Jeannette Kalyta, najsłynniejsza polska położna, zaczynała pracę 27 lat temu. Kobiety wtedy przez cały czas porodu leżały w łóżku na plecach, a często miały przywiązane nogi, co miało im "ułatwić" parcie. Dziecko było ważone, mierzone, myte, zawijane w kokon i zabierane do innej sali, a mama dostawała je tylko na karmienie piersią. Warunki porodu bardzo się zmieniły, jednak kobiety coraz bardziej boją się porodu.

Reklama

Po pierwszym porodzie omal nie straciła pani pracy. Skąd w młodej dziewczynie tyle odwagi, by położyć noworodka na brzuchu mamy, gdy patrzą na to z dezaprobatą lekarze, ordynator...

Myślałam, że stracę pracę, i to pierwszego dnia. Skąd miałam tyle odwagi? Przygotowując się w szkole do olimpiady położniczej – bardzo chciałam ją wygrać, żeby nie zdawać egzaminu dyplomowego – przeczytałam mnóstwo książek, m.in. „Narodziny bez przemocy” Leboyera, gdzie było zupełnie inne podejście do rodzącej kobiety, do sprzętu na sali porodowej. Było to dla mnie jak science fiction, uważałam, że w naszych szpitalach nigdy tak nie będzie.
Podczas mojego pierwszego porodu stwierdziłam, że skoro już jestem położną i mogę sama decydować, to położę mamie dziecko na brzuchu.

Dziś położenie dziecka na brzuchu mamie po porodzie to już standard, warunki rodzenia bardzo się zmieniły. A jak w ciągu tych lat zmieniły się kobiety?

Martwi mnie to, że, kobiety rodzą gorzej. Wiele zmieniło się w ciągu tych lat w myśleniu na temat porodu, macierzyństwa, kobiecości. Rodzące mają coraz lepsze warunki w szpitalach, straciły jednak wiarę w to, że są w stanie urodzić dziecko. Mają coraz lepszą pracę, zajmują coraz wyższe i lepiej płatne stanowiska, są szefami firm, wykonują wszystkie zalecenia w ciąży, ale sam poród matki przerasta. Czasem tak bardzo brakuje im kontaktu ze swoim ciałem, że trudno im urodzić dziecko. Najchętniej by chciały, żeby ktoś wyjął im je z brzucha. Do tego jeszcze opowieści koleżanek... Straszenie porodem powinno być karalne!

Czy porodu trzeba się bać?

Nie. Od zarania dziejów kobiety rodziły. Nie ma znaczenia, czy rodzi nauczycielka, dyrektorka, aktorka czy sprzątaczka – każdą dotyczy ta sama kolej rzeczy. Tylko że dziś kobiety chcą wszystko zaplanować. A porodu nie da się zaplanować: nie wiadomo, kiedy się zacznie, jak się potoczy. A skoro nie wiadomo, to pojawia się lęk. Gdy kobieta się boi, jej organizm wydziela dużą ilość adrenaliny, produkcja oksytocyny jest wtedy zablokowana. Mając poczucie bezpieczeństwa, rodząca otwiera się na poród, poddaje ciało fizjologii i biegowi wydarzeń.

Czytaj też: Poród bez strachu

Zobacz także

W książce „Położna. 3550 cudów narodzin” napisała pani, że jaki seks, taki poród. To dość kontrowersyjna opinia...

Gdybym postawiła magnetofon z nagranymi odgłosami z sali porodowej, to wszyscy byliby przekonani, że nagrałam odgłosy z... czyjeś sypialni! To niebywałe, jak one są podobne. Poród jest gejzerem kobiecości. Obowiązuje prosta zasada. Jeżeli kobieta jest otwarta na swoją seksualność, na swoje ciało, to jest otwarta na poród.[CMS_PAGE_BREAK]

Czy kobieta powinna rodzić z partnerem?

To przede wszystkim zależy od pary. Na pewno nie można stawiać warunków, bo bywa tak, że ona nie chce rodzić z partnerem, albo on nie jest gotowy do porodu rodzinnego. Uważam, że przede wszystkim powinni ze sobą rozmawiać. Nie można mierzyć uczuć tym, czy ktoś godzi się na wspólny poród, czy nie. Mnie zależy na tym, żeby ludzie ze sobą szczerze rozmawiali.

Jeśli mężczyzna nie chce rodzić z żoną, kobieta powinna rodzić z przyjaciółką?

Jeśli ma taką potrzebę, to może rodzić z przyjaciółka, najlepiej jeśli będzie to osoba, która już rodziła. Pamiętam, kobietę, otoczoną w porodzie niezwykłą miłością i ciepłem – rodziła z teściową.

Czytaj też: Z kim do porodu: z mężem, siostrą czy teściową

Jaki był najpiękniejszy poród, który pani przyjęła?

Było ich bardzo wiele. Piękne są porody, kiedy kobieta jest świadoma tego co się z nią dzieje. Nie: „przychodzę do szpitala, wy lepiej się na tym znacie, sami to załatwcie, beze mnie”. Nie każda kobieta musi rodzić z partnerem, natomiast kiedy widać między nimi niezwykłą więź, zawsze budzi to we mnie radość i wzruszenie. Bardzo się cieszę, kiedy ludzie są w stanie osiągnąć tego rodzaju porozumienie.

W książce jest bardzo wzruszająca historia, gdy przyszły tata tuż przed urodzeniem dziecka założył muszkę, by być elegancki, a potem dał swojej żonie pierścionek...

Narodziny dziecka to niezwykłe wydarzenie w życiu: kobieta staje przed wielkim wyzwaniem i olbrzymim wysiłkiem, nie tylko fizycznym. Codziennie w Polsce rodzi tysiące kobiet, i nie wydaje się to niczym szczególnym, jednak można z tego zrobić z tego święto. I ten mężczyzna zrobił święto.

Jak przekuć lęk przed porodem w cud narodzin?

Dobrze się przygotować. Na zajęciach w szkole narodzin próbujemy oswoić lęk. Bardzo dokładnie wyjaśniam, na czym polega poród, mówię o psychologii, o tym, co się dzieje z kobietą, jakie może mieć reakcje i jakie mogą być reakcje taty. U mężczyzn, widzę przede wszystkim bezsilność: chcą działać, a tu nie mają na nic wpływu. Zdarza się, że ci mężczyźni, którzy wcześniej mówili, że za nic nie będą przy porodzie, stwierdzają: „To może będę przez cały pierwszy okres, będę cię trzymał za rękę, masował krzyż i zobaczę czy dam radę. Najwyżej wyjdę i wrócę, jak usłyszę płacz dziecka”. Życie pisze swoje scenariusze, zdarza się, że ci, którzy nie planowali wspólnego porodu, rodzą wspólnie. Ale bywa też odwrotnie: kobieta chce by partner zostawił ją samą.
Czytaj też: Co się robi w szkole rodzenia[CMS_PAGE_BREAK]

Opowiadała też pani o kobiecie, która śpiewała, gdy szyła jej pani krocze...

Często się wzruszam przy porodach. A były takie, przy których nie byłam w stanie ocenić łożyska, bo miałam łzy w oczach. Ta kobieta w pierwszej ciąży napisała piosenkę dla dziecka. Ja szyłam krocze, a ona śpiewała tę piosenkę. Przy następnym porodzie znowu tak samo witała dziecko.
Wspaniale, kiedy rodzice mają pomysł na przywitanie swojego dziecka, np. rozmawiają z nim jak z dorosłą osobą: że w domu czeka na niego brat, opowiadają, co lubi, jak wygląda, jakie ma zainteresowania. Dziecko nie płacze, wsłuchuje się w dobrze znany głos mamy i taty. W ten sposób włącza się go w życie rodziny, społeczność. Już ma swoje miejsce. To piękne historie.

Rozmawia pani z dziećmi, jak mają ustawić się do porodu?

