorszy rodzicielski koszmar.

6. Musisz czekać

Podejrzewam, że czekanie to główna część rodzicielstwa. Czekamy, aż ono przekręci się na boczek, na brzuszek, aż wyrośnie mu pierwszy ząbek, aż powie "mama" – to czekanie ma w sobie wiele czaru i uroku. Gorzej, kiedy musisz czekać aż ono zaśnie, ubierze się przed wyjściem z domu albo przyjdzie wieczorem do łazienki do kąpieli. A czekanie na wyniki rekrutacji do przedszkola? Sama przyjemność!

Warto nazwać rzeczy po imieniu i powiedzieć sobie, że rodzice miewają trudniejsze dni. Ale wiecie co? Więcej jest takich dni, kiedy widok dziecka rekompensuje wszystkie bolączki tego świata. Dlatego warto czasem się pomęczyć!

A co wy dodalibyście do tej listy? Napiszcie w komentarzu!

Przeczytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama