Reklama

Zaświadczenie o tokofobii wydaje lekarz psychiatra po to, by przyszła mama z tą przypadłością nie musiała rodzić w sposób naturalny, tylko przez cesarskie cięcie. Czasami jednak trudno ocenić, czy kobieta rzeczywiście odczuwa silny strach i musi mieć planowaną cesarkę, czy z innych powodów oszukuje lekarza, by nie narażać się na ból w czasie porodu naturalnego. Jeśli zastanawiasz się nad pytaniem „zaświadczenie o tokofobii i co dalej?”, pamiętaj, że dokument wcale nie gwarantuje wykonania cesarskiego cięcia.

Reklama

Spis treści:

Zaświadczenie o tokofobii i co dalej?

By uniknąć porodu siłami natury, kobieta z objawami silnego lęku otrzymuje zaświadczenie o tokofobii. Co dalej będzie się działo? Takie zaświadczenie od psychiatry to wyraźna informacja dla lekarza lub położnej, że ciężarna nie powinna rodzić w sposób naturalny ze względu na jej stan zdrowia psychicznego. Kobieta z tokofobią podczas naturalnego porodu może odczuwać bardzo silny stres, a w konsekwencji – nie współpracować z personelem medycznym. Możliwe jest wówczas wystąpienie komplikacji porodowych, jak np. niedotlenienie noworodka.

Ważne! Zaświadczenie o tokofobii często można dostać już na pierwszej i jedynej wizycie u lekarza psychiatry (również w ramach NFZ). Z wystawionym dokumentem od psychiatry kobieta udaje się do swojego ginekologa, który wypisuje skierowanie na zabieg cesarskiego cięcia. Ale uwaga: ostateczną decyzję o rodzaju porodu podejmuje lekarz! Zaświadczenie o tokofobii to jedynie wskazówka i zalecenie, a nie gwarancja wykonania cesarki.

Tokofobia: co mówić u psychiatry?

Zaświadczenie o tokofobii to dla niektórych ciężarnych bardzo pożądany dokument. Do tego stopnia, że kobiety, które wcale nie odczuwają panicznego lęku przed porodem, próbują wymusić wystawienie zaświadczenie o konieczności przeprowadzenia cesarki. Rozpytują przy tym w internecie, co mówić u psychiatry i w jaki sposób manipulować lekarzem, by wystawił zaświadczenie o tokofobii.

„Ja mówiłam, że permanentnie odczuwam niepokój. I że ze strachu boli mnie brzuch.”

„Poszłam na NFZ za darmo do psychiatry i na pierwszej wizycie dostałam zaświadczenie, że mam silny lęk i że zaleca cesarkę, opowiadałam, że bardzo się boję, popłakałam się troszkę i wystarczyło. To była psychiatra kobieta.”

– to tylko niektóre z porad przyszłych mam, które wymieniają się swoimi relacjami na forach internetowych.

Ale coraz więcej lekarzy zauważa „modę na tokofobię” i podważa decyzje psychiatrów. „Na tokofobię nastała swoista moda” – mówi dr n med. Jerzy Zabul, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego szpitala św. Wojciecha w Gdańsku. „Coraz częściej zdarzają się pacjentki z takimi zaświadczeniami i to zarówno wydanymi przez lekarzy pierwszego kontaktu, jak i ginekologów i psychiatrów. Zdajemy sobie sprawę, że część kobiet wymusza na specjalistach takie zaświadczenie o tokofobii. Ostateczną decyzję co do tego, czy poród zakończy się cesarskim cięciem, podejmuje lekarz.”

Zaświadczenie o tokofobii to nie żarty!

Na tokofobię cierpią kobiety, które nie wierzą, że są w stanie samodzielnie urodzić dziecko. Boją się bólu, powikłań po porodzie, a nawet śmierci. Częściej dotyka to kobiet młodych, bez doświadczenia. Albo kobiet, które mają za sobą traumatyczne przeżycia związane z ciążą i porodem – komplikacje okołoporodowe czy śmierć dziecka. By pomóc takiej ciężarnej, należy z nią prowadzić terapię oraz zapewnić możliwość operacyjnego rozwiązania ciąży. Warto też edukować i rozmawiać o porodzie, oswajać z tematem, uczyć radzenia sobie z bólem i relaksowania się.

Szacuje się, że z tokofobią zmaga się zaledwie ok. 10 proc. ciężarnych. Udawanie tokofobii to zatem duży problem dla lekarzy, którzy muszą podjąć decyzję co do rodzaju porodu.

„Ginekolog, widząc zaświadczenie od innego specjalisty o przesłankach do tego, by nie rozwiązywać ciąży w sposób naturalny, stoi w swoistym "rozkroku". Ocena takiej sytuacji jest trudna. Pod względem położniczym pacjentka może rodzić siłami natury, jednocześnie specjalista w innej dziedzinie dostrzega istotne powody, by nie prowadzić jej w tym kierunku. Taką opinię trzeba wziąć pod uwagę, podejmując dalsze decyzje. Oczywiście zawsze indywidualnie rozpatruje się wszystkie za i przeciw. Na lekarzu ciąży ogromna odpowiedzialność za zdrowie matki i dziecka.” – mówi dr Andrzej Hajdusianek, ginekolog z Kliniki Invicta.

Jak się okazuje, ok. 50 proc. pacjentek z zaświadczeniem o tokofobii zmienia zdanie w ostatniej chwili. Pozostałe muszą podpisać dokument, że wbrew zaleceniom lekarza zdecydowały się na cesarskie cięcie obarczone poważniejszymi konsekwencjami, takimi jak krwotok czy zakażenie rany. A warto mieć w pamięci, że w przypadku cesarki ryzyko powikłań jest nawet o 30 proc. większe niż przy porodzie naturalnym!

Źródło: wyborcza.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama