Warto jeść razem
Niby wszyscy wiemy, że należy jeść razem. Mama, tata, dzieci – rodzina przy jednym stole je niespiesznie posiłek, prowadząc miłą rozmowę. Ale czy naprawdę jest to częsty obrazek w twoim domu?
- Aleksandra Malinowska
Nasze życie pędzi, a życie naszych dzieci razem z nim. Rano zwykle się spieszymy. Jeśli w ogóle jemy śniadanie w domu, często jest to szybka, a zarazem niewielka przekąska w biegu. Obiad? Lunch na mieście, obiadek w przedszkolu, zerówce czy w szkolnej stołówce. Zostaje kolacja. Tylko kto ma czas i energię, żeby po całym dniu spokojnie usiąść do stołu z rodziną?
– Wspólne jedzenie wspomaga rozwój i umacnia więzi rodzinne – przekonuje Magdalena Łagowska, pedagog specjalny, właścicielka Studia Twórczego Rozwoju EduPoint.pl. – To nauka bycia ze sobą. Kiedy wszyscy siadają przy stole, muszą zatrzymać się na chwilę. Ten czas to nie tylko jedzenie, ale również wspólna rozmowa. Dobrze jest, jeśli chociaż jeden posiłek dziennie jemy razem. Warto się o to postarać.
Tylko wy, stół i domowa zupa
Pomyśl chwilę i przyznaj szczerze: jak u was w domu wygląda wspólne jedzenie? Czy rodzinny posiłek może być dla was przyjemnością? Czy siadacie do stołu w dobrych nastrojach, wyłączacie telewizor, zdejmujecie ze stołu zabawki, gazety i torby z zakupami? A może zdarza się, że dziecko samo je obiad przed komputerem? Albo tata i mama zajadają pogrążeni w lekturze gazety?
– Najważniejsza przy rodzinnym stole jest atmosfera spokoju, rytuału. Ma być miło. Inaczej wspólne jedzenie nie ma sensu. Bo spożywanie posiłku to nie tylko zaspokojenie głodu – mówi Magdalena Łagowska.
Nowa świecka tradycja
A może wprowadzicie w domu jakiś własny rytuał związany z jedzeniem? Co to może być? Codzienna kolacja – choćby zwykłe kanapki z serem i pomidorem, ale zawsze jedzone we wspólnym towarzystwie. Zawsze. Codziennie. To będzie świetna okazja, by dowiedzieć się, że dziecko narysowało coś pięknego w przedszkolu, a mąż miał wyjątkowo udany dzień w pracy. Jeśli wiadomości dnia nie będą aż tak dobre, również o tym będziecie mogli pogadać, aby rozwiązać jakiś problem. Albo ustalcie, że w piątek wieczór zawsze gotujecie coś ekstra, np. pyszną zapiekankę, i wtedy macie czas tylko dla siebie. Taka mała rodzinna imprezka. Weekendowe poranki z kolei to dobry czas, by usmażyć naleśniki i zjeść je z dzieciakami, nigdzie się nie spiesząc. Jeśli nasze dni powszednie wypełnione są pracą, weekend niech należy tylko do rodziny.
– W sobotę, niedzielę wszystko róbmy wspólnie. Nie tylko jedzmy, ale idźmy razem na spacer, do kina, teatru. Nie zawsze to się uda, ale trzeba do tego dążyć – mówi pani pedagog. Myślisz sobie: spacer, teatr, muzeum – a przecież trzeba zrobić zakupy, bo lodówka pusta. Dobrze, wybierzcie się do sklepu lub na targ razem z dzieckiem i podczas sprawunków razem wymyślcie, co kupić, żeby przygotować obiad, kolację czy niedzielne śniadanie.
Nie wymyślaj trudnych dań
Wspólne celebrowanie posiłków nie musi oznaczać obiadu złożonego z trzech pracochłonnych dań i kompotu. Ugotowanie domowego sosu pomidorowego do spaghetti, usmażenie placków ziemniaczanych, upieczenie szybkiej szarlotki to zadania, z którymi na pewno dasz sobie radę. A dzieci lubią proste potrawy. Najważniejsze, że robimy to razem. Warto nadać rangę wydarzeniu, jakim jest wspólne jedzenie. Pozwól dziecku pomagać w nakrywaniu stołu, układaniu serwetek, przygotowaniu posiłku. W dodatku dając dobry przykład, szybko zobaczysz olśniewające efekty nauki savoir-vivre’u przy stole. Dzieci lubią robić to, co dorośli. Doskonale nas naśladują.
Na serio i na żarty
– Bawmy się z maluchami zabawkowym serwisem do kawy, garnkami, kuchenką... Musimy „oswoić” stół – mówi Magdalena Łagowska. – Możemy również zaproponować dziecku, żeby na obiad czy kolację zaprosiło kolegę lub koleżankę. Przygotujmy wtedy coś ekstra dla maluchów, np. krokodyla z zielonego, długiego ogórka. Niech dziecko poczuje się gospodarzem, pokaże, jak fajnie u nas w domu przygotowuje się posiłki.
Polecamy: Ważne, by rodzina jadła wspólne posiłki.
[CMS_PAGE_BREAK]
Jemy tylko przy stole
Zawsze, nawet małe przekąski. I oczywiście z talerza.
– Bo błędem jest bieganie za dzieckiem z łyżeczką. Tak się wychowuje Tadków niejadków. Jestem przeciwniczką takiego postępowania, bo przynosi ono odwrotny do zamierzonego skutek – podkreśla Magdalena Łagowska. – Maluch traktuje wtedy jedzenie jak przymus, karę. Nie zmuszajmy dziecka do jedzenia. Jeśli nie chce w danym momencie jeść, poczekajmy do następnego posiłku. Poprośmy jednak smyka, żeby pozostał z nami przy stole i potowarzyszył nam przy posiłku.
Razem znaczy bezpieczniej
– Wielu naukowców z całego świata dowodzi, że maluchy, które jedzą z rodzicami, rzadziej cierpią na stany depresyjne, poza tym lepiej radzą sobie nie tylko w szkole. Istnieje mniejsze ryzyko, że sięgną po narkotyki czy alkohol – mówi pani pedagog. – Jeśli w rodzinie nie ma potrzeby wspólnego jedzenia, często oznacza to osłabione więzi. Jest mało rozmów, wspólnych spraw, wzajemnego zainteresowania. Jaki jest tego skutek? Dziecko, które może mieć kłopoty ze współpracą w grupie. Czy to w przedszkolu, czy później w szkole. Dajmy maluchowi sygnał, że jest on dla nas ważny, że zależy nam, by razem z nim spędzać czas, również przy stole. Dzięki temu pomożemy wyrosnąć mu na szczęśliwszego człowieka.
To nie musi być nudny domowy obowiązek
Nie traktujmy rodzinnego jedzenia jako kolejnego obowiązku. Jeśli w sobotnie przedpołudnie nie masz ochoty stać przy garnkach, wybierzcie się do restauracji lub ulubionej pizzerii. Takie wyjście ma same zalety – spędzicie razem czas i oderwiecie się od codzienności. W restauracji zwracajcie uwagę, żeby także dziecko dziękowało kelnerowi za przyniesienie dania, mówiło „proszę”. Decydując się na restaurację, wybierajcie miejsca przyjazne rodzinom.
Szukajcie smaków
Podczas wakacyjnych wyjazdów pytajcie miejscowych o przysmaki wytwarzane na małą skalę. Może uda wam się zobaczyć, jak powstaje bryndza, jak piecze się chleb, wędzi ryby. Gdy jesteście za granicą, zainteresujcie się przysmakami danego kraju. Skosztujcie razem tych specjałów. Taka kulinarna edukacja bardzo poszerza horyzonty dziecka, uczy je szacunku dla darów natury. Stąd już tylko krok do poznania kultury krajów i regionów. Lekcja historii i geografii w jednym.
Trochę edukacji
Aby wychować smakosza, który z radością będzie siadał do rodzinnego stołu (i przeniesie tę tradycję za wiele lat do swojego domu), trzeba malca przekonać, że ważne jest to, co jemy.
– Prawidłowe nawyki żywieniowe, które wpajamy dziecku przez pierwsze kilka lat życia, mają wpływ na jego kondycję zdrowotną dzisiaj i w przyszłości – mówi Magdalena Łagowska. – Pamiętajmy, że to my, rodzice, decydujemy, co maluch je. Warto mieć świadomość, że pewnych rzeczy jednak nie unikniemy, bo dzieci mają kontakt z rówieśnikami. Któregoś dnia maluch zada pytanie, dlaczego właściwie nie można jeść czekolady codziennie. Albo przyjdzie z przedszkola z pretensją, że kolega je chipsy, a on nie może. Cierpliwe tłumaczenie na niewiele się pewnie zda. Bo przecież zakazany owoc bardziej kusi.
– Jeżeli wszelkie metody perswazji zawodzą, spróbujmy pójść na kompromis. Wyznaczmy np. jeden dzień w tygodniu czy miesiącu na dziecięce smakołyki. Wtedy mamy kontrolę nad tym, co dziecko zjada, a w poczuciu malucha robimy coś fajnego – radzi Magdalena Łagowska.
Robimy coś razem
Warto nadać rangę wydarzeniu, jakim jest wspólne jedzenie. Pozwól dziecku pomagać w nakrywaniu stołu, układaniu serwetek, przygotowywaniu posiłku i sprzątaniu po nim. Dzieci bardzo lubią robić to, co dorośli. Doskonale nas naśladują. Jeśli synek zobaczy, że tata pomaga w gotowaniu czy zmywaniu, też będzie to robił. Brawo! Wyrośnie na fajnego faceta. A jego przyszła partnerka będzie was (jego rodziców) uwielbiała :)
Czytaj także: 7 korzyści z rodzinnych obiadów