Nie zawsze to się udaje, ale warto próbować. Kładę ręce na brzuchu mamy i przychodzi mi myśl, że to dziecko się nie obróci, czegoś się boi. A więc z nim rozmawiam, by je uspokoić. Prosta rzecz.

Rodzic też powinien mówić do dziecka, jak ma się ustawić w brzuchu? To działa?

Oczywiście, to jest podświadomy kontakt. Kilka dni temu zadzwonił do mnie mąż pacjentki, mówi: „Dziecko było główką do dołu, obróciło się, jest ułożenie pośladkowe. I co ty na to”. A ja na to: "A co TY na to? Dlaczego się pokłóciliście?". Cisza w telefonie. Powiedziałam to intuicyjnie. „Jak to się pokłóciliśmy? A skąd wiesz?”. Wiem. Dziecko nie rozumie, ale czuje olbrzymie negatywne emocje matki i ojca. Powiedziałam, żeby kupił kwiaty i przeprosił żonę. Dziecko po dwóch tygodniach znów obróciło się główką w dół.
Czytaj też: Jak dziecko układa się przed porodem

Dziecko prawidłowo ułożyło się do porodu, bo rodzice przestali się kłócić? To już zakrawa na cud.

Nie, to żaden cud. Dziecko, jak każdy człowiek odbiera emocje, negatywne także.

Ale tego nie ogarniamy naszym mózgiem..

To, że dziecka nie widać, że nie prześwituje przez skórę, to nie znaczy, że go nie ma. Dziecko czuje. W czasie ciąży pomiędzy partnerami tworzy się więź – „łożysko emocjonalne”. Ono też „karmi” dziecko. Lepiej jest karmić dziecko dobrymi emocjami, radością. Dziecko nie rozumie, o co się kłócimy. Lepiej chodźmy na spacer, na gorącą czekoladę, pogadajmy.

Pani też wita każde dziecko, które przychodzi na świat?

Tak. Dotykam miejsca pomiędzy brwiami. Witam. Każdy chce być przywitany, jak przychodzi na świat. Gdy delikatnie je dotykam, otwierają szeroko oczy, patrzą na mnie, mam poczucie, że zaglądają mi głęboko w duszę. To jest dla mnie niezwykłe. Myślę, że noworodki wiedzą więcej, niż myślimy...

Piękny zawód pani wybrała...

Uważam, że najfantastyczniejszy. Mam nadzieję, że z czasem runą mury zbudowane z hipokryzji i leku. Wciąż jeszcze są w Polsce szpitale, gdzie kobieta musi w czasie porodu cały czas leżeć na łóżku, a lekarz nacina krocze, pomimo, że to położna przyjmuje poród. Dla niektórych nadal jest science fiction to, że można zainteresować się psychiką rodzącej, tym, co przeżywa. Ciągle jeszcze panuje przekonanie, że poród jest procedurą medyczną, fizycznym rozdzieleniem matki i dziecka. I nic tam więcej nie ma. A to nieprawda.

Poród to nie tylko rozdzielenie fizyczne matki i dziecka? A co tu jest jeszcze?

Chciałabym, żeby ludzie wyszli poza fizyczność i zauważyli, że w sali porodowej czas liniowy nie istnieje. Nie tylko ja to czuję, rodząca i jej partner też. Mówią: już prawie północ, a przecież dopiero co przyszliśmy, była 6 rano... Jeśli tak jest, jeśli nie mamy poczucia czasu, to znaczy, że coś jeszcze się tu wydarza, coś niematerialnego. Rodzi się duchowy człowiek, a nie tylko nieporadne małe fizyczne ciało.

Zobacz też:
Co lubi noworodek, czego nie lubi, czego się boi? Sprawdziliśmy!

Jeannette Kalyta: „Plan porodu robi więcej złego niż dobrego” [WIDEO]

Jeannette Kalyta: „Poród domowy? Kobieta musi mieć wybór” [WIDEO]

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama